Rozdział XXIII: Strata

271 28 68
                                    

Jessie

- Musimy wrócić... Do... Do mojego domu.

Nie wierzyłam w to, co słyszę. James właśnie proponował nam powrót do Kanto? Do jego domu...

- Ale wiesz, co to oznacza... - nie byłam w stanie wypowiedzieć jej imienia. Nie przy nim.

- Jessiebelle. - powiedział grobowym tonem.

Widziałam, jakie to dla niego trudne. Byłam w pełni świadoma, że to posunięcie oznaczało dla mojego przyjaciela utratę wolności.

Złapałam go za dłoń. W moich oczach pojawiły się łzy. Ale dlaczego? Czy to nie on powinien płakać?

Boję się. Boję się, że go stracę. To mój przyjaciel...

- Jessie, nie płacz... - poczułam, jak ociera mi łzę płynącą po policzku. - Będzie dobrze... - uśmiechnął się blado.

Siedzieliśmy w ciszy. Próbowałam nie myśleć o przyszłości. To dlatego James zachowywał się tak dziwnie... Chciał powiedzieć mi jedyny słuszny, ale przerażający go pomysł.

- Mów co chcesz. - wstałam. - Ja idę na miasto, zobaczyć, czy nie ma dla mnie jakiejś pracy.

- Ale Jessie...

- A ty tutaj leż. nie powinieneś wstawać z taką raną. Jakby co, mam przy sobie telefon.

Wyszłam z pokoju. Musiałam coś zrobić. Może uda nam się utrzymać bez proszenia Jessiebelle o pomoc. Po za tym, ona pewnie by jej nam nie udzieliła... A James przepadłby nazawsze w jej objęciach...

Nie mogę tak nawet myśleć! To byłby koszmar...

Otrząsnęłam się z tej myśli. Szłam przez miasto, aż doszłam do słupa ogłoszeniowego. Dokładnie przejżałam wszystkie ulotki, kartki i plakaty. Jedno z ogłoszeń było tym, czego szukałam.

Klub nocny ,,Glaceon" poszukuje pracownika.

Poszukujemy pracownika/pracowniczki na miejsce barmanki. 

Godziny pracy i inne szczegóły u kierownika klubu.

Kontakt telefoniczny: 226 995 774

kontakt mailowy: KlubGlaceon@pokemail.com

Interesujące... Mogłabym się tam zakręcić i zobaczyć o co chodzi. 

Chwyciłam za telefon i wybrałam odpowiedni numer. Po chwili odebrała jakś dziewczyna. Porozmawiałyśmy chwilę. Powiedziała mi o wypłacie i godzinach pracy. Kiedy uznałam, że są odpowiednie, zaprosiła mnie na rozmowę o pracę za dwie godziny. Rozłączyłam się zadowolona ze swojego częściowego sukcesu.

- Trzeba to uczcić! - przez chwilę pomyślałam, żeby pójść na lody. Ale Jamesowi byłoby smutno... Od kiedy ja o nim myślę!? Chyba perspektywa utraty go zrobiła coś z moim mózgiem.

Kupiłam opakowanie lodów cytrynowych i wróciłam do domu. Bo na razie mogę to miejsce nazywać domem, prawda?

Nacisnęłam klamkę i weszłam do pokoju. James leżał na łóżku z poduszką na głowie. W pierwszej chwili myślałam, że śpi, ale usłyszałam ciche śpiewanie. Było przytłumione przez poduszkę, ale i tak było dość dobrze słychać poszczególne dźwięki.

Nie wiedziałam, że mój przyjaciel potrafi tak dobrze śpiewać. Wychodziło mu to naprawdę świetnie. Szybko rozpoznałam piosenkę. Była to jedna z moich ulubionych (na górze ją wstawiłam ^^ dop. Autorki).

Forever RΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα