9 - ŻEMMM!!2!!1!1!!1

82 12 15
                                    

*rano/Nyxt*

- Nyxt... -Tochi mnie szturchnęła- Czas wstawać!

- Co... -niewyspana nie wiedziałam co do mnie mówiła- Powtórzysz?...

- Czas wstawać! Nie będziesz chyba całego dnia spać co? -zdjęła ze mnie kołdrę a ja swoim odruchem wzięłam ją aż za głowę- Oj no! Nie zmuszaj mnie do użycia wody!

- A róbta co chceta... -poszłam dalej spać.

Toy Chica bez wahania wzięła jakąś konewkę do podlania kwiatków, poszła do łazienki nalać wody, a kiedy wróciła zaczęła mnie podlewać mocząc przy tym swoją kołdrę. Jak oparzona wyskoczyłam z łóżka i upadłam plackiem na ziemię, żółta odłożyła to na jakieś biurko i podeszła do mnie cała rozpromieniona. Pomogła mi wstać, a kiedy stałam już na nogach to zaczęłam przecierać swoje oczy dłońmi. 

- Jak się spało? -spytała- Miałaś jakiś sen?

- Nie miałam snu.. -ciągnęłam z niewyspania- A szczerze mówiąc nawet miło, masz naprawdę wygodne łóżko... -uśmiechnęłam się- Która?

- Koło ósmej, no dobra, skoro już wstałaś to chodźmy zjeść śniadanie! -szczęśliwa aż "krzyczała".

- pf... dobrze. -zgodziłam się, nie chciało mi się już jej mówić "nie, bo zmęczona".

Wyszłyśmy z pokoju i od razu udałyśmy się do kuchni, tylko kilka osób wstało. Gdy byliśmy w pomieszczeniu gdzie dzieją się cuda inaczej gdzie się gotuje zostało mi zadane pytanie: To co chcesz zjeść? No ja cie panie, nie wiem, nie wiem bo nigdy nie jem. Aż się zrymowało. No nie ważne, kiedy tak myślałam co sobie zrobić do jedzenia Tochi już podeszła do lodówki. 

- Mamy dwie opcje. -zaczęła- Albo gofry albo naleśniki.

- No to niech będą naleśniki. -na zdjęciach w książkach wyglądało smacznie więc co szkodzi spróbować?

Chi-Chi wzięła potrzebne składniki i dała je na blat. Ona zaczęła już je robić a ja poszłam zobaczyć do książki co jak zrobić, kiedy to zrobiłam podeszłam do niej i dołączyłam się do przygotowywania tych placków zwanych naleśnikami. Robiliśmy odpowiednią mieszankę składników około piętnaście minut. Następnie wzięliśmy patelnię i wlaliśmy to do niej, kiedy T'Chica smażyła to powiedziała, że jak chcę to mogę sobie pochodzić w tym czasie, i jak skończy robić to co aktualnie robi to mnie zawoła. Szczerze nie chciałam za bardzo od niej odchodzić, oparłam się o blat patrząc co robi. 

- A to się samo je? -zapytałam w końcu, dziewczyna nawet na mnie nie popatrzyła.

- Jasne, z czym chcesz. Z czym lubisz, nie? -podrzuciła już zrobione płaskie ciasto do góry łapiąc je znowu w patelnie.

- Przykład? -Tochi chwilę myślała.

- No dżem, owoce, bita śmietana, czekolada. -wymieniała- Czekolada... mniam..

- A co to? -spytałam, żółta aż na mnie spojrzała. 

- Nie wiesz co to czekolada?! -krzyknęła zdziwiona- Jak możesz nie wiedzieć?!

- Toy Chica, uspokój się... -próbowałam ją uspokoić.

- No, ale jak?! JAKIM CUDEM?! -nie dowierzała w to co słyszy. Wtem, pojawił się jakiś czarny królik.

- Możesz się tak nie drzeć? -zapytał zmęczony- Niektórzy nie są rannymi ptaszkami żeby wstawać o szóstej albo siódmej..

- Shad, jest ósma. -poprawiła go Toy.

- Co z tego?... Weź uszanuj to, że niektórzy śpią i bądź ciszej okey?.. -Tochi tylko przytaknęła- Przez ciebie teraz nie będę mógł zasnąć...

- No przykro. -powiedziała- Ale mam naleśniki na przeprosiny. Chcesz?

- ...No jak dają to chyba nie odmówię. -uśmiechnął się lekko.

- To siadaj zaraz będą. -powiedziała, królik nie usiadł tylko patrzył się na dziewczynę, a konkretnie na to co robiła- A wracając, Nyxt. Jak możesz nie wiedzieć jak smakuje czekolada?

- No nie miałam okazji spróbować. -"Shad" popatrzył się na mnie- Co?

- Skąd ty tu? -lekko się zdziwił.

- No chyba sama do siebie nie krzyczałam. -wtrąciła się CC- Nie?

- Muszę odpowiadać? -zapytał czarny królik, jednak kurczak mu nie odpowiedział. Chłopak usiadł przy stoliku- Kiedy wstałyście?

- Około ósmej. -odpowiedziała T'Chica- Nyxt też.

- Przypominam, że mnie bezczelnie z tego łóżka wyrzuciłaś. -powiedziałam.

- Moja wina, że nie umiesz wstać od razu?

- Kobieto rzadko śpię, a jak już to kilkanaście godzin żeby mi energia wzrosła. -wytłumaczyłam.

- A ile ty śpisz przez miesiąc? -spytał Shad.

- Dwa razy po dwanaście godzin. -powiedziałam, T'Chica i tamten na mnie popatrzyli- No co? Wy tak nie śpicie?

- Nie... -ciągnęła żółta- My codziennie po sześć, siedem godzin.

- Nie wiem jak tak możecie, lub umiecie. -popatrzyłam na Tochi- Naleśnik ci się zaraz spali.

- Co?! -panna w śliniaku wzięła od razu patelnię z ognia i spojrzała na czarny już placek- Ooo... (taki dźwięk zawodu) No to naleśnik do wyrzucenia...

- Czemu? -spytałam- Przecież tylko zmienił kolor.

- Nyxt, to się spaliło. Spalone znaczy nie jadalne. - wytłumaczyła wyrzucając to do kosza- Chwila ciszy dla naleśnika, poległ w walce z ogniem.

- Jak szlachetnie. -stwierdził Shad.

- Skąd ty znasz takie słowo? -zdziwiła się blondynka.

- Bo przeczytałem słownik. -spojrzałyśmy za niego dziwnie- Ech, no bo kiedyś sobie coś pisałem na kartce i przyszedł mój brat, wziął, ekhem, wyrwał mi kartkę, a jak przeczytał to powiedział cytując: Ty masz dysleksje czy po prostu nie umiesz polskiego? Weź sobie słownik przeczytaj to może ci się coś w tym łbie naprawi. Nie wiedziałem, że to sarkazm i przeczytałem.

- ... -cisza wśród nas.

- Tak wiem, jestem debilem. -położył łeb na stole.

- Nie jesteś, po prostu nie skumałeś, że to to sarkazm. -powiedziałam, ten na mnie popatrzył- Nie zawsze się wyczuwa sarkazm.

- Tyle, że ja nigdy tego nie wyczuwam. Potem się dzieją takie rzeczy. -przyznał.

- No nie każdy też umie, tak? Ja też nie zawsze wyczuwam sarkazmu, i w książkach jak czytałam, i był tam sarkazm to brałam to na poważnie. Tia... wiem.

Nastała cisza jeszcze gorsza niż tamta, spojrzałam na zegar stojący nad lodówką, ósma czterdzieści. Jak równo. Popatrzyłam na T'Chicę, akurat chyba skończyła. Dała górę naleśników w talerzu na stolik, usiadła i odetchnęła z ulgą. Ciche "w końcu" można było od niej usłyszeć. Niepewnie podeszłam, a ta gdy to zobaczyła to pokazała, że mam usiąść obok niej. Zrobiłam to. Po chwili jednak wstała i poszła po talerze, dała każdemu, jeszcze poszła po jakiś dżem czy coś do lodówki, wróciła, po czym znowu usiadła. Zaczęliśmy jeść, Tochi dała sobie dżem, a kiedy ja chciałam sobie wziąść słoik z dżemem to oczywiście spadł na mnie. Ech, jak ja uwielbiam moją niezdarność. Położyłam w połowie pusty słoik na stolik i wstałam patrząc na moją sukienkę, cała w dżemie truskawkowym.

- Pięknie, no po prostu pięknie! -mówiłam do siebie, CC się zaśmiała.

- Teraz jesteś słodsza. -nadal smiała się Tochi. To nawet nie było AŻ TAK śmieszne żeby się śmiać. Chyba.

- Wypraszam sobie. -uśmiechnęłam się robiąc udawanego "focha".

- No ale prawda! Nie Shad? -zwróciła się do niego, a ten spojrzał raz na mnie raz na nią.

- E... ja się nie udzielam. -odwrócił wzrok.

Wzięłam jakiś papier i zaczęłam wycierać z tego dżemu. Po jakiejś minucie udało się wziąść większość, ale plamy i tak zostaną. Świetnie, dopiero pierwszy dzień nowego życia z innymi i zaczynam pechem, zapowiada się naprawdę fajne życie.

||~Historia Oxy: Po czasie~||Where stories live. Discover now