3
Rozglądałam się po klubie, aż w końcu zobaczyłam Emmę. Siedziała przy stoliku i rozmawiała z grupką znajomych. Chwilę się wahałam, ale ostatecznie zebrałam się na odwagę i podeszłam do zbiorowiska. Kiedy przyjaciółka mnie zauważyła, kazała przysiąść mi się obok niej. Zostałam przedstawiona wszystkim po kolei, no i wreszcie poznałam Lucasa. Rzeczywiście chłopak był przystojny. A mówiąc konkretniej- ciemny blondyn o brązowych oczach z ładnym uśmiechem. Chłopak wydawał się bardzo sympatyczny, z resztą całe towarzystwo takie było. Mięliśmy wiele tematów do rozmowy, co chwila ktoś rzucał coś zabawnego i wszyscy się śmialiśmy. W pewnym momencie Lucasowi zadzwonił telefon.
- Alex zadzwonił. Jest dziesięć minut drogi stąd i prosił mnie żebym po niego pojechał. – oznajmił wszystkim i udał się w stronę wyjścia.
***
Po niespełna piętnastu minutach Lucas pojawił się znowu, ale nikogo z nim nie było.
- Gdzie Alex ? – zapytała Emma.
- Za chwilę przyjdzie. Musiał skoczyć do łazienki. – odpowiedział chłopak, po czym znów zajął miejsce obok mojej przyjaciółki.
- Hej, Alex tutaj ! – zawołała przyjaciółka
Odwróciłam się by zobaczyć do kogo należy to imię... Oniemiałam. Szczęście, że w tym momencie niczego nie piłam, bo z pewnością wypluła bym całą zawartość znajdującą się w moich ustach. Wysoka sylwetka i charakterystycznie ułożone ciemne włosy od razu przypomniały mi tamten wieczór. To on. To on podpalił ten budynek i to on mi groził tamtego dnia. Nie chciałam pokazać po sobie zdenerwowania, ale kiedy zdałam sobie sprawę, że siedzę najbardziej z kraja i tylko obok mnie jest wolne miejsce, zaczęłam panikować. Nie chcąc pozwolić, by chłopak przysiadł się obok mnie, musiałam coś wymyślić. Wstałam z miejsca i udałam się w stronę damskiej toalety. Zaraz za mną udała się Emma.
- Co się stało ?- zapytała zdezorientowana.
- To on. - Przyjaciółka nadal patrzyła pytająco- To on był tam wtedy wieczorem. To on podpalił tą bibliotekę i zabronił mi o tym mówić.
-Co ? Alex ? Nie, to nie możliwe...
- Jestem w stu procentach pewna, że to on. Widziałam go z bliska i bardzo dobrze pamiętam jak wyglądał. - Patrzyłam na Emmą, czekając jak zareaguje.
- Wiesz, nie przejmuj się nim. Bawmy się dalej... Przecież nic ci nie zrobi, on taki nie jest. Mówiłam ci już wcześniej, że ta cała groźba to na żarty pewnie była. - chyba zupełnie nie zrozumiała powagi sytuacji. Liczyłam, że będzie chciała wrócić ze mną do domu, a tymczasem dalej namawiała mnie na powrót do stolika.
- Rób co chcesz . Ja wracam.- powiedziałam stanowczo i odwróciłam się w stronę wyjścia.
-Hej, czekaj ! Wracasz do domu, bo on tutaj jest ? Proszę cię… Miałyśmy się świetnie bawić. To miał być super początek roku szkolnego, więc nie pozwolę, żebyś wyszła, szczególnie taka niezadowolona. Dlatego teraz wyjdziemy z tej łazienki, wrócimy do stolika i wszystko będzie fajnie. Rozumiemy sie ?
- Nie. – nadal stałam przy swoim.
- Charlotte, no proszę …- Emma nie dawała za wygraną. – Charlotte , noo… Charlie … Proooszę… Charlie... Obiecuję, że jak się do ciebie zbliży to będzie miał ze mną do czynienia. Charlotte, no proszę. Ładnie proszę.