Rozdział XXXI: Dziennik

170 29 28
                                    

Eric

Strażnik podszedł do mnie powoli. Na jego twarzy było wymalowane zdziwienie.

- E-eric... Co ty tutaj robisz? - Powiedział zmartwionym głosem.

- My... Musimy wyciągnąć Jamesa.

- Dlaczego? Eric, dlaczego tu wracasz? To nie jest dobra ścieżka... Gdzie twoje marzenia? Gdzie? - W jego głosie słyszałem to, czego się bałem. Zawód. Był mną zawiedziony.

- Marzenia nie zniknęły - po policzku spłynęła mi łza - Skończyłem studia, mam kochającą dziewczynę, która...

- Która co?

- Która jest załamana. James to jej przyjaciel. I mój. On nie dostał tego, na co zasługuje. Zabił Iwo ratując Susanne i Jessie! - prawie krzyczałem, a po policzkach płynęły mi łzy. - Jest bohaterem. Nie to co ja... - spuściłem wzrok.

- Eric... - Chris podszedł i mnie przytulił, klepiąc przyjacielsko po plecach.

- Jesteś mną... Zawiedziony?

- Co? - odsunął się, żeby spojrzeć mi w oczy. - Nie. Znając całą historię... Nie. Kiedy miałem tylko kawałek całości i cię zobaczyłem, przyznam, że tak. Byłem zawiedziony. Ale wiedząc, że robisz to dla przyjaciół i dziewczyny... W imię miłości... Pomogę wam.

- Dzięki, Chris - uśmiechnąłem się i spojrzałem na Susanne. Była w ciężkim szoku.

- Ale wy... Ty? Ja? To znaczy... Strażnik pomoże nam wydostać więźnia!?

- Eee... Tak. - powiedziałem, patrząc na Susanne. W dalszym ciągu była zdziwiona postawą Chrisa.

- Powiem tak; niezły strażnik. - stwierdziła po chwili.

- No niezły, a ty jeszcze narzekasz - mrugnął do niej Chris. - Pomogam wam z paru powodów.

- Jakich? - spytała zaciekawiona Susanne, przybliżając się o krok do uśmiechniętego strażnika.

- A co to, spowiedź? - zaśmiał się. - Przepraszam, ale nie poznałem księdza, bardzo trafiony kostium - mówił z wielkim uśmiechem na ustach, kłaniając się lekko. Susanne westchnęła. - A tak na poważnie...

- To ty umiesz być poważny? Nie gadaj! - przerwałem mu.

- Ha ha, bardzo śmieszne - powiedział sarkastycznie. - Pierwszym powodem jest opowiedziana przez was historia. Sąd nie powinien, moim zdaniem, skazywać kogoś za samoobronę, a co dopiero za ratunek dwóch dziewczyn - tu spojrzał na Susanne - Z tego co widzę, pięknych - wywróciła oczami, na co Chris uśmiechnął się. - Drugim powodem jest sam James. Niestety, więźniowie zazwyczaj nie lubią "nowych"...

- Co masz na myśli? - zapytałem zmartwiony.

- Powstał tu pewnego rodzaju gang, elita. Szef tej grupy zawsze martwi się o swoje stanowisko, więc walczy z potencjalnym konkurentem. I tutaj ma miejsce jeden z trzech scenariuszy.

- Czyli? - spytała Susanne. Na jej twarzy widoczne było zaciekawienie, co można zauważyć po lekko rozwartych ustach i delikatnie podniesionych brwiach.

- O tym miałem zamiar powiedzieć. Jeśli nowy pokona szefa, obejmuje jego stanowisko. Drugim scenariuszem jest triumf obecnego lidera gangu, lecz z pewną trudnością. Wtedy najczęściej wcielają takiego osobnika do swojego gangu. Jest jeszcze trzecia opcja... - westchnął. - Świeżo upieczony więzień ulega sile "elity" i zostaje kozłem ofiarnym. Ma przechlapane.

- A James... - zaczęła Susanne, zasłaniając usta dłonią.

- Przeżył trzeci scenariusz - dokończyłem trzęsącym się głosem jej myśl. Chris potwierdził moje słowa skinieniem głowy. - James... - wyszeptałem, wyobrażając sobie, jaki ból musi znosić mój przyjaciel każdego dnia.

- A trzecim powodem... - zaczął Chris - Jest to - powiedział, pokazując na dziennik leżący na parapecie nieopodal.

- Skąd to masz? - spytałem, biorąc do ręki rękopis i otwierając go na losowej stronie. To z pewnością było pismo Jamesa. Jak na moje oko, ów dziennik był tak naprawdę bardzo starą książką, na której stronnicach wyblakł tekst. Mój przyjaciel musiał gdzieś ją znaleźć i zapisać prawie białe kartki.

- Zostawił to przy prysznicach ostatniego wieczoru. Przeczytaj... - powiedział Chris przez zacisnięte gardło. Wydawało się, że zaraz się rozpłacze. Przeniosłem wzrok na losowo otwartą przeze mnie stronę i zacząłem czytać.

James, dziennik więzienny. Dzień ?

Straciłem poczucie czasu w tym miejscu. Mam dosyć. Większość więźni traktuje mnie jak śmiecia. Ale takim wstępem rozpocząłem również dwa ostatnie wpisy, więc przejdźmy dalej.

Kiedy tu piszę, zastanawiam się, czy kiedyś ktoś nie odnajdzie tego dziennika i zrobi z niego hit roku w dziedzinie literatury. To mogłoby być ciekawe - "Dziennik więzienny - myśli nieznanego więźnia"... Albo coś w tym stylu.

Zastanawiam się, co z Susanne i Ericiem, a w szczególności z Jessie. Straciła tyle osób w swoim życiu... Najpierw matkę, potem Blissey, czyli przyjaciółkę ze szkoły dla Chansey. Teraz traci mnie. Boję się o nią... Martwię się, że się załamie. A wtedy ja stracę ją...

Wiem, że Eric i Susanne z pewnością ją wspierają, ale dla nich to też jest trudne. A może się mylę? A może wcale nie tęsknią? Może są szczęśliwsi? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi...

Chyba nie mam ochoty więcej pisać, choć w mojej głowie kłębi się jeszcze wiele myśli. Uważam jednak, że przelanie ich na papier nie jest dobrym pomysłem... Dlaczego? Zobrazowanie lęków wyostrzy je. A ja mam za dużo wątpliwości...

Z tego powodu kończę wpis.

Pod tym tekstem znajdował się rysunek. To była Jessie, ja i Susanne... I wymazana postać. Obok znajdował się dopisek "Żegnaj, James". On narysował nas... I starł z powierzchni kartki swój wizerunek. Ten obraz chwycił mnie za serce, a z oczu popłynęła mi łza. Zawsze byłem wrażliwy...

- Chris... - głos mi zadrżał - Weź to. - podałem mu dziennik trzesącą się ręką. - Zaprowadź nas do Jamesa - powiedziałem przez zaciśnięte gardło.

Chris skinął głową i bez słowa poszedł ciemnym korytarzem. Tkwiliśmy w niezręcznej ciszy. Każdy w swojej głowie prowadził wojnę z myślami. Czuliśmy praktycznie to samo, tylko każdy w trochę inny sposób. Martwiliśmy się o Jamesa.

W końcu doszliśmy do jego celi. Chris wyciągnął pęk kluczy, wybrał jeden z metalowych przedmiotów i przekręcił w dziurce. Drzwi skrzypnęły, po czym otworzyły się.

- James? - zapytałem.

- Eric? Susanne? - odpowiedział zdziwiony James, wstając z podłogi. - Chris, o co chodzi?

- Powiedzmy, że wpłacili za ciebie kaucję słowną. A teraz wychodź.

Na te słowa, zapewne po raz pierwszy od wielu dni, na twarzy Jamesa zagościł uśmiech.

______________________________________

Heeeeej!

Bardzo dużo osób chciałoby ship Eric x Susanne. Powiedzcie to mojemu ziemniakowi, z którym współpracuję ---> anula101. (Mnie osobiście ship się podoba xD)

Wyjątkowo nie mam żadnych większych ogłoszeń, więc...

Do przeczytania!

Forever RWhere stories live. Discover now