Siła tkwi w sercu

Zacznij od początku
                                    

***

Obudził się kilka godzin później. W gardle ugrzązł mu krzyk. Po policzkach nagle popłynęły potoki łez, pozostawiając na jego twarzy chłodne ślady. Zerknął przez okno uświadamiając sobie nagle, że nadal panuje noc. W jego głowie wciąż słyszał ojca. Wplątał palce we włosy i oparł twarz na dłoniach. Obok poczuł delikatny ruch. Dziewczyna usiadła obok niego i spojrzała na niego z zaciekawieniem. Nie poznał jej jednak. Jej niebieskie oczy przeraziły go. Wstał szybko z łóżka i cofnął się, wpadając nagle na ścianę.
— Czkawka? — jej szept rozniósł się po pomieszczeniu. Nawet na nią nie popatrzył. Zapaliła pospiesznie świeczkę. Popatrzyła na jego twarz i zrozumiała. Szatyn wydał z siebie coś na kształt jęku lub szlochu. Obudził tym Szczerbatka, który wstał i podszedł do przyjaciela, by w razie potrzeby mu pomóc.
— Odejdź od niego! Idź sobie! — krzyknął w stronę smoka i odepchnął go mocno od siebie. Szczerbatek zamruczał cicho i popatrzył ze zrezygnowaniem na Astrid, której policzki były mokre od łez. — Wynoś się! TATO!
— Czkawka? — zwróciła się do niego po raz kolejny Astrid. Znów na nią nawet nie spojrzał, nie zauważył jej przerażenia.
TATO! — jego krzyk znów przeciął powietrze. Był o wiele gorszy niż poprzednie. Przepełniony bólem i strachem. Pobiegł nagle do drzwi, chcąc się stąd wydostać, z pomieszczenia, którego nie znał. Zbieg po schodach, a Astrid ruszyła za nim.
— Czkawka? — z sypialni wyszła nagle Valka. Popatrzyła ze zdziwieniem na młodych, a w szczególności na młodych.
Tato — wyszeptał załamany. Obie kobiety patrzyły jak jego ramiona opadał, a po policzkach toczą się nowe łzy, jednak to Astrid przejęła inicjatywę i podeszła do niego wolno. Położyła dłoń na jego policzku i delikatnie starła słone kropelki z jego twarzy. Popatrzył na nią oczami wypełnionymi łzami.
— Ciiii... Już dobrze — powiedziała cicho i przytuliła się do niego. Jego głowa opadła na jej ramię. Zaszlochał, wtulając się w nią. — Już wszystko dobrze.
— Nie jest dobrze. On NIE żyje! A to wszystko przeze mnie. Gdybym chociaż raz go posłuchał, gdybym został na Berk i wykonywał jego rozkazy. To moja wina. To powiniennem być ja. To Szczerbatek mnie powinien-
— Nie — wyszeptała Astrid przez łzy. — To nie była twoja wina, doskonale o tym wiesz. To nie mogłeś być ty — dodała, mówiąc tylko do niego. — Nie potrafiłabym bez ciebie żyć.
— Przepraszam.
— Chodź na górę — uśmiechnęła się. — Jesteś zmęczony. Wszystko będzie dobrze. A ja przy tobie zostanę.
— Nigdy mnie nie zostawiaj — szepnął i popatrzył na nią z powagą. Jej serce zabiło mocniej.
— Ani mi się śni. Czkawka i Astrid zawsze razem. Zawsze — odparła, chcąc go uspokoić. Potrzebował tego, a to zawsze działa. W obie strony.

***

Astrid wstała jako pierwsza, z ulgą zauważając, że Czkawka jeszcze twardo śpi. Nie miała zamiaru go budzić. Przeżył ciężką noc, której mógł nawet nie pamiętać. Wojowniczka nawet nie potrafiła sobie wyobrazić co musiał teraz przechodzić. Był zagubiony w tym wszystkim. Stracił resztę wiary, choć Astrid obiecała, że go nie zostawi. Wiedziała, że pierwsze dni, tygodnie, a nawet może i miesiące będą trudne dla ich obojga. Być może wystawią ich związek na poważną próbę. Tak czy inaczej zamierzała stać przy nim nieugięta.

