2: 14.

4.4K 289 78
                                    

Obudziłam się około godziny 9. Postanowiłam odpisać Chrisowi. Jase przesadził, i uważam że powinien załatwić to nieco inaczej niż przez głupią wiadomość. Dlatego najzwyczajniej w świecie go zignorowałam. Nie mam zamiaru mówić blondynowi o tym co się wczoraj wydarzyło, bo uważam że byłoby to nie w porządku wobec mojego chłopaka. Chociaż to właśnie on był powodem tej kłótni. Odpisałam więc kilka słów i weszłam do łazienki, aby się wykąpać.

Ja: Rozumiem. Nie widzę przeszkód. ;)

Wyszłam po około 40 minutach. Ubrałam się w dresowe szorty i zwykły t-shirt. Następnie wzięłam ze sobą telefon i zeszłam na dół. Bruno szczęśliwy zeskoczył z sofy, aby mnie powitać. Zrobiłam sobie kawę i wyszłam z nim do ogrodu. Gdy on biegał szczęśliwy, ja piłam gorący napój i postanowiłam sprawdzić telefon. Blondyn oczywiście już mi odpisał.

Chris: Cieszę się. Odezwę się w najbliższym czasie.

Ja: Ok. ;)

Odłożyłam urządzenie i delektowałam się ciszą, którą zagłuszał jedynie śpiew ptaków. Tego potrzebowałam. Chwili spokoju, aby wszystko przemyśleć. Po około godzinie wróciłam do domu i usiadłam do książek. Muszę jeszcze popracować nad niektórymi przedmiotami, a aktualnie i tak nie mam lepszego zajęcia. Jutro jadę na zdjęcie gipsu i badania. Czuję się dobrze, więc myślę że będzie wszystko w porządku.

Około 14 zrobiłam sobie przerwę, aby w końcu coś zjeść. Zajrzałam do lodówki i stwierdziłam, że przygotuję sobie sałatkę z kurczakiem. Zjadłam ją, dzieląc się z Brunem, który siedział i bacznie mnie pilnował. Następnie włożyłam brudne naczynia do zmywarki. 

Usiadłam w salonie wraz z moim maleństwem. Włączyłam program muzyczny i co jakiś czas zerkałam w ekran telewizora. Niedługo mieli wrócić moi bracia. Mateusz około 15, a Michał godzinę później. 

Wcale się nie pomyliłam. Równo o 15 usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka, a po chwili dostrzegłam ciemną czuprynę mojego brata. Wszedł zadowolony i przywitał się z psem, który nawet nie raczył się podnieść.

- Jak tam siostrzyczko?

- Już prawie zapomniałam, że mam dwóch braci. W kółko Cię nie ma. - uśmiechnęłam się. 

- No wiem, wiem. Jakoś tak wyszło. Poprawię się, przyrzekam! - zaczął się śmiać.

- No ciekawe. Jak tam z Sophie?

- Super. Wszystko jest tak, jak powinno.

- Cieszę się. 

- A jak z Jase'em?

- Pokłóciliśmy się. 

- I...?

- I przeprosił mnie przez sms, więc mu nie odpisałam.

- Ehm...  A co było powodem kłótni?

- Chris. A raczej to, że idzie ze mną na studia.

- Co!? - zapytał zszokowany.

- No co? Nic. Pytał mnie czy mam coś przeciwko, ale nie sądzisz że nie mam prawa decydować o jego życiu?

- Masz rację. Tak a propos, jutro pozbędziesz się wreszcie tego gipsu.

- Na szczęście. Tylko ciekawe kto ze mną pojedzie.

- No jak to kto? Twój najukochańszy brat. 

- Hmm... Michał? - wyszczerzyłam się.

- O ty świnko! Wiesz co, chyba się obrażę.

- Obu was kocham tak samo. 

- No ja mam nadzieję. Mieliśmy jechać obaj, ale Michał jutro nie może się zerwać z zajęć.

- Rozumiem. Dziękuję Ci.

- Nie masz za co. Jakie plany na dzisiaj?

- Leniuchowanie z Brunem.

- Ooo, ale ambitnie. - zaśmiał się. 

- A ty zapewne spotkasz się z Sophie?

- Ma przyjść po szkole, więc posiedzimy z tobą leniu.

Mateusz poszedł na górę, aby się ogarnąć. Ja w tym czasie zrobiłam sobie herbatę i wzięłam z szafki czekoladowe ciasteczka. Po pewnym czasie ponownie usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Domyśliłam się, że tym razem to Michał. Krzyknął cześć i poszedł na górę. Jednak Bruno dalej patrzył na coś za nami, więc się odwróciłam. 

Jase stał z ogromnym bukietem róż i miał skruszoną minę. Przyglądałam mu się bacznie, nie wiedząc jak się zachować. Podszedł do mnie i stanął na przeciw. Podniosłam się i czekałam co zrobi...

- Przepraszam, zachowałem się jak kretyn. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Proszę. - podał mi kwiaty.

- Po prostu mi nie ufasz. - wzięłam kwiaty. - Dziękuję, są piękne. 

- Ufam, ale wiem, że jemu dalej na tobie zależy.

- A mi zależy na tobie, więc nie powinieneś mnie tak traktować.

- Wiem, na prawdę przepraszam. Wybaczysz mi? 

- Tak głuptasie. 

Zabrał ode mnie kwiaty i położył je na kanapie. Jedną ręką mnie objął, a drugą delikatnie uniósł mój podbródek. Byłam zmuszona spojrzeć mu prosto w oczy. Uśmiechnął się lekko i zaczął zbliżać swoją twarz.

- Kocham cię. - wyszeptał mi w usta. - Już na zawsze.

- Ja ciebie także. - odpowiedziałam.

Delikatnie musnął moje usta swoimi. Odwzajemniłam pocałunek. Nie trwał on długo, jednak był przepełniony emocjami. Zdecydowaliśmy się zostać na dole i zaczekać na moich braci i Sophie. Pomyślałam, żeby zaprosić też Johna. Jednak przypomniało mi się, że ma dzisiaj randkę. Swoją drogą ciekawe czy coś z tego wyjdzie. Mam taką nadzieję. 

- O czym tak myślisz? - zapytał nagle Jase.

- O Johnie.

- No wiesz, przy własnym chłopaku myślisz o innym. 

- Przestań, ma dzisiaj randkę. - uderzyłam go lekko w ramię.

- Aa, no ok. Rozumiem. 

Około godziny 17 przyszła do nas Sophie. Usiedliśmy wszyscy razem w salonie. Chłopcy poszli do kuchni, aby coś przygotować. Ja natomiast wyszłam z moją przyjaciółką do ogrodu. Chciałam z nią porozmawiać o ostatnich wydarzeniach, a dokładniej o kłótni z Jase'em. Byłam ciekawa co ona, o tym myśli. Zaskoczyło mnie, gdy się zdenerwowała.

- Ala, nie obraź się, ale mnie to trochę przeraża. Jak można zrobić taki problem z niczego. Musisz uważać i coś zrobić z jego zazdrością. Zanim to się przerodzi w coś gorszego.

- Ale chyba dotarło do niego, że się źle zachował skoro mnie przeprosił?

- Albo uznał, że tego oczekujesz i jedynie w ten sposób będzie przy tobie.

- O czym ty mówisz?

- To nie jest normalna zazdrość Ala, on przesadza. Bardzo... - nagle wbiła wzrok w kierunku wyjścia na taras, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Jednak nie dotarł do jej oczu. - Już idziemy! - krzyknęła. Odkręciłam się i dostrzegłam Mateusza. Posłałam mu uśmiech i razem ruszyłyśmy do salonu. 

- Musimy się spotkać któregoś dnia i porozmawiać. - zaproponowałam.

- Jeśli chcesz, to mogę wpaść jutro. Mam lekcje do 11:30. - objęła mnie lekko...

Idealny?Where stories live. Discover now