Christmas special

265 25 29
                                    

*Uwaga!*
*Special nie ma związku z fabułą!*


Był zwyczajny, zimowy dzień. Z nieba opadały białe płatki odbijające promienie słoneczne tęczą barw. Wiał delikatny wiatr.

Jessie, Meowth i James szli w tej scenerii już dłuższy czas. Od dwóch dni próbowali znaleźć drogę do miasta. Niestety bez powodzenia.

Przemierzali rozległe pola, gęste lasy oraz wysokie góry. Próbowali różnych sposobów na znalezienie drogi, lecz okazały się bezskuteczne.

Wszyscy powoli mieli dosyć tej wędrówki. Nawet uwielbiająca śnieg Jessie nie cieszyła się z powodu aury.

Zawiał wiatr. Dziewczyna objęła się za ramiona. Jej strój nie był dostosowany do pogody.

- James, zimno mi...

- Zaraz coś wymyślimy.

Chłopak podszedł do niej z uśmiechem. Z ich niewielkiego bagażu wyjął koc piknikowy. Zarzucił go na ramiona zdziwionej dziewczyny po czym przytulił. Jessie poczuła, jak się rumieni.

- Teraz jest ci cieplej?

- Tak...

Ruszyli w dalszą drogę.

Po około pół godzinnej wędrówce dotarli do wzgórza. U jego podnóża zauważyli niewielki, drewniany domek.

Podeszli do drzwi. James zapukał. Poczekali chwilę, lecz nikt nie otworzył. Jessie nacisnęła klamkę.

Drzwi otworzyły się z głuchym łoskotem. Przyjaciele weszli do środka.

- Halo! Jest tu kto?

Głos dziewczyny odbił się echem. Odpowiedzią była jedynie cisza.

- Chyba nikt tu nie mieszka...

- W takim razie odpocznijmy tu chwilę.

Jessie usiadła na fotelu niedaleko kominka. Zauważyła, że ogień w nim się palił.

Rozejrzała się po wnętrzu. Ściany były całkowicie zrobione z drewna. Podłogę z tego samego materiału ozdabiał biały, puchaty dywan. W rogu stał stół oraz parę krzeseł. Na ścianach zawieszone były obrazy namalowane na skórach zwierząt. Mogłyby pochodzić jeszcze z prehistorii. Obok fotela, w którym siedziała dziewczyna, stała brązowa kanapa. Na niej leżało kilka białych poduszek. Na przeciwko Jessie stał kominek. Na nim ustawiono jakieś zdjęcia.

Jessie podniosła się z fotela i podeszła do fotografii. Ukazywały mężczyznę oraz małą dziewczynkę. Na jednej z nich pojawiła się również jakaś kobieta.

Dziewczyna pomyślała o swojej własnej mamie. Tęskniła za nią. Chciałaby móc ją zobaczyć.

Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Schyliła głowę i spojrzała na swoją dłoń. Zdjęła z niej rękawiczkę.

Na jej palcu serdecznym spoczywał piękny bursztynowy pierścionek. Jej jedyna pamiątka po matce.

Do oczu napłynęły kolejne łzy. Jessie była coraz bliżej płaczu.

Wtedy poczuła na karku czyiś oddech. Po chwili ktoś położył jej dłonie na ramionach.

- Dlaczego płaczesz? - wyszeptał jej do ucha znjomy głos.

- To nic takiego. Coś musi mnie tu podrażniać i tyle...

Dziewczyna odeszła kawałek, by chłopak nie mógł jej dotknąć.

Dlaczego ludzie kłamią? Czy boją się prawdy? Uciekają od faktów, próbując wmówić sobie, że jest inaczej. Czy to ma sens?

Jessie podeszła do rogu pokoju. Dopiero teraz zauważyła, że stoją tam jakieś pudła.

Zajrzała do środka. Zobaczyła tysiące kolorowych ozdób - od światełek, przez łańcuchy aż do błyszczących bombek.

