CZ.4 12. Nie podnoś na mnie głosu, to po pierwsze.

3K 215 26
                                    

O dziewiątej tak jak powiedział Adrian wyjechaliśmy do Piastowa. Droga trwała kilka godzin, ale minęła w miłej atmosferze, wszyscy mieli dobre humory, co było nie możliwe, by było inaczej, przy tym jak Adi tryskał dzisiaj energią.

Po pięciu godzinach drogi dojechaliśmy na miejsce. Zaparkowaliśmy samochód pod blokiem i wszyscy rozeszliśmy się do swoich mieszkań.

- Jak dobrze znów tu być...- usłyszałam głos Igora, który wszedł do przedpokoju i rozejrzał się dookoła.

Podeszłam do niego od tyłu i owinęłam ręce wokół jego talii, po czym wtuliłam w jego plecy. Odwrócił się w moją stronę i objął mnie jeszcze mocniej.

- Brakowało tutaj ciebie. - odparłam nie puszczając go - Niech to sie nie dzieje już nigdy więcej..- dodałam szeptem.

W odpowiedzi pocałował czubek mojej głowy, po czym zaczęliśmy rozpakowywać bagarze, które wziełam do Szczecina z rzaczami moimi i Kuby.

Nie mogłam zapomnieć o tym, że dziś o dziewiętnastej mieliśmy spodziewać się Kosy. Poszłam do łazienki, aby wrzucić rzeczy do prania i poprawić makijaż. Gdy skończyłam odwróciłam się w stronę drzwi, ale wpadłam na Igora, który stał oparty o framugę drzwi ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej.

- Chcesz żebym zawału dostała?

- Mamy do pogadania. - powiedział poważnie, co bardzo mnie zdziwiło.

- O co chodzi?

- Chodź. - pokazał palcem wskazującym gest, abym poszła za nim. Tak też zrobiłam.

Kuba bawił się w sypialni, więc weszliśmy do salonu. Widziałam, że Igor jest jakiś zdenerwowany.

- Powiesz mi o co chodzi? - zapytałam podchodząc bliżej niego.

- Skąd znasz Kose? I dlaczego go tu zaprosiłaś? - syknął przez zaciśnięte zęby.

- Skąd o tym wiesz?

- Napisałaś mu jebanego sms'a! - krzyknął.

- Nie podnoś na mnie głosu, to po pierwsze. - powiedziałam stanowczo - A po drugie, jakim kurwa prawem grzebiesz w moim telefonie?! Przerabialiśmy już to. - warknęłam.

- Przyszła ci wiadomość, że twój nowy przyjaciel od siedmiu boleści nie da rady nas dziś odwiedzić. Jakże mi przykro. - burknął z sarkazmem przewracając oczami.

- Dlaczego się tak zachowujesz? Czemu to robisz?

- Nic nie wiesz rozumiesz?! Nie znasz go. - wyrzucił ręce w powietrze znów krzycząc.

- Nie będę się powtarzać. Jeszcze raz krzykniesz, a stąd wychodze. - zagroziłam mu.

- A idź! Najlepiej do niego od razu! - wykrzyczał mi prosto w twarz.

Że...co? Od kiedy on takiego obojętnego udaje? O ile w ogóle udaje.

- No i przegiąłeś Bugajczyk. - odparłam opanowana i skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych.

- Zaczekaj. - szatyn szedł za mną - Dokąd się wybierasz?

- Nie wiesz? - zapytałam z sarkazmem - Sam przed chwilą powiedziałeś! Pieprz się.

Wyminęłam go i zabrałam z komody mój telefon, który tam leżał i wcześniej Bugajczyk go przejrzał. Nim zdążyłam znów skierować się do drzwi, złapał mnie za przedramię i pociągnął w swoją stronę.

- Co ty powiedziałaś?

- Problemy ze słuchem? To co słyszałeś! - próbowałam się wyrwać, ale na marne, bo trzymał mnie zbyt mocno.

CRUEL // Reto Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz