Tam nic nie ma, jakim cudem? Widziałam tam przecież dziurę, byłam tam! Poszłam do swojego pudełka, weszłam do niego i stało się ciemno, i cicho chociaż na zewnątrz były rozmowy. Ja nie słyszę ich, a oni mnie. Szczerze to pierwszy raz od zawsze chcę mi się spać, oczy same mi się zamykały, czy jestem chora? Ułożyłam się w pudełku aby było mi wygodnie i zamknęłam oczy.__
- Co robimy? -spytał głos jak przez mgłę.
- Czekamy na raport, niedorajdo. -syknął drugi w jego stronę.
- Czemu jesteś taki ostry zawsze? Mógłbyś być czasem jak.. -nie zdążył bo drugi wziął go za gardło wbijając mu swoje pazury w gardło.
- Nie zamierzam być jak ktokolwiek. TYLKO JA jestem tutaj chyba normalny, sami nawet nie potraficie muchy zabić. Rozumiesz?! Jesteście miękkimi robotami nie pojmującymi czemu robimy ten plan! -przycisnął go do ściany- Jedyny tutaj nie potrzebuję specjalnych specyfików żeby kogoś zabić.
- Czekaj.., o czym.. ty mówisz? -zdziwiony uwolnił się z więzów i zaczął łapać oddechy, drugi odszedł od niego.
- Myślicie, że czemu jesteście tacy agresywni czasem? Myślisz, że czemu masz aż tak poniszczone ciało? Czemu inni tak mają? -spytał, pierwszy stał jak wryty. Po chwili zza ściany wyszedł kolejny i słysząc to co mówił nawet się nie poruszył tylko słuchał- Gdyby nie moje specyfiki to byście się bali cokolwiek nawet powiedzieć do kogoś innego niż siebie, chociaż, nawet do siebie byście nie moglibyście.
- Mam rozumieć.. faszerowałeś nas jakimiś rzeczami?! -krzyknął ten do przyszedł podchodząc do tego co odszedł, chciał go uderzyć, ale drugi skręcił mu rękę i powalił na ziemię- Uch..
- Jak tak bardzo chcesz wiedzieć to nie zwykłymi rzeczami, a środkiem zrobionym z różnych rzeczy. Wiesz, mały kwas, kawałki szkła, robactwo i te de. -stwierdził, tamtemu zachciało się wymiotować- Oj przestań, nie jest tak źle. Te jeszcze żywe nietoperze dają nawet ładny zapach krwi.
- J..Jesteś nienormalny.. -stwierdził ten co łapał oddech.
- Jeżeli chcecie mnie teraz zostawić to... -ciągnął, po chwili całkowicie złamał rękę temu co przed chwilą skręcił- Nie radzę.
- Zostaw go.. -nawet nie krzyczał, nie mógł.
- Bo co mi zrobisz? Poprosisz? Nie rozśmieszaj mnie nawet! -uśmiechnął się i poszedł do wyjścia- Ulecz go, chyba, że już go nie lubisz. -wyszedł.
*przejście*
- Świetnie, że jesteś! -krzyknął jakiś szorstki głos- Masz dla mnie jakieś nowe wiadomości?
- Nie.. ja..
- Jak to nie?! Miałeś mi je dać! -zdenerwował się.
- Ale ona jeszcze do nas nie doszła. Nie ma jej, nie możemy jej znaleźć! -stwierdził- Posłuchaj mnie proszę.
- Dlaczego prosicie?! Macie mi wręcz rozkazać! Co z was za potwory?! -coraz bardziej się wkurzał- Tyle lat próbowałem stworzyć z was straszne, nieposkromione, zabijające poczwary, a tylko jeden taki się stał! Tylko jeden! Czemu nie możecie być jak on?!
- Opanuj się! Wiesz jak działa na ciebie złość! -krzyknął, ten drugi się zamknął i spojrzał na niego z wkurwieniem- Po prostu się uspokój. Nikt nie chcę żebyś kogoś zabił, nie teraz.
- Gr.. nienawidzę was. Po prostu was nienawidzę. -przyznał i poszedł.
*przejście*
- Au! -krzyknął ten z złamaną ręką.
- Nie ruszaj się tak. -syknął w jego stronę ten co go opatrywał.
- Jakim cudem on nas może tak ranić, przecież po pierwsze jesteśmy jego przyjaciółmi, a po drugie jesteśmy robotami nie powinno nas boleć. -stwierdził patrząc na swoją rękę.
- Wiem, ale wiesz.. on jest jakiś inny od nas. Ma swoje przewidzenia, śni na jawie, ma w głowie plan idealny. Nie chcę żebyśmy mu przeszkadzali więc tak się zachowuję. -powiedział.
- Nie rozumiem jak możesz go jeszcze bronić, gdyby nie to, że ten debil nas.. nas.. wiesz sam to bym nigdy nie zgodził się na to co mamy robić. -nagle ręka przestała boleć i się nastawiła. Ten co go opatrywał nic mu nie odpowiedział- Jestem chyba jedyny myślący o jakimś przeciwstawieniu, ten idiota nas po prostu zmusza do tych okropnych rzeczy, a my co? A my musimy się zgadzać, chciałbym żeby ten..ten skurwiel po prostu umarł. -nadal się nie odzywał- O co chodzi?
- ... -pokazał smutnym wzrokiem na drzwi, drugi tam spojrzał i zamarł.
- Musimy porozmawiać. -stwierdził ON podchodząc do robota, który chce się przeciwstawić. Złapał go za pysk i poszedł z nim gdzieś- Mocno porozmawiać.
*przewijanie czasu*
Złamał mu ostatnią zdrową kość w kręgosłupie i popatrzył na niego, był w takim stanie, że nie wyglądał już nawet na kogoś kto powinien żyć. Chłopak do niego podszedł i kopnął w brzuch, lub jego resztki. Następnie podniósł go za to co jeszcze się trzymało i spojrzał mu prosto w oczy.
- Nadal chcesz się przeciwstawić? -ten trzymany lekko pokręcił głową- Nie wierze ci. -puścił go i wziął z jakiejś szuflady strzykawkę z białą mazią. Podszedł znowu do niego i z uśmiechem na twarzy oznajmił- Teraz nawet się nie poznasz.
*przejście*
- Coś.. Coś ty mu zrobił?! -krzyknął wystraszony chłopak podchodząc do przyjaciela- Ha..halo? Ży..żyjesz przyjacielu?
- Już nie jest twoim przyjacielem. -przyznał odkładając strzykawkę- Teraz jest moim przyjacielem.
- ..Jak...ty...mogłeś.. -podbiegł do tego ze strzykawką i chciał go uderzyć z całej siły, jednak chłopak zrobił unik i robot wpadł na jego stolik- S..
- Nigdy ze mną nie zadzieraj, on zadarł i jest teraz lepszy od was wszystkich. -przyznał- Ale przecież już zadarłeś... wiesz co to znaczy?
- ... -wstał ze stołu.
- Teraz też się staniesz lepszy. -zaśmiał się donośnie po chwili wbijając mu strzykawkę w ramię. Robot upadł trzymając się za nie- Nie bój się, będziesz tak cierpieć tylko kilka minut. Kilka bolesnych minut.
__
Obudziłam się i od razu rozejrzałam, to.. to był sen czy to się stało naprawdę? Kto to był? Byli zamazani, nie widziałam. O jeny, a jeżeli oni serio nie chcą nam nic zrobić tylko ten główny im to narzuca? Ale kto to.. czy to mogą być oni?
YOU ARE READING
||~Historia Oxy: Po czasie~||
FanfictionTO MA 46 CHAPTEROW NO XHYBA NIE Kilka lat później po tym wszystkim co się stało, animatroniki zaczęły skupiać się bardziej na sobie i na pizzerii. Odbudowali budynek w tajemnicy przed wszystkimi a Marionetka wymyśliła bardzo fajną sztuczkę. Wszyscy...