Rozdział V: Żegnaj, Meowth!

315 43 43
                                    

James

Wysiedliśmy z samochodu szefa i kierowaliśmy się w stronę centrum.

To miasto było przepiękne nocą...

Na bezchmurnym niebie świeciły gwiazdy oraz okrągły księżyc. Na budynkach neony iskrzyły się teczą kolorów. Alejki prowadzące do tutejszej sali migotały światłami ulicznych lamp odbijających się w błękicie fontanny.

Krótko mówiąc: Cudny widok.

- Może wejdziemy gdzieś na kolację?

- Dobry pomysł. Może pójdziemy tam? To miejsce przyjemnie wygląda.

Poszliśmy do przytulnej kawiarenki. Zamówiliśmy rogaliki i kawę. (Kolacja idealna dop. autorki)

Siedliśmy na tarasie. Mimo późnej godziny, nie było zimno. Właśnie za to uwielbiam letnie wieczory...

Jeden rogalik nagle zniknął z talerza. Żadne z nas nie mogło go wziąć. Zauważyłbym to...

Spojrzałem pod stół. Tam siedział pokemon!

- No chodź malutki, nie bój się - powiedziałem, podając mu rogalika.

Teraz musiałem działać szybko. Wziąłem pokeball i rzuciłem w stworka.

Dobrze, że nie oddałem pustych pokeballi!

- James, co ty robisz pod tym stołem?

- Złapałem Inkaya!

- Inkaya?

- Tak, zobacz.

Wywołałem mojego nowego przyjaciela. W sumie, byliśmy niedaleko regionu Kalos, więc nie byłem zdziwiony obecnością pokemona z tamtego regionu.

- Ładny pokemon!

- Inkay, wracaj!

*

Po skończonej kolacji poszliśmy do parku.

- Poczekajcie tu na mnie, zaraz wrócę.

- Gdzie idziesz Meowth?

- Sprawdzić jedną... rzecz.

Usiedliśmy na ławce. Naprzeciwko nas stała fontanna, z za której błyszczał bilboard reklamujący jakąś komedię romantyczną.

Czekaliśmy na Meowtha już jakiś czas. Zobaczyłem, że Jessie zasypia. Po chwili opierała głowę o moje ramię pogrążona w głębokim śnie.

*
Otworzyłem oczy. W sumie nie wiem, kiedy je zamknąłem. Był już ranek. Słońce świeciło na niebie.

Jakaś para staruszków szła alejką. Usłyszałem, jak rozmawiają.

- Spójrz Edwardzie, dokładnie tak samo jak my kiedyś. Jaka słodka z nich para...

- Oh, Bello, mów troszkę ciszej. Wydaje mi się, że ta dziewczyna śpi...

- Ma tak opiekuńczego chłopaka...

Stop. Co!? Ja i Jessie? Razem? Nie, nie nie i jeszcze raz nie. To nie mogłoby się udać!

Dlaczego ta para pomyślała, że jesteśmy razem? Jessie tylko opiera się o moje ramię...

- Huh? Już rano?

- Tak Jessie. A Meowth nadal nie wrócił...

- Idioto, śpię obok was na ławce. A raczej spałem...

- Gdzie tyle byłeś?

- Byłem niedaleko. Widziałem studio iluzji, więc zapytałem o pracę...

Forever RWhere stories live. Discover now