Rodział III: Pomyłka

333 41 29
                                    

Jessie

Szliśmy jak najdalej od tamtego miejsca. Jeśli ktoś się zorientuje, będziemy mieć prawdziwe kłopoty.

- James, możesz mi wytłumaczyć co ty robisz?

Mój współpracownik zaczął wyciągać bliżej nie określony przedmiot z ziemi.

- Tu jest prawdziwy skarb!

- To pieniądze?! Biżuteria?!

- To kapsel z 1956 roku!

- Co?

- Kapsel.

- I o to tyle zachodu!?

- To świetny kolekcjonerski okaz! Czy ty wiesz, ile jest wart!?

- Skoro jest taki drogi, to go sprzedaj.

- W życiu!

I zrozum tu człowieku Jamesa. Ciężkie jest życie w zespole R...

Na szczęście to ja tu jestem szefową. Od zawsze miałam zdolności przywódcze!

- James, zostaw to i chodź.

- Już... Prawie...

- James, odpuść.

- Mam!

- Dobra, masz to chodź.

- Już idę...

James to naprawdę uparty kolekcjoner. Może kiedyś pójdzie po rozum do głowy i sprzeda te wszystkie kapsle...

- Zobaczcie!

- Co?

- Tam, na ścieżce!

- To głupki!

- Chowamy się!

Obserwowaliśmy ich. Szli razem ze swoim cennym Pikachu...

- Te dwie niecnoty...

- To kłopoty.

- Zespół R!

- By uchronić świat od dewastacji...

- By zjednoczyć wszystkie ludy naszej nacji...

- Miłości... Bla, bla, bla. Tak, wiemy.

- Ej! Nie daliście nam dokończyć!

- Bo nie ma po co...

- Uhhh! Arbok, walcz!

- Wobbuffet!

- Wracaj do pokeballa!

James

I znowu wpadliśmy na głupków. Czemu musimy mieć takie szczęście i pecha równocześnie!?

Walka pokemon. Będziemy walczyć z Pikachu i zapewne przegramy...

- Wobbuffet!

- Znowu!? Wracaj do pokeballa!

Jess jest słodka kiedy się złości... Opanuj się! Jessie!? Słodka!? Chyba zaczynam świrować... I gadać do siebie.

- James, może byś się ruszył i mi pomógł!?

- Co? A tak, Weezing, atakuj!

- Noctowl! Wybieram cię! Rozwiej dym!

- Staryu, atak wodną bronią!

- Arbok, atak blokukący!

- Pikachu, elektrowstrząs!

- Zespół R znowu błysnął!

I znowu lecimy... Żeby było śmieszniej, Meowth nadal się nie odezwał... Musimy dowiedzieć się o co chodzi!

Wylądowaliśmy na drzewie. Byłoby to w sumie dość miękkie lądowanie, gdyby nie jeden istotny fakt.

Wpadliśmy na sosnę.

Bolesne przeżycie.

Zeszliśmy z nieszczęsnego drzewa i zaczęliśmy próby wyciągnięcia z Meowtha choć jednego słowa. Kto by pomyślał, że będzie mi brakowało jego paplaniny...

- No dobra. Na razie wiemy, że po dobroci się nie odezwie.

- To użyjmy siły!

- Jess, to chyba nie najlepszy pomysł...

- To bardzo dobry pomysł. I nie mów do mnie ,,Jess", to wkurzające.

Nie ma sensu się kłócić... Z Jessie nie wygrasz... Ugh! Znowu gadam do siebie...

- Spróbujmy...

- Przywal mu!

- Tak po prostu?

- Nie, po krzywemu. Walnij go i tyle.

- No dobra...

Lekko dotknąłem Meowtha, po czym delikatnie go udeżyłem. Nie potrafię walnąć przyjaciela... Nie bez powodu. Jak mnie wkurzy to co innego.

- Odsuń się sieroto.

- I kto to mówi...

- Uważaj do kogo i co ty mówisz!

Jestem wredny. Wiem o tym.

Byłem pewny, że oberwę, ale Jessie za bardzo skupiła się na znęcaniu się nad Meowthem.

- O-dez-wij się!

Między każdą sylabą nasz pokemonowy przyjaciel obrywał z liścia. Trochę mi go było szkoda...

- Ogłuchłeś?!

- Raczej zaniemówił...

- Przywalić tobie, tak dla odmiany?!

- Już jestem cicho...

Moja współpracowniczka wróciła do swojej ,,pracy".

*

Po dość długim czasie (zdążyłem wypolerować wszystkie moje kapsle, a moja kolekcja to 698 sztuk!) Jessie się poddała.

- Mam dosyć. Rozegramy to inaczej...

Jess dość dziwnie się uśmiechnęła. To było połączenie miny psychopaty i zawodowego zabójcy...

Naprawdę. Można było się jej przestraszyć...

- Arbok, wychodź...

A więc jednak się nie poddała...

Jessie zaczęła znęcać się nad Meowthem. Przy którymś uderzeniu, nasz pokemonowy współpracownik wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, upadł na ziemię i błysnął.

Po chwili, na naszych oczach zmienił się w różowego stworka z głupim wyrazem twarzy.

- DITTO?! PODŁOŻYLI NAM DITTO!?

- Jess, uspokój się...

- Miałeś tak do mnie nie mówić!

Mówiłem już, że Jessie ma twardą rękę? Po raz kolejny się o tym przekonałem...

*

Po długich próbach udało mi się uspokoić Jessie.

No dobra, ,,uspokoić" to trochę za mocne słowo...

Przynajmniej przestała rzucać czym popadnie... Naprawdę rzucała wszystkim! Nawet moim butem...

- Chodźmy Jess...ie

- No. Udało ci się.

- Trzeba odbić Meowtha!
______________________________________

Hej!

Wyjątkowo krótki rozdział, heh.

Ale jest  :-)

Zagadka niemego Meowtha rozwiązana!

Kto by pomyślał, że to Ditto?

Jakie były wasze teorie spiskowe?

Następny rozdział będzie ciekawszy ;-)
Pozdro!  :-D

Forever RWhere stories live. Discover now