76.

5.7K 316 23
                                    

Ala's POV:

- O czym chciałeś porozmawiać...?

- Wyjeżdżam.

- Tzn. do pracy?

- Nie, ogólnie wyjeżdżam z Miami. - czułam jak w moich oczach wzbierają się łzy.

- Na zawsze?

- Nie, ale nie wiem kiedy wrócę. Może za pół roku, rok albo jeszcze dłużej.

- Dlaczego? - zadaję to pytanie ledwo słyszalnie, a po moim policzku spływa pierwsza łza. Chłopak patrzy na mnie i milczy. - Jase, dlaczego?

- No wiesz... Praca. 

- Przecież do tej pory pracowałeś mieszkając tutaj...

- Wiem, ale teraz się trochę pozmieniało... - Kłamie. Wiem, że kłamie. Cały czas odwraca wzrok.

- Spójrz na mnie. - robi to o co go proszę, jednak w jego oczach widzę jedynie ból. - Przyrzeknij mi, że to co mówisz to prawda. - Nie odpowiada. Patrzy na mnie tym smutnym wzrokiem, a po chwili zaczyna płakać. 

- Ala, przepraszam. Nie mogę powiedzieć Ci prawdy. Lepiej jak już pójdę. Będę pisał do Ciebie i dzwonił. 

Dlaczego nie może powiedzieć mi prawdy? Wiem, że ostatnio miał jakieś problemy, bo słyszałam jak mówił o tym mojemu bratu. Ale dlaczego mi o tym nie powie? Przecież wszyscy byśmy mu chętnie pomogli. Zawsze mógł na nas liczyć. 

Jeszcze raz mocno mnie przytulił. Pocałował mnie w skroń i wstał, aby wyjść. Nie mogłam nic zrobić, aby zmienił zdanie. Było mi tak cholernie przykro. Stał się dla mnie na prawdę ważny. Nie wyobrażam sobie mojej przyszłości bez niego. Mój najlepszy przyjaciel wyjeżdża. I nawet nie wiem czy jeszcze go zobaczę. Zaczynam płakać jak małe dziecko. W mojej głowię pojawiają się same najgorsze scenariusze. Zrywam się z łóżka i biegnę za nim. 

- Jase! - chłopak odkręca się w moją stronę. Podbiegam do niego i rzucam mu się na szyję. - Proszę Cię, nie wyjeżdżaj... 

- Muszę. 

- Wiem, że masz jakieś problemy. Słyszałam jak rozmawiałeś z Michałem. Przecież my Ci pomożemy. Zawsze możesz na nas liczyć. 

Jase's POV:

Moje serce rozpadło się na milion kawałków wraz z jej pierwszą łzą. To najgorszy widok. Najgorsze uczucie, gdy osoba którą kochasz płacze przez Ciebie. Rozpoznała, że kłamię. Ale nie mogę powiedzieć jej prawdy. Przytulam ją i całuję w skroń, po czym odchodzę. Zamykając drzwi jej pokoju wiedziałem, że czeka mnie strasznie trudny czas w życiu. Będzie mi jej cholernie brakowało. Po chwili usłyszałem jak drzwi jej pokoju się otwierają, a ona biegnie. 

- Jase! - krzyczy moje imię. Odkręcam się w jej stronę, a ona rzuca mi się na szyję. - Proszę Cię, nie wyjeżdżaj. 

- Muszę. - odpowiadam krótko. Nie chcę przedłużać tej rozmowy. Nie chcę jej więcej okłamywać.

  - Wiem, że masz jakieś problemy. Słyszałam jak rozmawiałeś z Michałem. Przecież my Ci pomożemy. Zawsze możesz na nas liczyć. 

Aż mi się gorąco zrobiło, gdy powiedziała że słyszała naszą rozmowę. Na szczęście usłyszała tylko jakąś mało znaczącą część i dalej nie zna prawdziwego powodu. 

- Nie martw się, dam sobie radę. 

- Obiecaj mi, że wrócisz.

- Obiecuję. 

*** 

Wychodzę z domu i wsiadam do auta. Patrzę przez chwilę w jej okno. Na pewno teraz płacze, przeze mnie. Jednak nie mogę nic zrobić. Odpalam silnik i jadę do siebie. Muszę się spakować. Jutro wyjeżdżam do Orlando. Będę dość blisko. Jedynie 3,5 godziny drogi z Miami. Tam się urodziłem i wychowałem. Moi rodzice nie mają pojęcia jaki jest powód mojego przyjazdu. Strasznie ich to cieszy, że zostanę z nimi jakiś czas. A ja mam nadzieję, że ten wyjazd coś zmieni. Nie mogę jej kochać. 

Wjeżdżam na swoją posesję. Otwieram drzwi wejściowe i wchodzę do środka. Panuje głucha cisza, która jeszcze bardziej mnie dobija. Kieruję się prosto do sypialni. Wyjmuję dwie walizki - dużą i średnią - i zaczynam pakowanie. W większej będą ubrania, a w mniejszej buty, kosmetyki i jakieś ważne dla mnie drobiazgi. Po północy jestem spakowany. Trochę mi się z tym zeszło.

Idę do łazienki i biorę chłodny prysznic. Odświeżony kładę się do łóżka. Muszę jakoś zasnąć, w końcu czeka mnie dość długa droga. Ponad trzy godziny jazdy są nieco męczące. Około 10 mają wpaść do mnie jeszcze Michał, Mateusz i Matt. Musimy omówić parę rzeczy. Cieszę się, że mam takich przyjaciół. Pod moją nieobecność ktoś musi nieraz tutaj wpaść, aby sprawdzić czy nic się nie dzieje. I oczywiście muszę wiedzieć co u mojej księżniczki...

*** 

Ala's POV:

Obudziłam się po 9. Spałam tylko kilka godzin. Zasnęłam dopiero około 6. Całą noc myślałam, o tym co się wczoraj stało. Martwię się o niego. Zawsze mi mówił o swoich problemach. Mam nadzieję, że szybko je rozwiąże i wróci. Mam 3 nowe wiadomości.

Chris: Kocham Cię! :*

Sophie: Dlaczego Cię nie ma w szkole?

Sophie: Coś się stało?

Odpisałam im na szybko. Chrisowi, że także go kocham, a Sophie że to dłuższa rozmowa. Ma przyjść po szkole, czyli około 15. A ja po 12 jadę na lotnisko po Gigi. Wstaję z łóżka i idę się wykąpać. Następnie schodzę na dół, aby zrobić sobie koktajl truskawkowy. Chłopaków nie ma, pewnie są na zajęciach. Wchodzę do kuchni i wyjmuję z lodówki truskawki i jogurt naturalny. Po chwili wszystko znajduje się w blenderze. Dodaję odrobinę cukru. Pyszne. 

Mój dzisiejszy nastrój jest straszny. Mam nadzieję, że później poprawi mi się humor jak będą u mnie dziewczyny...

Idealny?Where stories live. Discover now