Du vil alltid være i våre hjerter, Milady [2/2]

Zacznij od początku
                                    

- Gdzie jest Astrid? - zapytała cicho Valka, widząc wchodzącego do ciepłego domu syna. Był brudny i zmęczony. Nie odpowiedział, usiadł tylko obok paleniska i zapatrzył się w ogień. Kobieta szybko podała mu wodę, lecz nie przyjął jej i zamknął oczy. Po chwili po jego policzkach popłynęły łzy, pozostawiając na twarzy czyste ścieżki. - Co się stało?
- Zabrali ją - wyszeptał cicho i oparł twarz na zgiętych kolanach. Jego twarz szybko zmieniła wyraz, kiedy z bezsilności załkał.
- Już, spokojnie - Valka uklękla obok niego i przytuliła jego twarz do swojej piersi. Czkawka czując przy sobie bliską mu osobę, zapłakał nie mogąc się uspokoić.
- Nie mogłem nic zrobić. Viggo miał nas w garści, każdy krok w jej stronę, któregokolwiek z jeźdźców mógł być ostatnim w życiu. Wytrzelili w naszą stronę setki strzał. Mogłem tylko zarządzić odwrót - powiedział twardo, jakby ta sytuacja nadal wydawała mu się tylko koszmarem. Oderwał się od kobiety i spojrzał jej głęboko w oczy. - Nie mogłem jej uratować. Kiedy Viggo próbował "przemówić mi do rozumu" trzymał ją w żelasnym uścisku. Nie zważałem na jego słowa, nie zawracałem sobie nim głowy, cały czas widziałem tylko ją. Po jej twarzy płynęły łzy, ale takie delikatne, jakby wstydziła się je ukazać. Nadal chciała pokazać jak bardzo jest twarda. Wiedziała, że tylko ja poznam jak bardzo się boi - wyszeptał cicho i wstał.
- Co zamierzasz? - zapytała kobieta i również podniosła się na nogi.
- Lecieć po nią - odparł Czkawka poważnie, po czym zaczął pakować do torby potrzebne rzeczy.
- Oszalałeś?! Wyglądasz jak wrak człowieka! Umyj się, odpocznij... pomyślmy nad jakimś planem, zaczekajmy...
- Zaczekajmy? Na co? Aż ją zabiją? - chłopak odwrócił wzrok, by tylko nie ulec namowom matki.
- Nie to miałam na myśli. Powinniśmy to zaplanować, Czkawka i polecieć razem. Mamy większe szanse na wygraną i na odbicie Astrid - zaproponowała Valka. Chłopak chcąc nie chcąc przyznał jej rację, razem, jako drużyna... No cóż to mogło się po prostu udać.

Biegł ciemnym korytarzem, wciąż zaglądając do każdej z klatek. Co chwilę czuł pod nogami wstrząsy. Na pokładzie trawała bitwa. W ciele Czkawki wciąż coś wrzało. Nerwowo zaglądał w każdy kąt. Nagle usłyszał głośny kaszel. Spojrzał w prawo. Na zimnej, drewnianej podłodze leżała jakaś blondwołosa dziewczyna.
- Astrid! - krzyknął Czkawka, a dziewczyna delikatnie podniosła w gorę głowę. Chłopak nie mógł uwierzyć własnym oczom. Blondynka całkiem nie przypominała jego ukochanej. Była posiniaczona, zakrwawiona i całkowicie bezradna. Chłopak chcial jak najszybciej wyciągnąć ją z pułapki, jednak było to niemożliwe. Kraty były otwierane jedynie na klucz, którego nie posiadał. Spróbował podnieść metalowe drzwi własną siłą, lecz skończyło się to tylko zakrwawionymi, zranionymi dłońmi... Nagle usłyszał śmiech. Z ciemnego kąta zaczęła wyłaniać się jakaś znana mu już postać. Mężczyzna był niewiele niższy od niego. Jego śmiech zanikł, a na twarzy pojawił się uśmiech.
- Viggo - syknął Czkawka i wyciągnął w mgnieniu oka miecz z pochwy.
- Jednak nie jesteś taki głupi, jakby się mogło wydawać. Chociaż? Pokonałeś Drago, jego ludzi, przywróciłeś pokój na Berk, ocaliłeś smoki. Mogłoby się wydawać, że zrobiłeś wszystko jak należy. Oprócz jednej, drobnej sprawy. Nie potrafiłeś uratować własnej ukochanej. - Czkawka doskonale wiedział, że mężczyzna próbuję zamącić mu w głowie, wiedział, że próbuje nim manipulować, a jednak ten świrnięty Łowca miał rację. Zrobił to wszystko i nie ocalił dziewczyny, którą kochał ponad życie. A teraz, leżała tam, przy krańcu życia, wyczerpana i zziębnięta. Popatrzył przez chwilę na nią. W głowie wciąż słysząc głos Viggo - ,,Nie potrafiłeś uratować...''. Po jej policzkach płynęły łzy, ale na jej ustach trwał delikatny uśmiech, jakby cieszyła się z jego obecności.
- Czego ty chcesz? - warknął Czkawka i ponownie skupił się na Viggo. Czarnowłosy zaśmiał się krótko.
- Cóż, pragnę przejąć władzę na twojej wyspie, przejąć kontrolę nad twoim smokiem, zabić cię... mam wynieniać dalej? - zapytał i sam dosięgnął miecza.
- To czemu mnie nie zabrałeś? Mogłeś przecież dostać mnie, a ją zostawić w spokoju - powiedział poważnie Czkawka i stanął w pozycji bojowej.
- Czasami trzeba użyć kogoś innego, by zabić główną ofiarę. Ona stała się tylko rozrywką - Tego Czkawka nie wytrzymał i po prostu rzucił się na mężczyznę z mieczem. Ciął nim jak zaprawiony wojownik. Trzy lata czekał na tę chwilę. Teraz miało się okazać kto tak naprawdę miał wygrać wszystkie te lata bitwy pomiędzy dobrem a złem. Ostrze Viggo przecięło powietrze niebezpiecznie blisko głowy Czkawki. Odskoczył jednak w bok i zaskoczył przeciwnika od tyłu wbijając miecz głęboko w jego plecy. Brunet poczuł na dłoniach ciepłą, szkarłatną krew wroga i pchnął klingę jeszcze mocniej. Wstał, czując, że nogi ma jak z waty i przewrócił delikatnie ciało Łowcę na plecy. Wtedy na szyi ujrzał klucz. Zerwał go i dopadł krat. Szybko otworzył je, podnosząc w górę i wpadł do środka, od razu biorąc dziewczynę w ramiona. Astrid uśmiechnęła się do niego, a jej policzki zdobiły, błyszczące łzy, spływające po skatowanej twarzy...

the greatest gift is love || hiccstridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz