18. Odkurzanie

469 67 103
                                    




Nie spałem przez całą noc. Być może to była wina kawy, którą chciwie wypiłem przed pójściem do łóżka, a może jednak klejące się do mnie ciało Dippera (sądzę, że jednak to drugie). Generalnie zrobiłem dla mojego skarbu najlepszą kolację na jaką było mnie stać i która jednocześnie nie spaliłaby ludzkiego podniebienia, czyli kanapki. Tak, specjalnie pobiegłem do sklepu i kupiłem chleb, bo z takowym nigdy nie podróżowaliśmy, a że Dipper zawsze brał długie kąpiele (dłuugie), to kupno wszystkich produktów i zrobienie kanapek nie było jakimś szaleńczym ekspresem. Bo w sumie skończyłem je wraz z zaparzaniem kawy jeszcze przed wyjściem Sosny z łazienki.

A może specjalnie dla mnie się golił?

Mógłbym sprawdzić, skoro potem leżeliśmy ze sobą spleceni jak dwa zakochane ślimaki, ale niestety chłopak dał mi jasno do zrozumienia, że dzisiaj nic więcej tu nie zajdzie. Oczywiście po zjedzeniu kanapek i po moim wypiciu kawy poświęciliśmy jeszcze jakiś czas na cudowne pocałunki na leżąco, ale chyba nie były tak namiętne jak te na fotelu. Te były już bardziej senne, czułe i delikatne, choć nadal słodkie i cudowne. Tuliłem się do niego z nieskrywaną chęcią i ostrożnie, powoli zwiedzałem dłońmi jego szczupłe ciało przez materiał koszulki (jeszcze trochę i obędzie się bez piżamki). Dipper jednak na serio musiał być nieźle zmęczony, bo gdy się od siebie oderwaliśmy, zniżył się odrobinkę, wtulił nos w moją szyję, którą krótko pocałował i chyba od razu zasnął. Wczepiłem palce w jego włosy, które głaskałem już chyba od dwóch godzin (obudzi się z niezłym buszem na głowie) i tak sobie leżałem zapleciony w jego ramiona i nogi, pilnując jego powolnego oddechu.

***

Dipper spał jak zabity i mimo że była już godzina dziewiąta, a mi cholernie chciało się sikać, to nie wstawałem. Nie miałem nawet jak. Chłopak podczas snu parę razy zmieniał pozycję ułożenia i raz tuliłem się do jego pleców i karku, raz znowu był do mnie przodem, potem na krótki moment zaczął wywijać takie rzeczy, że bałem się, że zleci z pościeli, ale że go do siebie trochę pociągnąłem, to ułożył się chamsko na mnie i dosłownie stałem się jego materacem. Leżał tak już długo i nieprzerwanie, mając policzek przyklejony do mojego własnego. Obejmowałem go na plecach i biodrach, a gdy się rozkopywał, musiałem przyciągać kołdrę magią, bo inaczej bym nie sięgnął, będąc w morderczym (miłosnym) uścisku mojego ukochanego.

Ej, no bo my byliśmy już tak jakby kochankami, nie? Z tego, co wiem, normalne typy nie liżą się ze sobą z powodu bliskiej przyjaźni. No i nie śpią na sobie jak na najwygodniejszym materacu z Ikei.

No więc, już tak oficjalnie w mojej głowie, MÓJ CHŁOPAK spał na mnie do dziesiątej, gdy pęcherz boleśnie wołał o litość, ale ignorowałem go, bo nawet gdy szatyn się zbudził i zszedł ze mnie speszony (nie rozumiem tej reakcji, mógłby zawsze się tak do mnie kleić), nie wyszedłem od razu z łóżka. Przeciwnie, walnąłem się na tego chudzielca tak jak on na mnie podczas nocy.

- Co się tak czerwienisz, skarbie? Rany, uwielbiam z tobą spać. Wiesz, jak ty się tulisz w nocy? Nie musisz się wstydzić, to bardzo urocze. - uśmiechnąłem się i dotknąłem zaczepnie jego nos. Patrzyłem na niego z jawnym rozbawieniem, bo ta sytuacja najwyraźniej wprawiała go w prawdziwe zakłopotanie. Pewnie nie bywał w związkach z drugą osobą, więc mogłem to zrozumieć. I powinienem pewnie odpuścić mu te zaczepki, ale sprawiały mi zbyt dużo frajdy, jego czerwone policzki tym bardziej. Oparłem się brodą o jego brodę i uśmiechnąłem cwanie.

- Wcale się do ciebie nie tuliłem. - burknął i chciał mnie zrzucić, ale mu się nie udało. Albo średnio się starał.

- Niee, w ogóle. Mhm, wcale. To tylko taka siła przyciągania zadziała na twoje nieruchome ciało i po prostu wylądowałeś na mnie, prawda? - zadrwiłem z zaczepnym uśmiechem.

O słowach nieistniejących |BILLDIP|Where stories live. Discover now