Rozdział XXI: Zapomnieć...

242 25 62
                                    

Wobbuffet (suprise! dop. Autorki)

Wyszedłem z pokeballa. Zobaczyłem moją kochaną trenerkę, jej przyjaciela oraz ich pokemony. Zauważyłem, że wśród nich znajdował się Mime jr. i Chimecho.

Przecież ich nie było... Czy coś mnie ominęło?

Tak czy siak, moja Jessie miała na sobie lekkie ubrania, a nie było aż tak ciepło.

Poszukałem zejścia z dachu. Wróciłem spowrotem do budynku używając drabiny, z której spadłem. Bez większych komplikacji zszedłem po schodach.

Sunąłem po długim, pustym i ciemnym korytarzu. Nagle usłyszałem jakiś odgłos za mną. Odwróciłem się i zobaczyłem strażnika.

- Co ty tu robisz? Wracaj!

Z krzykiem wbiegłem do jednej z garderób. W pomieszczeniu stało łóżko, w którym ktoś leżał. Podszedłem bliżej. Bez problemu rozpoznałem Meowtha. Czy on też wrócił?

Nie ma na to czasu! Ten strażnik zaraz mnie dogoni!

Porozglądałem się po całym pokoju. Na szczęście w jego rogu stała szafa, do której czym prędzej wszedłem.

Chwilę po tym usłyszałem ostrożne otwieranie drzwi, a potem ciche kroki. Kiedy miałem wrażenie, że strażnik zaraz otworzy szafę, ktoś krzyknął.

- Co tutaj robisz, Seth!? Znów przeszukujesz moje rzeczy!? Mówiłem, że nie jestem zabawką i nie znajdziesz tam baterii!

Usłyszałem, jak zmieszany strażnik wycofał się z pokoju. Później ciszę przerwało głośne chrapanie. Jeszcze przez chwilę pozostałem w ukryciu, po czym wyszedłem na korytarz. (Bo ten strażnik na pewno sobie poszedł, na peeewno go tam nie ma. Dop. Autorki)

Nagle ktoś mnie złapał. Zobaczyłem usatysfakcjonowaną twarz strażnika. Złapał mnie! (A nie mówiłam? dop. Autorki)

Zacząłem się wyrywać, ale na darmo. Gościu był naprawdę silny. Wtedy wpadłem na pomysł. Może jeśli krzyknę, Meowth mnie usłyszy! Wcieliłem w życie mój wielce sprytny plan. Rzeczywiście, po chwili z za drzwi wyłonił się zdenerwowany Meowth.

- Spać się nie da! Seth, co ty u licha robisz z moim gościem!

- G-gościem?

- Tak, durniu! Natychmiast wypuść Wobbuffeta.

Strażnik odstawił mnie na ziemię. Zapytałem Meowtha, gdzie jest pokój mojej Jessie i Jamesa. Przyjaciel wskazał mi kierunek. 

Otworzyłem odpowiednie drzwi i zacząłem szukać walizki mojej ukochanej trenerki. Kiedy zlokalizowałem bagaż, wyciągnąłem z niego sweter i koc, po czym wróciłem na dach.

Okryłem moją Jessie swetrem i kocem. Nie chciałem, żeby się przeziębiła. Potem położyłem się obok niej. Po niedługim czasie zasnąłem.

Jessie

Poczułam pierwsze promienie słońca na twarzy. Po chwili zbudził mnie delikatny, poranny wietrzyk. Na moich kolanach leżał Wobbuffet, a ja leżałam... Na kolanach Jamesa. Mój towarzysz leżał na moich włosach z Inkayem na głowie. Obok nas spała jeszcze reszta pokemonów Jamesa. 

Wstałam zrzucając z siebie Wobbuffeta oraz koc i sweter. Skąd się tu wzięły te rzeczy? Przecież nie przyniosłam ich na dach... Nie był to też raczej James. Nie mógłby się ruszyć przez te wszystkie pokemony... To chyba pozostanie zagadką na zawsze.

Delikatnie obudziłam mojego przyjaciela. James powoli otworzył oczy i spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Widzę, że założyłeś przedszkole dla pokemonów. Nie wiem jak ty, ale ja idę na śniadanie.

Forever ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz