***

Astrid weszła do domu, trzaskając mocno drzwiami. Mimo że targała nią złość i gniew, poczuła jak do oczu napływają łzy. Nigdy nie sądziła, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym będzie w stanie zerwać z chłopakiem, którego przecież kochała ponad życie. Jednak rany jakie jej zadawał były zbyt bolesne, by mogła tak po prostu zapomnieć i nadal żyć jak żyła. Ale ona już tego nie chciała, nie potrafiła udawać, że wszystko jest w porządku, bo tak nie było.

Weszła na górę chcąc przygotować się na kolację u Ethan'a i Emmy. Oboje liczyli na to, że zjawi się tam z Czkawką, ale niestety będzie musiała ich zawieść. Założyła sukienkę do kolan i rozpuściła włosy. Następnie umyła twarz, pozbywając się reszty śladów łez i uśmiechnęła się, chcąc jeszcze bardziej zatuszować prawdę. Wyszła chwilę później i skierowała się w stronę domu Ethan'a. Zapukała do drzwi. Otworzyła jej Emma, która z uśmiechem wpuściła dziewczynę do środka.
— Dobrze, że przyszłaś. Ktoś musi przetestować mojego kurczaka. Sama robiłam — pochwaliła się czarnowłosa i z radością zaprosiła blondynkę do stołu. Astrid usiadła, ale jej twarz nie potrafiła jednak wszystkiego ukryć, bo po minie Ethan'a poznała, że się o nią martwi.
— Myślałem, że Czkawka da radę wpaść — powiedział blondyn, bacznie obserwując siostrę. Astrid spuściła wzrok, a jej oczy na powrót zaszły łzami. Zakryła usta dłonią, chcąc powstrzymać szloch, który niepostrzeżenie wyrwał jej się z gardła. Emm szybko podała jej chusteczkę, a Astrid niemal odruchowo wytarła oczy i twarz.
— Nie chcę go widzieć — powiedziała twardo.
— Ale...
— To nie jest on! To nie jest mój Czkawka, w którym się zakochałam! Nie chcę go znać! — krzyknęła i wstała gwałtownie. Nagle jednak poczuła się słabo i gdyby nie Ethan upadłaby na podłogę. Wziął siostrę na ręce i zaniósł ją do pokoju, w którym czasami sypiała. Przytuliła się do niego i zaszlochała. Emm poszła za nimi i gdy tylko jej mąż ułożył siostrę na łóżku okryła ją kocem i usiadła na krańcu. Ethan położył dłoń na jej ramieniu. Odruchowo ją uścisnęła i spojrzała na niego, a następnie na dwudziestolatkę, patrzącą w jeden punkt. Trwała cisza, dopóki nie przerwał jej delikatny, pełen bólu głos.
— Nienawidzę go.

Ethan wraz z Emmą wyszli z pokoju, gdy Astrid udało się zasnąć. Dwudziestoczterolatka usiadła ciężko na krześle i westchnęła. Nigdy nie przyszłoby jej do głowy, że tak idealna para jak Czkawka i Astrid po prostu ze sobą zerwie z powodu jednej kłótni i poprzedzających ją wydarzeń.
— Idę do niego —powiedział Ethan i już skierował do wyjścia, kiedy zatrzymała go Emm.
— I co zamierzasz?
— Powiedzieć mu co o tym myślę. Może coś w końcu do niego dotrze — warknął i wyrwał się z uścisku.
— Nie powinieneś się wtrącać, to ich sprawa...
— I co, mam tak po prostu patrzeć jak ten kretyn krzywdzi moją siostrę? Zastanów się Emm... Axe zrobił by to samo w twoim przypadku. Tyle, że ja za bardzo cię kocham, by miał ku temu powody. — Czarnowłosa uśmiechnęła się i musnęła usta Ethan'a, łącząc je w delikatnym pocałunku. Następnie odsunęła się od niego i puściła go wolno, miała tylko  nadzieję, że nie pogorszy sprawy...

***

Czkawka podniósł wzrok znad stosów papierów z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Była już późna noc, a on nie spodziewał się żadnych gości. Mimo tego wstał i poszedł, by otworzyć drzwi. W progu zastał Ethan'a, który ze złością patrzył na niego. Nie minęła nawet minuta, kiedy Czkawka poczuł jak mężczyzna popycha go w tył.
— Zupełnie cię popieprzyło? — zapytał wchodząc do środka bez zaproszenia i trzaskając drzwiami.
— O czym ty gadasz, Ethan? Astrid cię przysłała?
— Nie, nie przysłała. Sam zauważyłem co się dzieje. I szczerze powiedziawszy nie podoba mi się to ani trochę, dlatego mam nadzieję, że masz ważne powody by tak się zachowywać.
— Jak zachowywać? Jak wódz?
— To nie jest zachowanie wodza! — nie wytrzymał Ethan. Obiecał sobie, że spróbuje nad sobą panować, ale nie potrafił.
— Znalazł się ekspert. Sam może powinieneś nim zostać. Byłbyś na pewno lepszy od każdego. Z twoimi poradami i pomocą — warknął Czkawka, jednak starszy wiking prychnął i zignorował tę uwagę.
— Dokładnie wiesz o co mi chodzi, a wymijasz się z odpowiedzią. Wszyscy doskonale wiemy, że odkąd zginął Stoick porzuciłeś praktycznie wszystko co do tej pory robiłeś. Nie latasz na Szczerbatku, nie spędzasz czasu z przyjaciółmi, o Astrid nie wspominając! Obudź się w końcu! — Czkawka popatrzył na niego wilkiem.
— Tak, wspaniale się mówi, kiedy ma się dwójkę rodziców przy sobie. Wspaniała, szczęśliwa rodzinka... — rzucił z ironią.
— Mam nadzieję, że w Walhalli są szczęśliwi... — westchnął Ethan. Szatyn spojrzał na niego ze zdziwieniem. — Napadli na nich piraci. Przeżył tylko jeden chłopak. Na Berk dotarła wiadomość. Nawet nie mieli ich jak pochować. Spłonęli.
— Ja... ja nie wiedziałem — wydukał Czkawka i popatrzył współczująco na brata byłej dziewczyny. — Jak Astrid się z tym czuje?
— Nie mówiłem jej. Nie potrafię jej powiedzieć. Szczególnie teraz kiedy jest rozerwana pomiędzy nienawiścią a miłością do ciebie. Czy ty naprawdę niczego nie rozumiesz, Czkawka? Ona cię bardzo potrzebuje. A obowiązki wodza naprawdę można ze sobą pogodzić. Wszyscy tutaj jesteśmy i czekamy aż poprosisz o naszą pomoc. Nie musisz być z tym wszystkim sam. Nie jesteś bogiem, nie udźwigniesz tego ogromnego ciężaru. As też nie... Jest moją siostrą i to logiczne, że się o nią martwię, dlatego tutaj przyszedłem. Dawno nie widziałem jej takie smutnej i złej jednocześnie, ale najważniejsze... nigdy nie widziałem, żeby płakała. Kiedyś byłeś w stanie poświęcić za nią Smocze Oko, a teraz? Teraz też byś tak postąpił jak rok temu? Przemyśl to na spokojnie... Jeśli nadal ci zależy... — powiedział i wyszedł, czując, że jeśli to nie pomoże to nie ma już więcej pomysłów, by pomóc siostrze.

the greatest gift is love || hiccstridWhere stories live. Discover now