Życie jest piękne

Start from the beginning
                                    

Astrid wskoczyła na Szczerbatka, a tuż przed nią usiadł Czkawka. To w taki sposób uwielbiali latać na nocne wyprawy. Co prawda słońce jeszcze nie zaszło, ale zachody słońca z powietrza były równie bajeczne. Wystartowali dosyć łagodnie, a wiatr był akurat jak najbardziej korzystny. Astrid wtuliła się w ciało chłopaka, uśmiechając przy tym jak zwykle. Uwielbiała długie loty na grzbiecie Szczerbatka. Od tego wszystko się zaczęło.

Kiedy byli w chmurach z radością wyciągnęła ramiona w górę, krzycząc ze szczęścia. Czkawka uśmiechnął się pod nosem. Zerknął na blondynkę, a dostrzegając jej roześmianą twarz, po powiekami poczuł ciepłe łzy. Wyglądała na bardzo szczęśliwą, jakby właśnie odkryła coś nowego. Jakby ta chwila nagle się zatrzymała, a ona napawała się nią. Dostrzegł jak bardzo ją celebruje, jak z zamkniętymi oczami próbuje chwycić puchate chmury. Odwrócił jednak wzrok, kiedy znów przytuliła się do niego i cmoknęła jego policzek ustami.
— Uwielbiam z tobą latać — wyszeptała. — Jesteś moją prawdziwą wolnością.
— A ja uwielbiam jak mnie przytulasz — przyznał. Blondynka wykorzystała to wyznanie i wtuliła się w jego plecy jeszcze mocniej. Czkawka musiał przyznać, że ta dziewczyna zdecydowanie nie wyglądała na taką, która podczas tulenia potrafiłaby połamać żebra, choć przez chwilę nie miał czym oddychać. I tak umierał przez nią wiele razy, więc teraz nie miało to większego znaczenia. Wystarczyło jedno jej spojrzenie, jeden buziak wysłany w biegu, by poczuł jak wsiąka w ziemię, a jego serce rozpływa się. Na początku ich związku myślał, że wiele się zmieni, ale tak naprawdę każdego dnia zakochiwał się w niej na nowo. Wiedział, kiedy nie należy się odzywać, by nie zacząć bezsensownej kłótni, którą zawsze wygrywała. Wiedział jak ją uszczęśliwić – wystarczyło, że zamknął ją w swoich ramionach i pocałował, choćby krótko, by humor momentalnie powrócił.

