— Pójdziemy po chrust — zadecydowała Astrid i wzięła Heather pod rękę, zauważając roztargnienie na twarzy przyjaciółki, przez co bardzo chciała dowiedzieć się co lub kto chodzi jej po głowie. — Sączysmark, Czkawka, Dagur – zajmie się kolacją. A Szpadka i Śledzik – namiotami i rozłożeniem naszego ekwipunku.
— A ja? A ja? — podniósł rękę Mieczyk, wyrywając się jak do odpowiedzi.
— A ty... — zastanowiła się chwilę — ...niech stracę, będziesz ich nadzorował — uśmiechnęła się złośliwie w stronę Czkawki, który zaśmiał się, wstając z miejsca.
— I to rozumiem! Do roboty! — krzyknął bliźniak i pogonił całe towarzystwo.
— Tylko ich tam nie oszczędzaj! — powiedziała na odchodnym Astrid i razem z Heather zniknęły w lesie.

— Możesz wreszcie powiedzieć o co chodzi? — zapytała niemal od razu Astrid i sięgnęła po kolejny patyk , leżący tuż po jej stopami. Heather wzruszyła tylko ramionami i spojrzała przed siebie. Blondynka przewróciła oczami. Czego ona wymagała? Przecież to Heather, jasne, że jej nie powie.
— To tajemnica.
— Nawet dla najlepszej przyjaciółki? Ja ci powiedziałam o Czkawce — wyrzuciła czarnowłosej Astrid i uśmiechnęła się triumfalnie, kiedy Heather skapitulowała i wyznała, że chodzi o pewnego chłopaka.
— Znam go? — zapytała wojowniczka i popatrzyła na jeźdźczynię Szpicruty, która przytaknęła i uśmiechnęła się delikatnie, co nie umknęło uwadze drugiej dziewczyny.
— Dosyć dobrze.
— Mogę zgadnąć? — pytanie rozniosło się po okolicy, w której się znalazły. — Śledzik! — niemal krzyknęła.
— Coś ty... sprawa już dawno zakończona.
— No, ale przecież ci się podobał, sama mówiłaś...
— Astrid... — zatrzymała przyjaciółkę Heather, więc blondynka próbowała dalej.
— Mieczyk? — zapytała ostrożnie. Czarnowłosa niemal natychmiast zaprzeczyła. — Nie... nie... serio? Sączysmark?
— Oszalałaś? — zaśmiała się Heather, przypominając sobie chłopaka. Astrid dołączyła do niej i już po chwili obie się chichrały.
— Ale zaraz... Chyba nie mówisz o... Czkawce...
— Nigdy bym ci tego nie zrobiła, spokojnie — uspokoiła serce Astrid, które w sekundzie przyspieszyło.
— Więc, skoro to nikt z naszej paczki... Cóż, znam wiele chłopaków, może jeszcze jakaś podpowiedź? — jeźdźczyni Śmiertnka Zębacza poprawiła gałęzie w ramionach i ruszyła wraz z przyjaciółkę w stronę obozowiska.
— Jest z Berk i znasz go chyba najlepiej — podpowiedziała, czując, że to i tak za dużo.
— Eee... imię? Wiesz, że to może być każ-
— Ethan — odpowiedziała szybko i przyspieszyła. Gdy znalazła się wśród przyjaciół poczuła się nagle wolna, jak gdyby Astrid jej tę wolność odebrała ciągłymi pytaniami. Blondynka wyszła chwilę później i z szokiem popatrzyła na najlepszą przyjaciółkę.
— Ale ty tak na poważnie?
— Daj spokój, As. To tajemnica, więc cicho.
— Ale-
— Ast! — nagle usłyszały krzyk Czkawki, który ruszył w och stronę z rybą w ręce. Dziewczyny podeszły do niego bliżej.
— Pewnie czekacie na to — zaśmiała się blondynka i przekazała chłopakowi swoją część chrustu. Chłopak bez gadania wziął od niej drewno, a w zamian podał jej rybę. Dziewczyna wzdrygnęła się i rzuciła śledzia Szczerbatkowi, który wylegiwał się na piasku nieopodal. Następnie usiadła na drewnianej, prowizorycznej ławce, którą ustawił Sączysmark. Chwilę później dołączyli do niej przyjaciele i zajęli miejsca obok. Czkawka usiadł obok dziewczyny i podał jej patyk z nabitą na niego rybą. Blondynka uśmiechnęła się w jego stronę i wyciągnęła rękę, by dorsz zarumienił się nad ogniem. To samo zrobili wszyscy pozostali.

