CZ.2 2. Nigdy nie mów nigdy.

5.8K 291 163
                                    

4 dni później

Dzisiaj jest ten wspaniały dzień. Dzień, który dla mojej najlepszej przyjaciółki będzie niezapomniany i wprowadzi ją na nową drogę życia, a ja będę szczęśliwa, że jej się poukładało.

Od rana Natalia była mega zalatana. Na 9 kosmetyczka, która zrobiła jej paznokcie, o 12 fryzjer, 14 makijażystka, a od 15 stroiła się w domu w swoją piękną, białą sukienkę ślubna, a ja we wszystkim jej pomagałam, przy okazji sama się ogarniając na to wydarzenie. Byłam taka podekscytowana tym wszystkim. Czułam się, jakbym to ja wychodziła za mąż!
Całe przygotowania skończyłyśmy chwilę po 16, czyli akurat, bo ślub miał się odbyć o 18.

- Natalia wyglądasz jak gwiazda! - powiedziała entuzjastycznie łapiąc się z wrażenia za policzki - Jesteś najpiękniejsza panną młodą, jaką kiedykolwiek widziałam.

- Tylko dla tego, że ty jeszcze nie stanęłaś na ślubnym kobiercu. - zaśmiała się.

- Ja się chyba do tego nie nadaje. - machnęłam ręką.

- Poznasz kogoś, kto sprawi, że pomyślisz inaczej. - odpowiedziała, a ja poczułam dziwnie uczucie. Spojrzałam na odbicie przyjaciółki w lustrze, ona również mi się w nim przyglądała - Powiedziałam coś nie tak?

- Nie, nie. Wszystko okej. - zapewniłam ją z uśmiechem - To co, jesteś gotowa?

- Nigdy nie byłam bardziej. - odparła patrząc na siebie w lusterku ze szczerym uśmiechem. Widziałam jaka jest szczęśliwa. To sprawiało, że i ja taka byłam.

Blondynka wyglądała naprawdę obłednie. Długa, biała, rozkloszowana sukienka do samej ziemi z gorsetem, biały welon do pasa, a włosy upięte w niskiego, przeplatanego koka i bukiet kolorowych kwiatów.
Ja ubrałam się w to, co kupiłam poprzedniego dnia na zakupach, czyli w miarę obcisła sukienka przed kolano, do tego szpilki w kolorze pudrowego różu.

Przyjaciółka chwyciła mnie pod rękę i ostrożnie zeszłyśmy na dół do samochodu ślubnego, który prowadził ojciec Natalii.
Na Warszawie zawsze są korki, więc tak też było i tym razem. Na miejsce dotarliśmy godzinę później, czyli mniej więcej o 17:30.
Przed kościołem zauważyłam kilka znajomych mi twarzy, jacyś znajomi Natalii, których też znałam, jej rodzina, no i rodzina Borowskiego, której wcale nie znałam, do tego kilku jego przyjaciół.

Gdy Adrian zobaczył Natalie, nawet nie wyobrażacie sobie jaką miał minę. Był w szoku, że wygląda tak pięknie. Są tacy kochani. Stałam w małej odległości za nimi i uśmiechałam się na ich widok. Wyglądają razem tak ładnie.

Nagle w oddali zobaczyłam Igora. Stał i przyglądał mi się. Po chwili zaczął zmierzać w moją stronę. Był ubrany w garnitur. Ostatni raz widziałam go takiego na naszej pierwszej i ostatniej randce w restauracji niedługo przed rozstaniem. Cholernie podobało mi się jak wyglądał. Zupełnie inny człowiek. Poważny, odpowiedzialny, druga strona medalu.

- Hej. - rzucił krótko w moją stronę patrząc na mnie.

- Hej. - odpowiedziałam unosząc na niego wzrok, a nasze spojrzenia się zderzyły. Moje ciało przeszły ciarki. To nie prawdopodobne, że znamy się tak długo, rok nie mieliśmy ze sobą kontaktu, a on nadal wywołuje we mnie takie reakcje.

- Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się lekko - Zresztą, kiedyś już ci mówiłem, że powinnaś się tak częściej ubierać. - na to wspomnienie uśmiechnęłam się do niego. To było właśnie wtedy, kiedy zabrał mnie do restauracji.

CRUEL // Reto Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz