Widzę gwiazdy w twoich oczach 47

12.2K 719 124
                                    

Tali

Budzę się z przytulona, a raczej wtulona w  ciepłe ciało mojego ukochanego. Jest tak przystojny i tylko mój, a za kilka godzin dla całego świata będzie moim mężem. Zaciągam się jego zapachem, który odurza mnie za każdym razem.

-Napatrzyłaś się?- Jego głos jest schrypnięty i nie wiem czy od snu czy od pożądania. Ale kiedy przyciska mnie do siebie, wiem, że to drugie.

- Tak, ale nic z tego- kręcę głową- do naszej nocy poślubnej zapomnij o seksie.

- Kochanie, ale...- jęczy Nate.

- Wytrzymasz te kilka godzin.

- Chyba nie..., Nie czujesz?- Przyciska mnie do swojego twardego kolegi.

- Skarbie, obiecuję ci, że warto poczekać- całuję go przelotnie w usta i wysuwam się z jego objęć.

- To może wspólna kąpiel?- Pyta z nadzieją, ale kręcę głową, zarzucam na siebie długi szlafrok i wybiegam z sypialni. 

- Wredna, mała kusicielka- krzyczy za mną, a ja wypadam z domu, jakby goniły mnie piekielne ogary. 

Szykować będę się w domu moich teściów, gdzie zapewne są już moi rodzice i bracia ze swoimi wybrankami. Nie pomyliłam się, bo całą zgraję zastaję w kuchni. 

- Cześć wszystkim- na moje przywitanie obracają się w moją stronę.

Mama uśmiecha się i przytula mnie jako pierwsza,  po czym robi to samo tato i bracia.

- Zdenerwowana?- Pada pytanie.

- Tak trochę. Przecież to już tylko czysta formalność- oświadczam.- Jednak chyba bym coś zjadła, bo uciekłam bez śniadania- Arin patrzy na mnie z uśmiechem, bo ona wie, co mam na myśli.

- Zaraz cię nakarmimy- podaje mi tosta, świeże owoce i filiżankę kawy.

Zaciągam się zapachem i wszystko tak bosko pachnie,  więc biorę pierwszy kęs, a wszystko rośnie mi ustach. Rzucam jedzenie na talerze i pędzę do łazienki na złamanie karku. Upadam na kolana i przytulam się to toalety. Gorycz pali mi przełyk i robi mi się słabo, kiedy próbuję wstać, ktoś bierze mnie za rękę.

- Już dobrze kochanie - słyszę głos teściowej- zaraz ci przejdzie.

Arin sadza mnie na brzegu wanny i podaje płyn odświeżający do płukania ust.. Pomaga mi wstać, żebym przemyła sobie twarz chłodną wodą. Jednak kręci mi się w głowie tak, aż muszę przytrzymać się umywalki.

- Jesteś strasznie blada- ponownie mnie sadza, ale tym razem podaje mi coś słodkiego.- Brak śniadania i nerwy robią swoje, za chwile poczujesz się lepiej, skarbie- przemawia do mnie czułym, matczynym głosem.

Oddycham powoli i spokojnie, mam nadzieję, że zawroty głowy zaraz miną. Po kilku minutach jestem w stanie wstać samodzielnie, bo lepiej się czuję, ale o jedzeniu nie ma mowy.

- Ok. Możemy już iść- zdobywam się na małych uśmiech.- Gdzie mama?

- Powiedziałam, żeby zajęła się druhnami, bo nie potrzebna nam panika- mruga do mnie i jestem jej wdzięczna za wszystko co robi.

Prosto z łazienki kierujemy się do pokoju, gdzie będę szykowana.  Zastaję tam rozgorączkowaną  rodzicielkę dyrygującą pracą makijażystki i fryzjera. Współczuję im, bo mama to ciężki przeciwnik.

Na przygotowaniu mnie na bóstwo mijają dobre dwie godziny, a w międzyczasie wypiłam miętową herbatę i zjadłam niewielką kanapkę.  Biorę swoją bajeczną bieliznę w lekkim kolorze pudrowego różu i udaję się z nią do przylegającej łazienki, gdzie zakładam na siebie. Wszystko jest z koronki tak delikatnej niczym pajęczyna.  Przejeżdżam dłoni po niej i uśmiecham się na samą myśl, że zapewne nie przetrwa ona dzisiejszej nocy. Mój prywatny jaskiniowiec zedrze ją ze mnie. 

Wychodzę gotowa i wszystkie kobiety doznają szoku, na to co mam na sobie, a jedynie teściowa uśmiecha się od ucha do ucha. Mama niby tez ale...

- Dlaczego ona nie jest biała?- No i się zaczyna.

-Pasuje do sukni.

- Ale suknia jest biała- kręcę głową, że nie.

- Niestety uległa wypadkowi i mam nową- mama kiwa głową, że rozumie. 

A to dopiero nowość.

 Jestem zaskoczona, że tego nie komentuje. Jednak do czasu...  ujrzenia sukni ślubnej. Na jej widok wydaje okrzyk rozpaczy.

Rodzicielka załamuje ręce jak tylko widzi w czym mam iść do ślubu. Jej mina mówiła wszystko, od dezaprobaty do obrzydzenia. Ale to mój dzień, to ja mam za chwilę stać się Panią Woods, nie ona. Więc guzik mnie obchodzi, czy jej się podoba, czy nie. Widzę, że nosi się z zamiarem powiedzenia czegoś, więc ją uprzedzam.

- Nawet się nie waż, to mój dzień, mój ślub. Ty masz się tylko cieszyć.

Po pół godzinie jestem gotowa i jako ostatnia wychodzę z pokoju. Wszyscy goście zebrali się na zewnątrz, gdzie odbędzie się ślub, a jedyną osobą i to płci męskiej jest mój tato. 

- Pięknie wyglądasz maleńka i ta suknia jest ładniejsze od tamtej- szepcze mi do ucha.

- Dzięki tato- biorę go pod rękę, a w drugiej trzymam wiązankę.

Biorę nerwowy oddech, dłonie mi drżą i to jest ten moment. Wychodzę pod ramie z tatą, a moim oczom ukazuje się najpiękniejszy widok, widok mojego partnera. Mój ukochany narzeczony, moja miłość, stoi tam wpatrzony we mnie, a ja w niego. Zmierzając do niego, nie zwracam na nic, ani na nikogo uwagi. Liczy się tylko on. 

Nate podaje mi dłoń i przyciąga mnie do siebie. Jestem totalnie i obłędnie zakochana w nim, a w jego spojrzeniu widzę morze miłości.  Przyciska swoje usta do moich i bierze je w posiadanie władczo i zachłannie, jakbym była centrum jego wszechświata.

-To jeszcze nie ten moment- odzywa się urzędnik, na co wszyscy wybuchają śmiechem.

Wymawiamy swoje przysięgi, obrączki lśnią na naszych palcach. Stajemy się mężem  i żoną.

- Widzę gwiazdy w twoich oczach, maleńka- słyszę czuły głos Nata, po czym porywa mnie w swoje ramiona i namiętnie całuje, a wszyscy klaszczą.

- Kocham cię mężu.

- A ja Panią, droga Pani Woods, moja żono.

- Ty i ja- szepczę w jego usta.

- Tak maleńka- całuje mnie ponownie- ty i ja.


***************************

Moi drodzy, nie wiem jak wam podziękować, ale to opowiadanie, na dzień dzisiejszy jest na 1 miejscu o wilkołakach. Jesteście niesamowici, nieziemscy. Dziękuję i każdemu przesyłam całusa :)

Miłość w pełni księżycaWhere stories live. Discover now