~Epilog~

9.1K 411 99
                                    

To już ten dzień, dzień w którym zostawiam swojego brata, chłopaka i przyjaciół. Wszyscy próbowali mnie odwieść od tego pomysłu, ale na marne. Cały czas wmawiałam sobie, że tak będzie lepiej. Ash, Cal, Mike i Luke będą mieli w końcu spokój i nie będzie aż tyle kłopotów.
Luke przez te kilka dni całymi dniami siedział w pokoju i płakał. Nie chcę go zostawiać, ale nie mogę pozwolić na to, że David wyjeżdża. Zespół to zespół i jesteśmy w nim razem. Nie ma sensu grać bez perkusisty mimo, że znajdziemy innego, to nie będzie to samo. Mogę się założyć, że gdyby Ashton'owi czy reszcie chłopaków stałoby się coś, też by tak postąpili.
Najbardziej szkoda mi Luke'a, który cierpi teraz i nie może się pogodzić z moją decyzją. Gdy jesteśmy w jednym pomieszczeniu, nie odstępuje mnie ani na jeden krok. Nie raz mówił mi, że nie da rady beze mnie. Mam nadzieję, że pozbiera się po tym jak stąd wylecę. Długo nad tym rozmawialiśmy we dwoje i zdecydowaliśmy, że spróbujemy związku na odległość. Nie jestem pewna czy to wypali, ale trzeba spróbować. Luke pokazał mi swoim zachowaniem, że nadal mnie kocha i nie boję się już o to, że mógłby mnie kolejny raz zdradzić. Tym razem czuję, że bym mu nie wybaczyła.

Spojrzałam na splecione dłonie Luke'a i moją. Uśmiechnęłam się i oparłam głowę o ramię blondyna, który cały czas spoglądał na mnie. Za kilka minut mieliśmy już być na lotnisku, żeby na spokojnie zdążyć na samolot do Sydney. Luke pojmując, że mało czasu nam zostało, objął mnie ramieniem, przyciągając bliżej siebie. Westchnęłam cicho i wtuliłam w jego tors.

***
- Masz wszystko? - zapytał Ashton, stawiając moją walizkę przede mną.

- Raczej tak - odpowiedziałam, spoglądając na James'a i David'a, którzy rozmawiali z rodzicami szatyna.

- Raczej? Wiesz, że jak coś zostawisz to prędko tego nie odzyskasz? - podniósł jedną brew, pokiwałam z rozbawieniem głową.

- Szkoda, że jedziesz - powiedział Calum i przytulił się do mnie.

- Muszę - westchnęłam i posłałam mu uśmiech.

- Nie musisz - mruknął pod nosem Luke, ale na tyle głośno, żebym mogła to usłyszeć. Po chwili podszedł do mnie Mike i także przytulił.

- Będę tęsknić.

- Ja też - odsunęłam się od niego - Ashi - podeszłam do niego. Spojrzałam na niego, po jego policzku spływała łza.

- Nie chce Cię zostawić samej - przyciągnął mnie do siebie i objął ramionami - Rok to zdecydowanie za dużo czasu.

- Nie będę sama i to szybko minie - wtuliłam się w niego, a on oparł podbródek na mojej głowie.

- Nie sądzę - mruknął - Ugh, czemu David musiał mieć ten wypadek?

- Co zrobisz? Nic nie zrobisz, taka kolej rzeczy - odsunęłam się od niego - Ale nie myśl o tym i daj z siebie wszystko podczas koncertów.

- Bez Ciebie to już nie to samo - na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

- Daj sobie trochę czasu i przyzwyczaisz się, że mnie nie ma.

- Nie sądzę, że to mi zajmie tylko "trochę" czasu.

- Nie dramatyzuj Irwin.

- To ty nie wyjeżdżaj Irwin - przedrzeźnił mnie.

- Znowu zaczynasz Irwin? - podniosłam jedną brew.

- Może tak Irwin - wzruszył ramionami - To jak Irwin?

- Skończ już proszę - westchnęłam, na co się zaśmiał.

- Do zobaczenia siostra - popchnął mnie w stronę Luke'a, który wyglądał jak siedem nieszczęść. Jego oczy były opuchnięte od płaczu, kiedy spojrzał na mnie uśmiechnął się smutno.

My Story. || lrhWhere stories live. Discover now