Jessie
Dotarłam do portu. Rozglądałam się za rozkładem odpływów i przypływów promów. W końcu zauważyłam interesującą mnie tabliczkę. Prześledziłam informacje na niej zawarte, po czym spojrzałam na widoczny stąd zegar.
- Prom odpływa za pół godziny... - mruknęłam do siebie - a następny przypływa dopiero po czternastej... Więc musimy zdążyć na ten. - powiedziałam cicho, po czym zawróciłam w stronę miasta.
Przeszłam przez parę uliczek i wróciłam do Jamesa. Powiedziałam mu, że niedługo mamy prom i musimy się pospieszyć.
- Czekaj - zatrzymał mnie mój przyjaciel, kiedy chciałam już wyjść z uliczki. - A co z biletami?
- Pojedziemy na gapę, a co myślałeś?
- Jessie, nie wpuszczą nas bez biletów.
- A muszą nas wpuszczać?
- Sprawdzają to przy wsiadaniu, nie da się tego od tak obejść - powiedział James pstrykając palcami.
- Eh... - westchnęłam. - Będziemy się tym martwić później.
*
Weszliśmy do portu. Na prom wchodziło dużo ludzi, wszyscy rzeczywiście pokazywali bilety przed wejściem na statek.
- Proszę bardzo, martw się tym teraz. - powiedział mój przyjaciel. W jego głosie było słychać irytację.
- Wymyślimy coś... Albo improwizujmy.
- Improwizujmy? Co masz zamiar zrobić?
- O to się nie martw - odpowiedziałam pstrykając go w nos.
Podeszłam do biletera przyjmując minę zbitego psa. Zakryłam usta dłonią i zaczęłam mówić.
- Musi mnie pan wpuścić - powiedziałam płaczliwym głosem.
- A ma panienka bilet?
- Nie mam, zostały wykupione, ale musze jechać - powiedziałam rozpaczliwie.
- Dlaczegóż to, panienko?
- Mam operację, ja muszę popłynąć!
- Niestety, nie mogę panienki wpuścić. - powiedziałz niewzruszoną miną.
- A gdzie się podziała zwyczajna, ludzka dobroć? Musi to pan dla mnie zrobić!
- Niestety nie mogę - powiedział nachylając się do mnie lekko. - Mam własne życie i wolę nie ryzykować straty pracy.
Oddaliłam się widząc, że nic nie zdziałam. Wróciłam za budkę, gdzie czekał na mnie James.
- I co? - powiedział bez większego entuzjazmu.
- I nic - przeklnęłam pod nosem, po czym kopnęłam leżącą nieopodal skrzynkę. - nie udało mi się.
- Czyli tak jak myślałem... Chodź, zrobimy to inaczej.
- Co masz na myśli? - spytałam zdziwiona.
- Pobawimy się w klejnoty.
- Co? - odsunęłam się trochę. - James, czy ty się dobrze czujesz?
- Ta. Po prostu mam lepszy plan niż ty. - powiedział uśmiechając się.
- Mów po ludzku. - odpowiedziałam ostrym głosem.
- Oprócz promów odjeżdżają stąd statki z towarem. Załadujemy się na jeden i przepłyniemy. - wzruszył ramionami, jakby to było oczywiste.
YOU ARE READING
Forever R
FanfictionTrójka przyjaciół przemierza świat jako zespół R - jeden z wydziałów organizacji przestępczej. Od dłuższego czasu wiedli monotonne życie pełne porażek. Mimo braku luksusów nie narzekali, mieli siebie. Jednak pewnego dnia wszystko zaczęło się komplik...