Nate
To jakiś pieprzony koszmar siedzeniu i czekanie, które doprowadza mnie do kurwicy. Od godziny nie mogę sobie znaleźć miejsca i chodzę w tą i z powrotem. Mama tylko wyszła na chwile i powiedziała, żebyśmy jeszcze poczekali, bo Vin zajmuje się w ciąż Tali.
Siadam na krześle i zamykam oczy, wypuszczając drżący oddech i walcząc z pragnieniem, żeby tam nie wparować i go nie opieprzyć, że tak długo to trwa.
- Nate wszystko będzie dobrze- tato zajmuje miejsce obok mnie.- Wiem co przeszywasz, bo sami przez to kiedyś przechodziłem właśnie w tym miejscu.
-A co jak Tali jest w ciąży?
-Że co jest?- Tato wypala zszokowany pytanie.
- No nie mam pewności, ale no wiesz...- wzruszam ramionami.
-Chcesz powiedzieć, że poszliście na żywioł?- Robi zabawną minę.
-Szczerze nawet nie pomyślałem o zabezpieczeniu, więc tak poszliśmy na żywioł za każdym razem.
-Moja krew synu- tata śmieje się.
-Czy wy też, no wiesz...?-Pytam.
- Za każdym razem- obaj kiwa głową, że nic się od siebie nie różnimy, mimo iż nie łączą nas więzy krwi.
Przez kolejne piętnaście minut siedzimy w ciszy i żaden z nas nie jakoś specjalnie nie ma ochoty nic mówić. Słyszę otwierane drzwi i podrywam się do góry i ruszam w stronę mojej mamy.
-Co z nią?-Pytam z gulą w gardle.
- Wszystko jest dobrze, jednak potrzebuje trochę czasu na dojście do siebie- uśmiech mamy potwierdza jej słowa.- Możesz wejść.
Nie czekam na ponowne zaproszenie i szybko przekraczam próg sali, gdzie leży moje życie. Widok na twarz ukochanie zasłania mi Lina, która pochyla się nad Tali i poprawia na niej przykrycie. Podchodzę i staję przy łóżku, na którym leży nieprzytomna, a jej skóra jest wyjątkowo blada.
-Za godzinę powinna się wybudzać- Lina objaśnia.
- Wszystko już jest z nią dobrze?
-Tak, teraz już tak. Niestety w ranie były jakieś drobinki srebra, które nie pozwalały leczyć się ranie, ale już wszystko się goi.
- A czy nie było jakiegoś innego krwotoku?- Pytam tak, żeby nie było do końca jasno, o co mi chodzi konkretnie.
-Poza tą raną na brzuchu, cieciami na rękach i złamaniu, wszystko dobrze. Tylko będziesz musiał zmienić jej opatrunek, zanim wszystko dobrze się nie zagoi.
-Ok. Dzięki- uśmiecham się i dziękuję skinieniem głowy im obojgu, po czym wychodzą.
Przyciągam sobie krzesło i siadam na nim przy łóżku, a moja dłoń zaciska się na bezwładnych palcach Tali, które podnoszę do ust i całuję.
Kocham cię kochanie, nie śpij długo, tak bardzo za tobą tęsknie maleńka. - szepczę do ukochanie.- Mogłem cię stracić i może nawet juniora, nie przeżyłbym tego- kręcę głową, a w oczach zbierają się niechciane łzy.
Siedzę i cierpliwie odliczam czas do zobaczenia uśmiechu i tych pięknych szarych tęczówek. Po prawie godzinie Tali wierci się i ściska moją dłoń, po czym otwiera oczy, patrząc prosto w moje. Siadam na łóżku i porywam w ramiona moją partnerkę, a następnie całuję namiętnie, tak jakby jutra miało nie być, co jeszcze niedawno mogło być prawdą.
-Tak się bałem- mówię drżącym głosem od emocji i przytulam jej ciało bardzo mocno do siebie.
- Ja też, ale kochanie nie mogę oddychać.- Puszczam ją wystraszony, że zrobiłem jej krzywdę.
-Nic cie nie boli, nie skrzywdziłem cię?
-Nie, jestem prawie wyleczona, ale w domu szybciej dojdę do siebie. Możemy mnie stąd zabrać?
-Oczywiście maleńka- okrywam ją szczelnie prześcieradłem i biorę moje słońce na ręce, po czym wynoszę i kieruję się prosto do naszego auta.
Cała rodzin przygląda się nam z uśmiechem i widzę jak mama przytulona do taty ma łzy w oczach, co u niej jest naprawdę rzadkością. Nie to, że jest nie czuła, ale takich sytuacji jak tak nie było w naszej rodzinie chyba od kilkunastu lat, więc rozumiem doskonale jej wzruszenie.
- Zaraz będziemy w domu maleńka- sadzam ją na przednie siedzenie w aucie.
-Myyy- odpowiada mi mruczenie.
Ruszam i po kliku minutach parkuję przed naszym domem, po czym delikatnie przenoszę Tali do domu i niosę do sypialni.
-Potrzebujesz czegoś kochanie?
-Nie, tylko spać mi się chce.
-Więc śpij najdroższa- całuje jej czoło i wychodzę na poszukiwanie opatrunków na zmianę.
Gdzie mama je mogła schować?- Pytam pod nosem sam siebie.
Przeszukuję wszystkie szafki kuchenne, ale niczego nie znajduję , więc ruszam do łazienki. Przetrząsam wszystkie oczywiste miejsca i wciąż nic. W końcu postanawiam sprawdzić w jeszcze jednym, chociaż wątpię, żebym tam znalazł, to czego szukam. Są tutaj osobiste rzeczy Tali, takie jak: kosmetyki, szampon, tampony, tabletki i.... Tabletki?
Biorę do ręki opakowanie i oglądam go uważnie, bo nie przypominam sobie, żeby brała coś. Wyjmuję blister z pigułkami oraz ulotkę, którą studiuję uważnie, a im więcej czytam tym jestem coraz bardziej wkurwiony. Kiedy czytam ostatnie linijki tekstu, mam ochotę coś rozpierdolić.
Jak ona kurwa mogła? Dlaczego do chuja mi nie powiedziała?
***************************
Macie aż dwa rodzinki w rozdziale. Wkurwiony Nate, to nie wróży nic dobrego ;)
BẠN ĐANG ĐỌC
Miłość w pełni księżyca
Người sóiLosy syna Arin i Tiera z pierwszej części - "Przynależność". On pragnie swojej mate i ciągle jej szuka, bo wie, że gdzieś tam jest ta jedyna i w każdą pierwszą letnią pełnię księżyca, coś ciągnie jego wilka do lasu i nie wie dlaczego. Ona jest pewn...