Blondynka podeszła do miski z wodą, znajdującą się w rogu pokoju. Przetarła dłońmi twarz i popatrzyła w lustrzaną taflę. Odbicie ukazało jak bardzo źle wygląda z powodu zmęczenia nie tylko fizyczne a i psychicznego. Westchnęła tylko, narzucając na ramiona ciepłe futro, po czym wyszła po cichu z sypialni. Jej bose stopy rozniosły po budynku cichutkie brzmienie kroków. Nie spodziewała się zastać na dole Valki, jednak ujrzawszy ją uśmiechnęła się z wdzięcznością.
— Dzień dobry — powiedziała blondynka, zwracając tym samym uwagę na siebie.
— O, cześć Astrid. Nie wiedziałam, że wstajesz tak wcześnie.
— Zdarza się. Czkawka jeszcze śpi, więc nie chciałam mu przeszkadzać — odparła. Czuła się dziwnie w obecności kobiety, której nie znała. Nie usiadła nawet przy stole. Kiedyś nie miała z tym hamulców, co do mieszkania w domu ukochanego. Często przygotowywała posiłki dla mieszkańców budynku. Teraz jej miejsce zajęła starsza jeźdźczyni.
— Nie musisz być taka spięta, Astrid — powiedziała Valka, jakby wiedziała o czym dziewczyna rozmyśla. — Czuj się jak zawsze. To ja powinnam bardziej to wszystko przeżywać.
— Tak. Przepraszam. To wszystko jest dla mnie całkiem nowe.
— Dla nas wszystkich. Napijesz się herbaty? — zapytała. Astrid skinęła głową i usiadła przy stole. Wyprostowała się, obserwując kobietę. Miała te same oczy co Czkawka, tak samo pogodne co łagodne. Kilka minut spędziły w ciszy. Dopiero kiedy Valka postawiła przed nią napar zaczęły rozmowę.
— Długo jesteście razem? — zadała pytanie szatynka, a ciekawością w głosie. Astrid wcale nie zdziwiło to pytanie. Wyprostowała się łagodnie i uśmiechnęła na wspomnienie dnia, kiedy postanowili zacząć się spotykać.
— Ponad rok — odpowiedziała. Trudno było uwierzyć, że tyle ze sobą wytrzymali. Może nie była to wieczność, jednak ten czas był dla niej naprawdę ważny i warty zapamiętania. Przez ostatnie miesiące spędzali razem mnóstwo dni. Latali, odkrywając nowe lądy, zaprzyjaźniając się z nowymi klanami. Był to czas, w którym czuli się po prostu wolni, powiązani ze sobą nierozerwalną nicią.
— To całkiem sporo czasu — powiedziała Valka, pociągając łyk herbaty.
— Cieszę się, że jednak w końcu odważyliśmy się spróbować. Czkawka jest niesamowity — wyszeptała. — Jest pracowity, odważny, mądry i chce żeby każdy na Berk był szczęśliwy.
— Zauważyłam te wszystkie cechy, kiedy walczył wczoraj z Drago. Potrzebuję jednak czasu, by poznać go jak najlepiej.
— Ja wciąż się go uczę na nowo. Zmienił się. Ale przez te wszystkie lata bardzo za panią tęsknił. Przyznawał mi się nie raz — odparła Astrid i spojrzała na kobietę w wyczekiwaniu. Szatynka nie wiedziała jednak co powiedzieć.
— Cieszę się, że pojawiłaś się w jego życiu, kiedy ja myślałam tylko o sobie — wyszeptała ze smutkiem. 
— On nie ma pani tego za złe.
— Oj, nie mów do mnie pani. Jestem Valka — zaśmiała się.
— No dobrze — powiedziała, choć nadal czuła się dziwnie w towarzystwie matki swojego chłopaka.
Nagle obie usłyszały ciężkie kroki od strony schodów i obie popatrzył w tamtą stronę. Zamilkły, obserwując z uwagą szatyna. Sięgnął do jednej z półek, ściągając z niej ziółka. Wsypał je do kubka i zalał wodą.
— Cześć? — rzuciła Astrid w jego stronę. Odwrócił się jakby dopiero co zauważył obecność matki i dziewczyny.
— Cześć — odparł cicho i usiadł przy stole. — Strasznie boli mnie głowa — wyszeptał w przestrzeń i pociągnął łyk ziółek. Następnie odstawił go z obrzydzeniem. Gorzki smak pozostał jednak na języku. Astrid wstała i wzięła naczynia. Umyła je w misce i ułożyła tam gdzie powinny być. Kiedy wracała na swoje miejsce, pochyliła się w stronę chłopaka i ucałowała delikatnie jego głowę.
— Zastąpię cię — odparła. — Posprzątamy wioskę.
— Zrobisz to dla mnie? — zapytał. Normalnie uderzyłaby go w łeb za takie głupie pytania, ale był poszkodowany, a ona nie chciała przysporzyć mu więcej bólu.
— Pewnie, a ty spędzisz cały dzień z mamą. Macie mnóstwo do nadrobienia — pożegnała go tymi słowami i poszła na górę. Zamierzała pożyczyć jeszcze jego spodnie, a później udać się do Szpadki. Wskoczyła na smoczycę, przez okno zauważając ukochanego w towarzystwie rodzicielki i uśmiechnęła się szeroko.
— Czeka nas dużo pracy, Wichurko — rzuciła do smoczycy i razem wzniosły się w górę. Na horyzoncie wschodziło słońce, przynosząc nowy początek – nowe życie.

~*~*~*~

Wyjeżdżam. Znowu. Tym razem za granicę. Pozdrowię od Was Ukarainę. Za cztery dni powrót, a ja mam już kilka nowych pomysłów. 😍

the greatest gift is love || hiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz