12 - Typowe przygotowania.

128 11 1
                                    

(Imprezowo: Powyżej wygląd Tochi, poniżej jest Nyxt.. Sorry za raka, ale byłem za leniwy by wam opisać ich wygląd.)

Mood

*czternasta/Nyxt*

Byłam sobie w pokoju Tochi, patrzyłam jak grzebie w swojej szafie szukając ubrań. Szuka tego koło godziny, Mangle siedziała u niej na łóżku i czesała moje włosy różową szczotką, a Chica, która miała już wszystko naszykowane patrzyła na Mangle.

- Nie wychodzę! -krzyknęła Tochi rzucając się na łóżko.

- A to niby czemu? -zapytałam.

- Nie mam się w co ubrać! We wszystkim już chodziłam, a chciałam wyglądać super! -przyznała- Ale nie będę się różnić niczym od innych!

- Nie trzeba wyglądać fajnie żeby się dobrze bawić. -powiedziałam, CC na mnie spojrzała.

- Ale lepiej się czuję kiedy dobrze wyglądam. -stwierdziła- Tobie też by się przydała taka zmiana.

- Ja nie potrzebuję! 

- No... -ciągnęła Mangle- Ale przecież się zgodziłaś na to żebyśmy cię uczesały. A prawem dziewczyn, mamy teraz PEŁNĄ władzę w co się ubierzesz i uczeszesz na jeden dzień. 

-Tyle, że ja się zgodziłam wczoraj. -wyjaśniłam patrząc na Mangle.

- Tak czy siak jesteś nam to winna. -uśmiechnęła się do mnie.

- Uch... Dobrze. -zgodziłam się, no to pięknie..

*Oxy*

Chodziłam sobie w kółko bez większego powodu, nie mam co robić, ta impreza pożegnalna i jednocześnie powitalna będzie dopiero za dwie godziny. W końcu usiadłam na jednym z foteli i patrzyłam na okno z pizzerią, dlaczego tamte czasy nie mogą wrócić? Tak za nimi tęsknię... Podeszłam wolnym krokiem do okna, dotknęłam go a tam gdzie była moja dłoń się zamazało. Tamte czasy były najlepsze, a ja zmarnowałam trzydzieści lat w jakimś pokoju przez swój wybryk. Co mnie tam podkusiło? To był tylko człowiek. Miał rodzinę, znajomych, a ja przez jego małe przezwiska omal go nie udusiłam. Chyba go dusiłam, nie pamiętam już co mu zrobiłam. Patrzyłam na salę główną, scena była taka sama jak kiedyś.. tylko pusta. Chciałabym choć na jeden dzień znowu się tam znaleźć, a nie rozpamiętywać po pizzerii, której już dawno nie ma. 

- Puk puk? -ktoś powiedział pukając do drzwi i je otwierając- Jesteś Oxy?

- Kogo niesie? -spytałam nawet się nie odwracając.

- Twojego Bff. 

- To mnie nie ma. 

- Oj no. -podszedł do mnie- Możesz przestać macać to okno i się do mnie odwrócić?

- Nie. A teraz wyjdź. -wzięłam rękę z okna- Bo pewnie przyszedłeś tutaj w jednym celu.

- A jakim? -zapytał odwracając mnie do siebie.

- Wiesz jakim. -odeszłam od niego- Możesz wyjść? 

- A to czemu niby? -spytał siadając na moim łóżku nie spuszczając ze mnie wzroku. 

- Bo będę się przebierać. -syknęłam.

- To zostanę. 

- Shader! -krzyknęłam.

- Dobra, dobra. Wychodzę. -znikł z podniesionymi jakby do poddania się rękoma. 

W końcu. Ech, podeszłam do łóżka. Nie zamierzam się jeszcze przebierać, albo w ogóle się nie przebiorę? W sumie po co? I tak nie zamierzam iść na tą "imprezę". Położyłam się na mojej pościeli, popatrzyłam jeszcze raz na pizzerię po czym zamknęłam oczy i zasnęłam.

||~Historia Oxy: Po czasie~||Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα