*Rozdział dedykuję kropka_w_paski*
Eric
- Co? Zwariowałaś!? To zbyt niebezpieczne! Prędzej nas wpakują, niż go wyciągniemy! - powiedziałem, gdy Susanne przedstawiła mi swoją wersję planu działania.
- Bez ryzyka nie ma zabawy - odpowiedziała z poważną miną. - Wchodzisz w to?
- Czekaj... - zawahałem się. - Jeszcze raz powtórz plan.
- Włamiesz się do systemu i wykradniesz plan więzienia z imionami więźniów oraz pilnujących ich strażników. To powinno ułatwić sprawę - słuchałem jej z poważną miną. - Wykorzystamy te informacje i odbijemy Jamesa.
- Ale... Chcę pomóc, ale jeśli trafię do więzienia, stracę Jessie...
- To pójdę sama.
- Poradzisz sobie? - zapytałem zduszonym głosem. Było mi wstyd, że jestem takim tchórzem...
- James uratował mnie przed Iwo. Czas się odwdzięczyć.
Susanne już chciała wstać, ale złapałem ją za rękę. W mojej głowie kłębiło się zbyt dużo myśli. Ten mętlik odbierał rozsądek i nie pozwalał podjąć decyzji, ani logicznie myśleć.
- Nie pozwolę ci pójść samej. James to też mój przyjaciel. I bohater - słowa, które wypowiadałem dyktowało serce. Nieprzemyślane. Prawdziwe. Szczere. - Nie zasłużył na taki los. Nie on...
- I to rozumiem! - wykrzyknęła Susanne klepiąc mnie w plecy. Chociaż ona zachowała resztki optymizmu... - Wyruszamy za dwie godziny.
Spojrzałem na zegar. Była dokładnie dwudziesta, więc uwzględniając czas podróży, będziemy na miejscu około dwudziestej trzeciej.
*
Staliśmy pod budynkiem więzienia. Oddychałem głęboko. Miałem wrażenie, że nogi trzesą mi się tak bardzo, że jest to widoczne. Czułem, jak emocje górują w tym momencie nad rozsądkiem. Strach przed złapaniem pomieszany z determinacją, by uratować Jamesa ogarniał całe moje ciało. Zamknąłem oczy i po raz kolejny wciągnąłem powietrze nosem po czym powoli wypuściłem je ustami.
Susanne siedziała w krzakach znajdujących się na prawo od drzwi frontowych. Znajdowała się na tyle blisko, że mogłem zobaczyć jej wyraz twarzy. Determinacja i zaciętość były zmieszane ze stoickim spokojem. Dało się je odczytać z zaciśniętych ust, które zmieniły się w cienką linię oraz z lekko zmarszczonych brwi. Z pod przymkniętych oczu mogłaby strzelać piorunami.
Spojrzała w moją stronę. Kiwnąłem głową, by dać jej znać, że jestem gotowy. Nie była to prawda. Trzęsłem się jak galaretka. Byłem przerażony.
Susanne kiwnęła ręką w moją stronę, dając znak, bym działał. Przemknąłem po cichu do środka budynku. Była to drobnostka w porównaniu do trudu pokonywania muru i niezauważalnego przemykania przez plac oświetlony prawie z każdej strony.
Przedostałem się przez kilka pomieszczeń i znalazłem się pod drzwiami pewnego rodzaju sterowni, bazy danych. Zajrzałem ostrożnie do pokoiku. Stało w nim biurko, na którym umiejscowiono trzy monitory oraz fotel obrotowy. Na nim, tyłem do mnie siedział strażnik.
Sięgnąłem do kieszeni. Z pojemniczka wyciągnąłem małe zawiniątko. Był to wacik nasączony mieszanką substancji, które na jakiś czas pozbawią strażnika przytomności.
Odetchnąłem głęboko i przystąpiłem do działania. Ostrożnie przeszedłem przez drzwi, które skrzypnęły głośno. Zamarłem. Na szczęście strażnik nic nie usłyszał, bo miał na sobie słuchawki.
ВЫ ЧИТАЕТЕ
Forever R
ФанфикTrójka przyjaciół przemierza świat jako zespół R - jeden z wydziałów organizacji przestępczej. Od dłuższego czasu wiedli monotonne życie pełne porażek. Mimo braku luksusów nie narzekali, mieli siebie. Jednak pewnego dnia wszystko zaczęło się komplik...