- James, jaki mamy dzisiaj dzień?

- Za dwa dni wigilia!

Jessie obróciła się. To z pewnością nie był głos jej towarzysza.

W drzwiach stał mężczyzna w średnim wieku. Na ramieniu trzymał choinkę.

- Pan tu mieszka?

- Tak moja droga.

- Bardzo przepraszamy za wtargnięcie, ale...

- Nie ma się z czego tłumaczyć. Moje drzwi zawsze stoją otworem dla gości.
Mężczyzna posłał jej ciepły uśmiech. Zamienili ze sobą parę słów. Okazało się, że Derek - bo tak na imię miał właściciel chatki - mieszkał tu z żoną i córką, jednak obie wyjechały.

- Moja Lilia dostała pracę w innym regionie, a Erika studiuje. Niestety żadna z nich nie dała rady przyjechać na święta... Zawsze spędzaliśmy je razem.

- My możemy panu towarzyszyć!

- Świetny pomysł! Pomożecie mi z choinką?

- Oczywiście! - krzyknęli chórem i zaśmiali się.

Razem zabrali się do ozdabiania świątecznego drzewka. Pojawiało się na nim coraz więcej wielokolorowych bombek oraz lampek.

- Przypominasz mi moją córkę. Jest w twoim wieku.

- Naprawdę?

- Tak. Dzięki wam wydaje mi się, że moja rodzina jest tutaj.

Jessie uśmiechnęła się. Świadomość, że sprawia komuś radość była naprawdę przyjemnym uczuciem. To takie ciepło od środka.

Dokończyli ubierać choinkę i usiedli przy kominku.

Ponieważ fotel zajmował śpiący Meowth, musieli zmieścić się na kanapie.

Gospodarz wstał i otworzył drzwi wcześniej zastawione pudłami z ozdobami. Po chwili wrócił z miską pełną pierniczków.

- Częstujcie się!

Przyjaciele sięgnęli po ciasteczka. Jessie ugryzła kawałek. Smakowały cynamonem. Przypomniało jej się dzieciństwo.

Przez jakiś czas rozmawiali i żartowali. Kiedy za oknem się ściemniło, gospodarz wstał i przyniósł im koce. Sam udał się na spoczynek.

Jessie i James siedzieli na kanapie słuchając kolęd. Chłopak obejmował dziewczynę ramieniem.

Jessie spojrzała na niego. Jego policzki przybrały barwę raka.

Dziewczyna poczuła, że ona również się czerwieni. Złapała Jamesa za rękę. Pogładziła go po dłoni. Czuła się przy nim bezpieczna.

Chłopak przysunął się do niej. Odwróciła się do niego przodem. Ich twarze dzieliła coraz mniejsza odległość.

W końcu ich usta się spotkały. Leżeli na kanapie złączeni w pocałunku.

- Kiedy zamierzałeś powiedzieć?

- Nie wiem... Bałem się reakcji...

- Nie masz czego. - Stwierdziła i pocałowała go kolejny raz.
______________________________________

Hej!

Wesołych świąt! Merry Christmas! Joyeux noel!

A więc mamy taki o to one-shot. Z narracją trzecioosobową! Oł jea!

Trochę krótki, ale czasu dwa dni tylko... Heh.

Ostatnio na polskim pisaliśmy opowiadanie (ciąg dalszy przygód Scrooge'a z opowieści wigilijnej). Pani dała nam przykładowe opko (kartka A4 zapisana z jednej strony) i powiedziała, że nasze ma być przynajmniej na jedną piątą tego.

No.

Zapisałam 6 stron w zeszycie XD

#BrawoJa

Przepraszam cię anula101, że nie ma tu twoich postaci, ale chciałam napisać taki one-shot no :c

Do przeczytania miśki! (nwm czm miśki, nie pytajcie XD)






Forever RWhere stories live. Discover now