Czkawka wylądował na jednym z klifów, ten, na którym często przesiadywali. Usiadł na jego skraju, wyciągając dłoń w stronę dziewczyny. Astrid szybko poszła w jego ślady, również zrzucając nogi z krawędzi i przytuliła się do ramienia szatyna.
— O czym myślisz? — zapytała, drapiąc delikatnie Szczerbatka po ciemnych łuskach.
— O tym, że spędzam z tobą ten cudowny wieczór. O tym, że jesteśmy razem i o tym, że chciałbym żebyś zapamiętała na długo te urodziny — odparł szczerze, spoglądając na nią w czasie, gdy ona przyglądała się zachodzącemu słońcu.
— Jeśli Smark przyniesie alkohol to może być trudne — zaśmiała się, choć Czkawka wiedział, że tylko żartowała. Dziewczyna nie przepadała za żadnym z trunków. Wolała zachować zdrowy rozsądek i czujność. Szatyn również dużo nie pił, ale słodki miód czasami pomagał mu się rozluźnić.
— Starzejesz się, skarbie — powiedział nagle ze śmiechem.
— Nie tak szybko jak ty — odrzekła, a na jej ustach pojawił się uśmiech. — To takie dziwne. Dopiero co byliśmy dzieciakami, które zaczynały latać na smokach i uczyć się żyć w nowym świecie, a teraz? Wszyscy jesteśmy dorośli. Niedługo ty zostaniesz wodzem, ja stanę gdzieś u twojego boku, jako wojowniczka, Smark wspominał coś o nauce walki, Śledzik o uzupełnieniu biblioteki Berk, a bliźniaki pewnie znów będą coś podpiekać, nadając przedmiotom nowego wyglądu — zaśmiała się, choć Czkawce wcale nie było do śmiechu. Astrid przerwała natychmiast, widząc jego minę i położyła mu dłoń na ramieniu.
— Co jest? — zapytała, obawiając się nieco jego odpowiedzi.
— Nie lubię rozmawiać o przyszłości — powiedział po prostu, nawet na nią nie spoglądając. — Nie chcę się nią przejmować. A przejęciem władzy w Berk jako nowy wódz to już w ogóle.
— Ale dlaczego? Będziesz wspaniałym wodzem — zapewniła go, ale nie poprawiła sytuacji. Czkawka wstał nagle, zostawiając ją na ziemi i ruszając w stronę wioski. Astrid szybko go dogoniła, stając przed nim. Uniosła jego podbródek, by popatrzył jej w oczy, chociaż sprytnie próbował tego uniknąć.
— Co to za wódz, który nie potrafi usiedzieć na miejscu. Nie będę umiał tak żyć. Kocham latać. Kocham Szczerbatka. Kocham czuć wiatr we włosach... To wszystko nagle zostanie mi odebrane przez nawał pracy, obowiązki, odpowiedzialność...
— I kochasz się do mnie przytulać, a ja nie zamierzam cię opuścić, byś mógł to stracić. Bo ja też to kocham i kocham ciebie, najmocniej na świecie. Jestem stuprocentowo pewna, że sobie poradzisz. Czkawka sprawiłeś, że na Berk zapanował pokój. Zatrzymałeś wojnę, która toczyła się wiekami. Dokonałeś tego. Przełamałeś wszelkie granice i pokazałeś wszystkim kim jesteś. — Powiedziała pewnie Astrid. Szatyn westchnął głośno.
— Zrobiłem to... dla Szczerbatka, dla mojego pierwszego prawdziwego przyjaciela. Bez niego bym tego nie dokonał. Pózniej, kiedy pokonaliśmy łowców, zrobiliśmy to wszyscy razem. Sam niczego bym nie zrobił.
— No właśnie, przy odrobinie wsparcia można dokonać cudów. Jesteś zupełnie inny niż Stoick, ale to jeszcze nie znaczy, że będziesz beznadziejnym wodzem. Twoją siłą jest chęć wolności i to cię za każdym razem wzmacnia. To nie jest cecha słabego wodza, tylko rozsądnego. Brniesz do miejsca, z którego wielu się wycofuje, bo nie mają siły i odwagi by walczyć. A ty walczysz do końca, bo kochasz swoją rodzinę, kochasz Berk. — Czkawka poczuł nagle jak pod powiekami zbierają mu się łzy. Astrid miała zupełną rację, choć ciężko nadal było go przekonać.
— Chcę być zawsze przy tobie, chcę założyć z tobą rodzinę. Nie mogę doczekać się widoku naszych dzieci, które słuchają opowieści o dzielnym wikingu z Berk, który zaprowadził na świecie pokój, i który nigdy, nigdy nie zwątpił w to, o co walczył. — Powiedziała cicho Astrid i przytuliła się do niego. Objął ją jeszcze mocniej, czując ciepło jej ciała. Jego serce nieznacznie przyspieszyło, a łzy powoli stoczyły się po jego policzkach.
— Przepraszam, że zepsułem ci wieczór moim narzekaniem.
— Nie zepsułeś, urozmaiciłeś go trochę w różne emocje i końcu się przyznałeś — odparła spokojnie.
— Do czego?
— Do strachu. To nic złego, Czkawka. To normalne. Sama się boję — przyznała się, lekko się rumieniąc.
— Czego?
— Że kiedyś cię stracę. Przyzwyczaiłam się do ciebie Czkawka, a mój świat skupia się głównie na twojej osobie. Jesteś moim wszystkim — wyszeptała, odchylając się na tyle,by pocałować go głęboko. Mruknął cicho, czując jak jej język delikatnie rozpycha jego wargi. Przerwał chwilę później słodką pieszczotę, ale miał zamiar po prostu ją do siebie przytulić. Jak przyjaciółkę, jak dziewczynę, jak przyszłą żonę.
— Jesteś moim wszystkim — powtórzył cicho, nic więcej nie dodając.

the greatest gift is love || hiccstridWhere stories live. Discover now