— Dobra, ma ktoś ochotę? — zapytał pół godziny później Sączysmark i wyciągnął zza pleców całkiem dużą beczkę miodu. Mieczyk niemal natychmiast doskoczył do niego, siadając obok. Szpadka posłała mu mordercze spojrzenie jednak uspokoiła się, kiedy dostała kubek ze słodkim alkoholem. Astrid oparła się ramię Czkawki, czując ogarniające ją zmęczenie. Upiła łyk napoju dla rozbudzenia i usiadła prostu ku niezadowoleniu szatyna.
— I pomyśleć, że spędziliśmy tutaj ponad dwa lata... — zaczął Śledzik rozglądając się dookoła. Byli na Końcu Świata, na wyspie, która pozwoli im na zbliżenie się do siebie, poznanie nawzajem, przyprawiła nieraz o szybkie bicie serca i uspokajała.
— Szybko minęło — dodał Sączysmark. — Jeszcze wczoraj byliśmy dzieciakami, które walczyły z Łowcami, a dzisiaj...
— A dzisiaj mamy własne sprawy, dorosłe sprawy — westchnął Czkawka i odwrócił wzrok.
— Stało się coś? — zapytała cichutko Astrid, na chwilę porzucając główną rozmowę i całą swą uwagę skierowała ku chłopakowi.
— Nieee... Kiedyś o tym pogadamy, ale nie dzisiaj... — uciął temat i uśmiechnął się, słysząc jak Sączysmark wraca wspomnieniami do dnia, w którym wszystkim zaczął doskwierać brak snu.
— ...gdybyście tylko widzieli Astrid — roześmiał się, wskazując na przyjaciółkę. Blondynka posłała mu mordercze spojrzenie, a,e uśmiechnęła się mimowolnie. Wtedy nikt nie był sobą.
— Wcale nie byłeś lepszy. Czekaj, jak to szło? „Będziesz moim przyjacielem?"... — obroniła dziewczynę Szpadka, która nagle wtrąciła się do rozmowy.
— Przynajmniej nie czyściłem czystych skał tak jak Heather — rzucił Sączysmark i wskazał na czarnowłosą, która uśmiechnęła się krzywo, przypominając sobie tamten dzień.
— Chyba się cieszę, że mnie tam nie było — zakończył Czkawka i objął ramieniem Astrid, która oparła się o niego. Zadrżała delikatnie, kiedy przesunął palce po jej talii i uśmiechnęła się.
— Mogę cię porwać na krótki spacer? — zapytał szeptem, a dziewczyna od razu przytaknęła i odłożywszy kubek wstała. Oboje ruszyli w stronę lasu, zostawiając w tyle przyjaciół i obozowisko za sobą.

Czkawka ścisnął mocniej dłoń ukochanej, zmierzając w stronę jednej z polan w ogromnym lesie. Oboje doskonale znali tę okolicę, a szczególnie Astrid, która uwielbiała tam ćwiczyć. Dotarli tam niespełna w dziesięć minut i położyli się obok siebie na trawie.
— Dałabym wszystko by móc jeszcze tu wrócić — wyszeptała blondynka, patrząc w dalekie niebo pełne gwiazd. Czkawka westchnął i w duchu przyznał jej rację. — Dalej być... po prostu wolna, nie przywiązana do obowiązków na Berk.
— Mamy smoki i w każdej chwili nadal możesz polecieć, uciec, skraść wolne chwile — zaśmiał się.
— Gdyby to było takie proste — westchnęła i posmutniała. Szatyn popatrzył na nią i przybliżył się do niej.
— Stało się coś? — zapytał.
— Nie będziesz się śmiał? — chciała się upewnić przed zadaniem – jej zdaniem – głupiego pytania.
— Nie, nie będę — obiecał i popatrzył na nią w wyczekiwaniu.
— Boję się — wyznała i wstała, siadając na trawie. Czkawka również się podniósł i zrównał z nią. Nie chciał naciskać, a równocześnie przejął się tymi dwoma słowami, które wypowiedziała. Nie często przyznawała się do swoich słabości, a raczej nigdy, co tylko wprowadziło go w zmartwienie.
— Czego się boisz? — spytał ostrożnie. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę.
— Tego wszystkiego co nadejdzie. Większej ilości obowiązków. Boję się przyszłości, dorosłości, tego, że będę uziemiona na Berk...
— Astrid, posłuchaj mnie — wyciągnął dłoń w jej stronę i chwycił jej podbródek, przekręcając w swoją stronę, by spojrzała mu w oczy. — Twoje obawy nie są słuszne. Nigdy nie pozwolę na to, byś była nieszczęśliwa. Tylko mi o tym mów, zgoda?
— Zgoda. — Odparła z uśmiechem i przybliżyła się jeszcze odrobinę, chcąc go pocałować. Złączyli usta i zatonęli w czułej chwili. Nagle oboje poczuli ciężkie krople spadające na nich z coraz większą częstotliwością. Szybko zerwali się z miejsca i pobiegli w stronę obozowiska. Będąc już pośród namiotów, spostrzegli, że jeźdźcy najprawdopodobniej pochowali się pod płachtami i nie przejęli się zbytnio zakochanymi. Czkawka złapał Astrid za rękę i pociągnął w stronę swojego namiotu. Oboje opadli na suchą ziemię z ulgą. Blondynka zadrżała, co nie uszło uwadze szatyna, który otulił ją kocem.
— Nie będzie ci zimno? — zapytała.
— Niee... spokojnie. — Odparł i usiadł obok. Astrid niewiele myśląc przysunęła się bliżej i przykryła również jego. Następnie wtuliła się w niego i zamknęła oczy.
— Dziękuję za wszystko — wyszeptała w jego koszulę. Wplątał palce w jej włosy, a następnie je delikatnie ucałował.
— To ja powinienem dziękować ci codziennie, za to, że tu po prostu jesteś. — odszepnął i również przymknął oczy. — Moja najjaśniejsza gwiazdko.

Bez-na-dzie-ja! Ale czytojcie, może się Wam podoba 😘

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Bez-na-dzie-ja! Ale czytojcie, może się Wam podoba 😘

the greatest gift is love || hiccstridWhere stories live. Discover now