Rozdział XXIX: Szukanie winnych

179 31 32
                                    

James

- Niniejszym skazuje pana Jamesa na osiem lat więzienia.

Nie wierzyłem w to, co słyszałem. Poczułem, jak łzy napływają mi do oczu. Jedna z przezroczystych kropli spłynęła po poranionym policzku.

Mój wzrok padł na Jessie. Moja przyjaciółka przytulała się do Susanne i Erica. Pomyślałem wtedy, że nie mogę płakać. Muszę pokazać, że jestem silny. Dla Jessie.

Przecież dla niej to musi być ciężkie... Ja tracę wolność, ona traci mnie.

Strażnik chwycił mnie za ramię i pociągnął w stronę drzwi. Powłóczyłem bolącymi nogami. Opuchnięta kostka bolała przy każdym kroku. Mimo to, zaciskałem powieki powstrzymując łzy. Powtarzałem w myślach, że to dla Jessie.

Kiedy tylko przekroczyłem próg sali i usłyszałem trzask drzwi za mną, pozwoliłem łzom pływać po policzkach. Najwyższy strażnik widząc krople uosobiające mój smutek i ból, skinął ręką do swojego kompana po czym zajął jego miejsce kładąc mi dłoń na ramieniu.

- Wiem, że to dla ciebie ciężkie - powiedział.

- Muszę odpowiedzieć za to, co zrobiłem. I dobrze o tym wiem.

Chris, bo tak miał na imię, był najbardziej "ludzkim" strażnikiem. Można powiedzieć, że rozumiał więźniów. Byłem wtedy w areszcie dwa dni, a przeszedłem przez piekło. Zawsze, gdy miałem problem, on przychodził i pomagał mi opatrywać rany, czy pocieszał. Tak naprawdę mogłem liczyć tylko na niego i na więźnia, który zagadał do mnie pierwszego dnia - Hucka. Inni nie byli godni zaufania...

Doszliśmy do radiowozu. Wsiadłem do samochodu zajmując miejsce z tyłu. Po mojej prawej stronie usiadł Chris. Wóz ruszył. Spojrzałem kątem oka w lusterko w samochodzie. Stwierdziłem, że moja twarz wyglądała okropnie. Miałem poraniony policzek, rozciętą wargę i podbite oko. Nigdy nie wyglądałem aż tak źle.

Po około piętnastu minutach dojechaliśmy do budynku zbudowanego z kamienia. Otaczał go wysoki mur obkrążony drutem kolczastym od góry. Więzienie.

Podeszliśmy do wielkiej bramy. Strażnik otworzył ją i wprowadził mnie do środka.

Widząc wszystkie te kamienie, z których zbudowane są ściany, płyty ułożone w coś na kształt chodnika... Świadomość, że ten widok będzie mi towarzyszył przez następne osiem lat była wykańczająca i... Smutna. Jedyne na co miałem teraz ochotę, to usiąść i płakać. Ale tutaj, nie możesz pokazać swojej słabości. Ja o tym nie wiedziałem. I teraz tego żałuję.

Eric

Odprowadziłem Jessie do jej pokoju. Usiadła na kanapie tyłem do mnie. Widziałem, że się trzęsie. Podszedłem bliżej i zająłem miejsce obok niej. Usłyszałem cichy szloch.

- On na to nie zasłużył - wyszeptała przez łzy.

- Wiem... Czuję się winny... Gdybym za tobą poszedł...

- To nie twoja wina. Zrobiłeś, co mogłeś.

Miałem ochotę dalej obwiniać siebie, ale wiedziałem, że to nic nie da. Mógłbym co najwyżej jeszcze bardziej zdołuję Jessie.

Siedziałem przytulając moją ukochaną. Otaczało nas milczenie wyrażające ból i smutek. Dosłownie czułem jej rozpacz z powodu utraty przyjaciela.

- To moja wina - przerwała ciszę.

- Ty nie jesteś winna.

- Jestem! Gdybym nie pakowała się do łóżka z nowo poznanym facetem nic by się nie stało! - krzyczała.

- Iwo... - szepnąłem. - On... On zabawił się twoimi uczuciami. I zaufaniem.

- Gdybym nie była głupią puszczalską...

- Nie jesteś - przerwałem jej.

Jessie odwróciła się i płakała przytulona do mnie. Muszę coś zrobić... I chyba nawet wiem co.

James

Siedziałem w celi. Szare, kamienne ściany otaczały mnie z każdej strony. Zimna podłoga nie dodawała uroku temu miejscu.

Tak naprawdę, byłem w jedynym miejscu w więzieniu, gdzie mogłem pokazywać swoje prawdziwe emocje. Mogli mnie tu zobaczyć tylko Huck i Chris. Na szczęście to on pilnował naszej celi.

- Zapraszam na stołówkę, smutasy - uśmiechnął się do nas Chris otwierając drzwi - Obiad czeka.

- Już idziemy... - powiedziałem zrezygnowanym głosem.

Wstałem z podłogi i podszedłem do drzwi. Pomyślałem, że to za niedługo będzie dla mnie rutyna. Codzienność. Moje myśli zajmowały tylko dwie rzeczy. Perspektysa ośmiu lat tutaj i... I Jessie. Martwiłem się, jak sobie z tym poradzi... Z utratą mnie.

-  Hej - zawołał do mnie Chris - Wiem, że jest ci ciężko...

W odpowiedzi uśmiechnąłem się i pokazałem, że jest dobrze. Tak naprawdę nie było, ale nie chciałem go martwić. Chris jest naprawdę równym gościem. 

Przeszedłem przez korytarz po czym przekroczyłem próg stołówki. Usiadłem w rogu, przy, według Hucka, zawsze pustym stoliku. Nie musiałem zbyt długo tu być, a już oberwałem ziemniakiem. Więźniowie wyraźnie wzięli mnie sobie za cel. Musiałem pokazać, że jestem silniejszy. Nie denerwować się, nie reagować. Wszystko, żeby tylko nie dać im satysfakcji. Może się odczepią...

Strażnicy ogarnęli rzucających jedzeniem i nałożyli na nich jakieś kary. O ile tutaj mogłem czuć się względnie bezpieczny, jest parę miejsc, gdzie pilnujący nas nie są w stanie zatrzymać agresorów. Między innymi stąd wzięły się rozcięcia na policzku i siniaki. Dwa dni były piekłem... Nie wiem, jak przeżyję osiem lat tutaj. Naprawdę nie wiem.

Eric

Wstałem kładąc Jessie na kanapie i przykrywając ją kocem. Wykończona płaczem zasnęła w moich objęciach. Wstałem i zerknąłem na telefon mojej ukochanej. Powtórzyłem w myślach to dla niej, po czym zajrzałem w kontakty. Jako ulubione zaznaczony był numer Jamesa, mój i Susanne. Spisałem ten ostatni do mojej komórki po czym zadzwoniłem.

*5 minut później*

- Szybko przyjechałaś.

- Tak, akurat szłam w tym kierunku.

- Z jakich powodów, jeśli mogę spytać? - zapytałem z nutką ciekawości w głosie.

- Chciałam prosić cię o pomoc... Chcę odbić Jamesa, a ty wyglądasz na hakera. Mógłbyś się przydać.

- Szczerze mówiąc, też wpadłem na ten pomysł... I też szukałem pomocy w realizacji go.

- W takim razie, sprawa jest prosta. Opracujemy plan i gotowe. Jessie też pomoże, prawda? - powiedziała, wstając.

- Czekaj! - zatrzymałem ją. - Jessie... Ona... To nie najlepszy pomysł. Ona nie pomoże.

- Dlaczego!? To jej przyjaciel!

- Tak... Ale jest zdołowana. Nie wychodzi z pokoju. Tylko płacze. I śpi, kiedy braknie jej sił i łez. Mało co je. Nie uśmiecha się... Ona się w ogóle nie uśmiecha! - poczułem, jak łzy napływają mi do oczu.

- Spokojnie... Przejdziemy przez to razem. Odbijemy Jamesa. Nie martw się.

______________________________________

Helloł maj friends

Coraz bliżej końca :c

Rozdziały jeszcze nie są policzone, ale zostało ich niewiele... Tak myślę. Chyba, że znowu wpadnie mi do głowy pomysł na nowy wątek XD

Dalej współpracuję z anula101 <3
Kc ziemniakuuuuu

Przypominam, że jeszcze ok. 50 wejść i wrzucam special ^^

Do przeczytania! :D

PS: Jak się podoba nowa okładka? ;D

Forever ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz