Mijają kolejne godziny jak siedzimy w tym szpitalu. Robi się już ciemno za oknem więc domyślam się , że jest trochę późno. Patrzę na zegarek - po dwudziestej.
- Wiktoria - z zamyślenia wyrywa mnie głos Musiała - Dawid do mnie dzwonił. Nie może dodzwonić się do ciebie.
Wyjmuję telefon i widzę jedenaście nieodebranych od Dawida.
- Faktycznie. Zasnęłam tu na krześle i nie słyszałam jak dzwonił. - tłumaczę.
- Kuba o ciebie pyta. Powinnaś wrócić do domu. Jesteś zmęczona. - siada obok mnie.
- Jak mam wrócić do domu , gdy Igor leży tutaj nieprzytomny od kilku godzin? - pytam i opieram zaciśniętą w pięść dłoń o czoło , trzymając łokieć na podkulonym kolanie.
- Posłuchaj , ja tutaj zostanę. Jedź , wrócisz tu rano. - namawia mnie.
- To nie jest dobry pomysł. Nie mogę. - zaprzeczam od razu , a z moich oczu wypływają łzy.
- Wiki - Kacper obraca sie w moim kierunku i łapie mnie za ramiona patrząc mi w oczy - Wszystko będzie dobrze. Zostanę tutaj. O wszystkim będę cię informować , obiecuję.
Wzdycham i kiwam głową , że się zgadzam. Nie mogę zostać tu na całą noc , nawet jeśli bym bardzo chciała. Nie mogę zapomnieć , że mam syna i nie może co chwilę siedzieć z nim któryś z moich znajomych.
Wstaję i mam zamiar ruszyć w stronę wyjścia , ale obok nas pojawia się lekarz.- Są wyniki badań pana Bugajczyka. Mogę prosić panią do pokoju lekarzy?
- Tak , o-oczywiście. - zgadzam się.
Posyłam Kacprowi krótkie spojrzenie i idę za lekarzem. Wchodzimy do pokoju na końcu korytarza i wskazuje gestem ręki , abym usiadła przy biurku na krześle. Tak też robię. Po chwili facet , który jest tu lekarzem szuka czegoś w stercie kopert i wyjmuje właściwą , po czym siada naprzeciwko mnie.
- To , co chciałbym pani przekazać jest niepokojące. Dobrze pamiętam pana Igora jak i panią. Kilka lat temu trafił tutaj i prawie umarł przez narkotyki.
Przyglądam mu się i faktycznie. Teraz go kojarzę. To ten sam lekarz , który leczył Igora poprzednim razem.
- O co chodzi? - pytam niepewnie.
- Pani mąż ma wyniszczony organizm od narkotyków. Jeżeli od dziś nie przestanie ich zażywać , umrze. Jego organizm jest tak osłabiony , że kolejna dawka używek zastopuje jego funkcje życiowe.
Do oczu napłynęły mi łzy. Oparłam łokcie o biurko i schowałam twarz w dłoniach.
- Dobrze. - szepczę przez łzy - Dobrze. Dopilnuję tego. - wycieram policzki z łez - Dziękuje. - wstaję z miejsca i ruszam do wyjścia.
Przed drzwiami stoi Kacper. Nie wiem co mówi wyraz jego twarzy , gdy widzi mój stan.
- Co on ci powiedział? - pyta po chwili ciszy.
- Kacper..- zaczynam , a po moich policzkach spływają kolejne łzy - On umiera..
- Słucham?!
- Te całe narkotyki.. jego organizm nie przeżyje jeśli znów je weźmie. Rozumiesz? Wiesz co to znaczy?
Szatyn wypuszcza głośno powietrze ustami. Krzyżuje palce na swoim karku i zaczyna chodzić w te i z powrotem.
- Wiem. - odpowiada w końcu.
- On znów zaczął to robić. A to znaczy , że..
- Że tak łatwo nie przestanie , wiem..- przerywa mi.
CZYTASZ
CRUEL // Reto
FanfictionZAPRASZAM DO KONTYNUACJI "CRUEL" W KSIĄŻCE PT. "STAY". Podwarszawski Piastów - czyli jego miasto.