Rozdział XIX: Morderca

282 30 59
                                    

James

Wracaliśmy do domu Meowtha. Mój przyjaciel dał nam klucze, zaś sam pozostał jeszcze na imprezie.

Weszliśmy do budynku i odnaleźliśmy odpowiedni pokój. Jak to miło, że Meowth pozwolił nam tu przenocować...

W pomieszczeniu stały dwa łóżka, komoda, kanapa oraz szafa. Ściany pomalowano na delikatny błękit. Na jednej z nich wisiał dość duży telewizor. Czarną podłogę zdobił biały, puchaty dywanik. (Nie pytać, co ja mam z tymi dywanikami XD dop. Autorki)

Jessie usiadła na kanapie. Zdjęła buta (drugi został w klubie) i rzuciła nim w kąt pokoju. Oparła łokcie na kolanach, a głowę na dłoniach. Cicho westchnęła.

Usiadłem obok niej. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem. Odwróciła głowę w stronę ściany.

- Jessie, co się stało? Zniknęłaś na dość długo.

- Nic. - wymamrotała.

- Przecież widzę...

- To przez Iwo! Przez tego pieprzonego dupka!

- Zrobił ci coś? - Jeśli odpowiedź brzmiałaby ,,tak", byłbym gotów znaleźć tego Iwo i nieźle mu dołożyć.

- Nic mi nie zrobił.

- To czemu wyglądasz tak, jak wyglądasz?

- Przespałam się z nim, dobra!? Koniec tematu.

Nie wierzyłem w to, co słyszałem. Jessie była na tyle głupia, żeby iść do łóżka z facetem poznanym w klubie!?

Wtedy do głowy wpadła mi przerażająca myśl.

- Jessie, czy... Czy ty możesz być...

- W ciąży? Nie, aż taka głupia nie jestem.

Kamień spadł mi z serca.

Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy. Oparłem się o poduszkę. Moje powieki robiły się strasznie ciężkie. Zamknąłem oczy i po chwili zasnąłem.

Meowth

Przemierzałem w samotności ulice. Drogę przede mną oświetlały latarnie.  Skręciłem w trzecią uliczkę od wielkiego szyldu reklamującego szampon dla pokemonów.

Wyjąłem klucze i przekręciłem je w drzwiach. Zamek wydał charakterystyczne kliknięcie, a ja wszedłem do budynku.

Chcąc zobaczyć, czy Jessie i James trafili do dobrego pokoju, udałem się do drugiego korytarza po lewej.

Nacisnąłem na klamkę. Drzwi były otwarte.

Wszedłem do środka. Na kanapie siedziała Jessie. Opierała się o Jamesa. Zauważyłem, że trzyma go za rękę. Wyglądali słodko, śpiąc w takiej pozycji...

Ale zaraz. Czy to możliwe, żeby byli parą? Nie, to nie ma sensu... Jessie i James? Razem? To się w życiu nie uda! A szkoda...

Poszedłem do swojego pokoju. Położyłem się w swoim wygodnym łóżku i prawie od razu zasnąłem.

Jessie

Otworzyłam oczy. Po chwili ponownie je zamknęłam, bo oślepiło mnie światło. Czułam przyjemne ciepło dłoni między moimi palcami. Odczekałam chwilę i ponowiłam próbę otwarcia oczu. Dość szybko przyzwyczaiłam się do światła.

Zobaczyłam, że trzymam dłoń Jamesa.
- Ja tak spałam? Jakim cudem? - powiedziałam szeptem wstając.

Ubrałam się. Kiedy wróciłam, James siedział przy stole.

- Meowth tutaj był. Zaprosił nas na śniadanie do kawiarni. - powiedział uśmiechając się do mnie.

Meowth jest dla nas taki miły! Podoba mi się to.

*

Wyszliśmy przed budynek. Po chwili dołączył do nas Meowth. Szliśmy uliczkami. Nasz pokemonowy przyjaciel prowadził. Po około piętnastu minutach dotarliśmy do celu.

Usiedliśmy przy jedynym wolnym stoliku - Blisko okna, za którym znajdował się początek bocznej uliczki.

Podszedł do nas kelner. Standardowo zapytał co zamawiamy, po czym odszedł. Zażyczyłam sobie latte oraz naleśników z dżemem.

Meowth wstał i udał się po zamówione rzeczy.

Nagle usłyszałam dziwny dźwięk. Tak jakby... Stłumiony krzyk.

- James, zaraz wracam.

Mój przyjaciel pokiwał głową. Wyszłam z kawiarnii i pobiegłam w stronę bocznej uliczki. Krzyk był głośniejszy. Wbiegłam do jednego z zaułków. Z przerażeniem zobaczyłam, że na ziemi leży Susanne, a ten pieprzony dupek zwany ,,Iwo'' dobiera się do niej!

- Nudzi ci się!? Nie masz lepszych zajęć, niż gwałcenie bezbronnych dziewczyn!?

- O, kogoż ja widzę... Jessie. Pamiętam cię, ale krzycz ile chcesz. I tak dopnę swego.

O nie. Miarka się przebrała. Podeszłam do niego i zamachnęłam się pięścią. Oberwał w sam środek lewego policzka.

Zatoczył się, po czym z twardą miną zaczął się do mnie zbliżać. Chwycił mnie za bluzkę i pociągnął do swojej twarzy.

- Tak nie będziemy pogrywać, suko.

Zamierzył się na mnie. Zamknęłam oczy czekając na cios.

James

Jessie podejrzanie długo nie wraca... Chyba powinienem sprawdzić, czy nic jej nie jest.

Wstałem od stolika i wyszedłem z kawiarnii. Udałem się szybkim krokiem w stronę zaułka, w którym zniknęła moja przyjaciółka.

Usłyszałem jakiś głos.

- Tak nie będziemy pogrywać, suko.

Bez zastanowienia wbiegłem do ślepej uliczki. Jakiś blondyn chciał uderzyć Jessie!

- Nie dotykaj jej!

- Bohater się znalazł... W takim razie, trochę się zabawimy. - odtrącił Jessie w stronę leżącej na ziemi dziewczyny. Z przerażeniem stwierdziłem, że była to Susanne!

Moja przyjaciółka sprawdziła, czy Sus oddycha. Z leżących tam kawałków materiału zaczęła robić opatrunki na jej ranach, więc na szczęście żyła.

W tym czasie blondyn sięgnął do kieszeni. Wyjął z niej pistolet.

- Koniec pieśni, bohaterze.

- Jeszcze nie! - kopnąłem go, a jego broń upadła mi pod stopy. Wziąłem ją do ręki i wycelowałem w tego wariata. - Kimkolwiek jesteś, nie uda ci się!

- Tak pogrywasz? Mam plan  awaryjny... Z za paska wyjął nóż i obrócił się w stronę dziewczyn. - I jestem Iwo.

Iwo. To ten dupek, który przespał się z Jessie!

Złość osiągnęła u mnie stan krytyczny. Niewiele myśląc nacisnąłem spust posyłając pocisk prosto w klatkę piersiową Iwo.

Pistolet wypadł mi z dłoni. Nogi się pode mną ugięły. Nie mogłem uwierzyć w to, co zrobiłem. W oczach zaczęły zbierać mi się łzy.

Ja zabiłem człowieka.
______________________________________

Hejo!

Uuuu... Powiało grozą. #TeamZabićIwo stał się prawdą...

Dalej współpracuję z anula101 ^^

Rozdział trochę krótki, ale ja strasznie przeżywam to, co piszę, więc muszę trochę ochłonąć XD

Do przeczytania!

Forever RWhere stories live. Discover now