28 - Wierzę ci. CZY NIE WIERZĘ, WIERZĘ JEJ, CZY NIE WIERZĘ

65 10 8
                                    

*kilka dni później/Marionetka

Skrócę wam co działo się przez te kilka dni: Inni zaczęli mnie nie lubić za to co zrobiłam Nyxt, nikt mi nie wierzy z moimi przypuszczeniami kiedy im je tłumaczyłam. Wszyscy, no oprócz kilku. Praktycznie nie wychodzę z pokoju i myślę co zrobić z tą informacją, którą zobaczyłam. Ech, co zrobić jak usłyszałam tych "po ziemią". Siedziałam u siebie w pokoju na krześle rozmyślając co by tutaj zrobić żeby Nyxt mi wszystko wyśpiewała, właśnie też zauważyłam, że coraz więcej czasu spędzam w pokoju. Zaczęłam myśleć nad tym, ale kiedy coraz bardziej myślałam to przypominałam sobie o tym głosie. Był dla mnie taki znajomy... tylko skąd ja go znam? Wstałam i zaczęłam chodzić w kółko myśląc, tym razem już nad tym głosem, nie da mi to spokoju jeżeli tego nie wyjaśnię. Zajęło mi to około kilku minut żeby skojarzyć go z tym głosem.

- Nie możliwe! -krzyknęłam do siebie.

To nie może być prawda, oni przecież... oni.. no kurna to jest prawdziwe i prawdopodobne! Ale jak mogła się tam pojawić Nyxt? Nie zostawiłam im żadnych książek ani niczego. Chyba, że.. że jakoś udało im się wziąć książkę z różną magią. To było w oddzielnej, bardzo krótkiej książce.. Przecież ja to spaliłam! Znaczy.. mieli to spalić, JAPIERDZIELE JAKA JA JESTEM GŁUPIA! Nie wierzę, nie, nie. Oni potrzebowali by jakiejś duszy, jakieś zabitej duszy. Oni nie mogli ją zabić bo nawet nie mogą wychodzić na światło, ani nic.. musiałaby sama przyjść do nich. O Boże co ja narobiłam. Dobrze, Mari, ogarnij się i spróbuj pomyśleć racjonalnie. Jeżeli mają tę książkę to mogą zrobić jedynie trzy rzeczy. Wytworzyć nowego animatronika, nauczyć się telekinezy i... i znowu przywrócić się do normalności. Hehe.. ale oni potrzebują jakiegoś ducha, który by się na to zgodził. Po pierwsze jaki niby duch skoro ich tutaj nie ma i jaki by się na coś takiego zgodził? Usłyszałam pukanie do drzwi, powiedziałam proszę i ku mojemu zdziwieniu w drzwiach zobaczyłam czerwonego lisa. 

- Tak? -popatrzyłam na niego zatrzymując się, chłopak zamknął za sobą drzwi.

- Bo dużo myślałem nad tym co powiedziałaś... i ci wierzę. -stwierdził, no jeden mądry- Sam skojarzyłem fakty kiedy bardziej nad tym pomyślałem. Nic się nie trzyma.

- Chociaż jeden to zauważył. -powiedziałam- Tylko ty tak skojarzyłeś?

- Nie, jeszcze Freddy, Tofi. Tylko bali się tutaj przyjść i przyznać ci rację. -stwierdził- Poza tym, chciałem cię przeprosić, że ci nie uwierzyłem na początku.

- Spoko Foxy, nic się nie stało. -uśmiechnęłam się do niego- Spróbujcie przekonać resztę.

- Próbowaliśmy, uważają nas za debili. -stwierdził- Mangle jak się dowiedziała, że ciebie popieram to zrobiła mi awanturę jakim to ja wyrodnym bratem jestem, że nie popieram Nyxt tylko ciebie.

- Nyxt tak na nią działa. Ma taki... dar do zaufania. -pomyślałam chwilę.

- Dar to mało powiedziane, jej charakter jest taki mocno dziewczęcy, miły, dobry, że z kilka godzin się wahałem czy ci uwierzyć. Jest naprawdę przekonująca. -powiedział patrząc mi na pokój.

- Tak. Posłuchaj.  -wpadłam na pomysł, spojrzał na mnie- Idź do innych co mi wierzą i powiedz, że jeżeli oni ich będą przekonywać, że mają przestać mnie słuchać, i mi wierzyć to niech nie słuchają. Wy wiecie lepiej.

- Dobrze. 

Lis wyszedł z mojego pokoju, no na szczęście są jeszcze mądrzy ludzie w tej pizzerii. Usiadłam na jednym z foteli, myślałam teraz jakby zmusić Nyxt do gadania, nie mogę jej zrobić czegoś fizycznego bo będzie jeszcze gorzej. Hm... WIEM! O mało zapomniałam o tym! Wstałam jak poparzona i podeszłam do półki z książkami. Nie, to nie ta i ta też nie, o ta! Wzięłam książkę z grubą brązową okładką i zaczęłam przeglądać strony, kiedy znalazłam interesującą mnie stronę to przeczytałam jej zawartość. Pamiętam, że się tego uczyłam, ale to było dawno. Powiedziałam to do siebie, umiem to wymówić więc w myślach nie będzie mi też trudno. Muszę poczekać do północy.

*Oxy*

Byłam w swoim pokoju czytając sobie coś, nie wiem co bo nie było w tym sensu. Spojrzałam na okładkę, aha... no tak, to jest gazeta... No cóż. Zaczęłam czytać więc czytam. Muszę coś przecież robić, żeby się nie zanudzić na śmierć. Wiecie, jak się siedzi w pokoju cały czas praktycznie to się człowiek nudzi. Od kilku dni cały czas tutaj siedzę, nie mam w sumie po co wychodzić, jeść nie muszę bo nie czuję takiej potrzeby, inne potrzeby też nie czuję. Kurde, zamieniam się w Spring'a i Gold'a. Ech, kiedyś musiało się to zdarzyć. Ta gazeta mnie już znudziła, po jakiś pięciu minutach ją odłożyłam i patrząc w sufit zasnęłam.

*narracja trzecioosobowa *

Kiedy Oxy zasnęła, Duch mógł iść nie postrzeżenie do swoich "przyjaciół". Zrobił to, a kiedy był już przy nich to chciał coś powiedzieć, jednak nie zdążył i ku jemu zdziwieniu dostał po twarzy z pięści i go to bolało. Trochę się zdziwił i nie myśląc o bólu zaczął patrzeć na nich ze zdziwieniem i lekko wściekłością.

- Czemu cię nie było?! -krzyknął wkurzony, zniszczony animatronik. Podszedł do niego i złapał go za gardło. O dziwo nie przenikał- Zapomniałeś jak się umawialiśmy?! Zapomniałeś idioto?!

- Bo nie mogłem! -wytłumaczył się duch odpierając duszenie- Oxy nie chciała zasnąć!

- To trzeba było coś zrobić! Podobno możesz ją kontrolować! -przycisnął uścisk- CZY NIE MOŻESZ?

- No mogę! Ale nie w taki.. w taki sposób! -duszący go puścił- Przysięgam!

- Gr.., jak możesz ją kontrolować? -zapytał nieco się uspokajając. 

- Mogę zmusić ją by coś mówiła, robiła fizycznego typu wzięcie czegoś. Albo odebranie jej świadomości na małą chwilę żeby coś zrobić. Ale dosłownie kilka minut. -przyznał duch.

- Trzeba jej będzie wsypywać środki nasenne do jedzenia albo picia. -stwierdził.

- Tyle, że ona nie je. -powiedział nieco ciszej, animatronik popatrzył na niego.

- Jak to, NIE JE? -wkurzony podszedł do niego świecąc mu przed twarzą swoimi wkurzonymi oczami.

- No po prostu! Od kilku dni jedyne co robi to siedzi u siebie i nic nie robi! Czasem ktoś przyjdzie do niej, a tak to nic. -wytłumaczył- Ale mam pomysł jak to załatwić!

- Słucham. -odszedł od niego kilka kroków.

- A co dostanę w zamian? -niespodziewanie tamten się odwrócił i mając mordę blisko jego pokazał mu wszystkie zęby, wziął go za gardło i powoli wbijał pazury.

- W zamian może daruję ci życie. -syknął, duch się lekko uśmiechnął. Puścił go.

- Więc tak..

||~Historia Oxy: Po czasie~||Where stories live. Discover now