Między sercem a rozumem [2/2]

Bắt đầu từ đầu
                                    


⭐️


Minęło kilka dni w czasie, w ciągu których Astrid ani razu nie wróciła do tematu nowej rodziny, ani rzekomego pobicia, którego była świadkiem. Jeszcze tego samego dnia, po rozmowie z żoną Czkawka odwiedził Torina oraz jego małżonkę, jednak oboje zastrzegli, że był to jedynie wypadek i nic się nie stało. Wódz wrócił wtedy do domu lekko wstawiony, jednak blondynka nie miała mu tego za złe. Kiedy oświadczył, że prawdopodobnie się pomyliła, przyznała mu rację. Nie chciała się kłócić. Nie miała żadnych dowodów na to, że faktycznie doszło do jakiegoś negatywnego czynu. Może Sygrida faktycznie tylko się przewróciła, a jej mąż chciał jej pomóc wstać. Sąsiedzi się nie skarżyli, choć Czkawka popytał kogo trzeba. Nie chciała robić z siebie wariatki, dlatego postanowiła na chwilę odpuścić. No, na chwilę.

Astrid przechadzała się właśnie po wiosce, kiedy wpadła zupełnie przypadkiem na Valkę, wracającą najprawdopodobniej z targu. W ręce bowiem trzymała koszyk pełen warzyw. Obie uśmiechnęły się na swój widok i zatrzymały.

- Nie sądziłam, że cię tu spotkam. Czkawka coś wspominał, że znalazłaś pracę - zaczęła rozmowę szatynka i postawiła zakupy pod nogami.

- Taak, ale nie mam wiele zajęć. Dzisiaj już w zasadzie skończyłam, właśnie wracam z akademii - wyjaśniła i spojrzała, gdzieś za teściową. Valka odwróciła się w tamtym kierunku, ale nie ujrzała nic specjalnego.

- To skoro nie masz już dzisiaj nic do roboty, może wpadniesz na chwilkę? - zapytała starsza kobieta, a Astrid śmiało przytaknęła głową. Uwielbiała towarzystwo jeźdźczyni, tym bardziej, że teraz były rodziną. Valka często pomagała Czkawce, gdy ten na początku swojej kariery jako wodza niezbyt nadawał się do jakiejkolwiek pracy.

Obie kobiety weszły do ciepłej chaty, domu, w którym Czkawka spędził całe swoje dzieciństwo. Valka mieszkała tutaj teraz jedynie z Chmuroskokiem, który do domu nie miał co prawda wstępu, jednak czuł się jak współwłaściciel.

- Zaparzyć ci ziółek? - zapytała Valka, kiedy Astrid usiadła w swoim ulubionym fotelu przy palenisku.

- Tak, dziękuję - odparła, rozglądając się po pomieszczeniu, jakby pierwszy raz w życiu tu była. Wiele się zmieniło w wystroju tego domu. Widać było, że prowadzi go kobieca ręka. Za czasów Stoicka panował tu raczej nieporządek, wszędzie walała się broń, a później rzeczy Czkawki, gdy wrócili z Końca Świata. Teraz szatyn często się śmiał, że kiedy przychodzi w odwiedziny to często nie może uwierzyć, że to w tym samym domu mieszkał przez przeszło dwadzieścia lat. W ich własnym domu też panował znośny porządek, choć odkąd Astrid zaszła w ciążę, nie zajmowała się ich gniazdkiem tak sprawnie. Wiele prac wykonywał Czkawka, dlatego nie zawsze wszystko było tak jak powinno.

- Tego właśnie trzeba mi było - powiedziała Valka, siadając naprzeciw dziewczyny. Podała jej kubek i wzięła łyk ze swojego. Astrid okryła się ciepłym kocem, przymykając na moment oczy. Było jej tak dobrze.

- Brakowało mi odpoczynku. Całymi dniami szukam jakiegoś zajęcia, pomagam komu się da - wyznała, patrząc na teściową. Ta skinęła lekko głową. - Ciąża jeszcze aż tak mnie nie ogranicza, ale ja już czuję się znudzona. Czkawki nie ma całymi dniami, czasami również w nocy. Albo wraca tak późno, że nawet nie mogę powiedzieć mu „dobranoc". Nie mam mu za złe, że pracuje. Robi to całkiem sprawnie, ale czasami czuję się tak, jakby była całkowicie sama ze wszystkim, jakby zależało tylko mnie.

- Mnie też go brakuje, Astrid. Ale nauczyłam się czerpać radość z tych choćby krótkich chwil, kiedy widzimy się, przechodząc obok, czy rozmawiając chwilę w twierdzy - powiedziała spokojnie kobieta, nie oceniając synowej ani przez moment.

the greatest gift is love || hiccstridNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