16. Nie umrę

504 76 54
                                    




Czy znasz to uczucie, gdy śpisz obok swojej ukochanej osoby, obejmujesz ją, wdychasz jej zapach, kontrolujesz każdy spokojny oddech, dokładnie czujesz czubkiem nosa fakturę skóry jej karku, możesz ją ostrożnie dotknąć, wsłuchać w rytm serca, porównać twój oddech do jej? Ocieplacie się wzajemnie przez całą noc, a gdy właśnie ta ukochana osoba jeszcze się odwróci w twoją stronę i obejmie wszystkimi kończynami jak taka niepozorna, mała małpka, to już w ogóle rozpływasz się. Wtykasz nos w jego włosy, zaciągasz się zapachem szamponu jabłkowego i udajesz, że śpisz, choć tak naprawdę daleko ci do snu, bo wolisz ekscytować się tymi małymi rzeczami, jakbyś jadł zakazane, ale bardzo słodkie cukierki.

Leżałem z nim tak długo, bardzo długo. Byliśmy tak blisko siebie, że zdołałem dokładnie wczuć się w jego aurę i bijące serce, z którym byłem połączony Pieczęcią. Czułem jego duszę tuż przy swojej, która była błogo spokojna, uśpiona. Dawno nie widziałem Dippera w takim stanie. Jakoś po dwóch godzinach przestałem się obawiać tego mojego małego przekrętu i bez przeszkód głaskałem go po plecach, włosach i mocniej obejmowałem, bo ten i tak spał jak kamień. Może powinienem częściej zakradać się do jego łóżka, by się z nim tak tulić? Byłoby jeszcze fajniej, gdyby był obudzony i odwzajemniał ten dotyk bardziej świadomie, ale nadal mi się to podobało. Nawet bardzo.

Na jakieś dwie godziny pogrążyłem się w senny letarg, choć potem rozbudziłem się, by ponownie przy nim czuwać jak taki dobry Demon Stróż. Sprawiało mi to mnóstwo przyjemności i czułem się trochę tak, jakbym wypił mocnego energetyka, w którego skład wchodziło czyste szczęście. Musiałem go jednak opuścić jakoś o szóstej rano, bo jakoś tak obawiałem się, że może się na mnie delikatnie wkurzyć, że się z nim tak skleiłem bez wyraźnego pozwolenia. Trzymał się mnie tak kurczowo, że miałem przez moment problem, by wstać w łóżka (to przecież jawna zachęta, bym został), ale jakoś puściłem moją księżniczkę i zostawiłem na pastwę samotności w ciepłym łóżku. Popatrzyłem na niego przez chwilę jak zastąpił mnie kołdrą i teraz ją molestował swoją miłością, a potem wyszedłem z sypialni cały w motylkach i skowronkach. Zdecydowanie muszę robić tak częściej.

***

W sumie mogłem z nim jeszcze chwilę poleżeć, bo Dipper obudził się i wstał dopiero gdzieś po ósmej, a ja w tym czasie zdążyłem nas spakować, w miarę ogarnąć pokój i przygotować śniadanie w postaci wczoraj zakupionego ciasta. Szatyn przyszedł do mnie z tak radosną minką, że aż go nie poznałem. Czy to ten sam koleś z depresją, którego paradoksalnie darzyłem uczuciem? Powitałem go lekkim szokiem na twarzy, ale zaraz potem odwzajemniłem szeroki uśmiech.

- Dzień dobry, skarbie! Pięknie dziś wyglądasz, chyba się wyspałeś. Tak wczoraj padłeś ze zmęczenia na fotelu, że musiałem cię przenieść na łóżko, a spałeś jak zabity.

- Domyślam się, że mnie przeniosłeś, bo sam raczej nie wstałem i tam nie poszedłem, mimo że mam skłonności do lunatykowania. I tak, spało mi się zadziwiająco dobrze. Nie wiem czy to te wiedeńskie kanapy są jakieś inne czy sama atmosfera, ale czuję się jak nowo narodzony.

- Taak, sądzę, że to ta atmosfera tak działa. Też mam wyjątkowo dobry humor. - powstrzymałem gromki śmiech, który mi się cisnął na usta. Dipper usiadł naprzeciw mnie przy stole jadalnym, podałem mu talerzyk z ciastem i sam wgryzłem się w biszkopt z kremem i alkoholem.

- A śniło ci się coś konkretnego? Może zostaniemy tu dłużej, skoro wyglądasz tak radośnie? - zagadałem, patrząc na niego chytrze. Może miał jakiś mokry sen ze mną w roli głównej? Wcale bym się nie zdziwił. Chłopak przeżuł ciasto, a dopiero wtedy mi odpowiedział, ale wyraźnie speszony.

- No coś tam mi się śniło... Ale konkretnie nie wiem kto. - podrapał się za karkiem i szybko ugryzł kolejny kęs. - Po prostu.. eee.. miałem wrażenie, jakbym był otulony w coś miłego i ciepłego, i to nie była kołdra. Jakby ktoś ze mną był. To trochę dziwne, bo zazwyczaj wcale nie mam snów albo jakieś tam tylko wspomnienia, a teraz, jak myślę o tej nocy, to mam wrażenie, że to zdarzyło się naprawdę i ktoś serio ze mną był. Ej, ale chyba nie masz z tym nic wspólnego, prawda? Czekaj, no bo ty chyba... Bill? - o nie, chyba mój uśmiech mnie zdradził. - Kurwa, ty łajzo.

O słowach nieistniejących |BILLDIP|Where stories live. Discover now