Rozszarpie cię 35

12.2K 745 101
                                    

Tali

Punkt dziewiętnasta wychodzę z domu i kieruje się przed główne wejście do domu rodziny Woods. Tam już czeka na mnie Caro i muszę przyznać, że wygląda śliczne. Chociaż jak dla mnie mogła założyć ciut dłuższą tą kieckę, ale nie jestem jej matka, więc nie będę ją za to karcić. Przecież chyba wie co robi. Jednak dobrze, że nigdzie nie ma w pobliżu Nate i reszty, bo by nas chyba nie puścili. O ile jej sukienka jest krótka, to mojej czegoś brak. Mój ukochany by chyba dostał zawału.

- Tali cudownie wyglądasz, ale rusz tyłek, bo nie mam ochoty wysłuchiwać kazań od braci.

-Ja już usłyszałam dzisiaj jedno i mi wystarczy- ruszam przodem, przed Caro.

-O choler- wykrzykuję, więc obracam się na jej słowa.

-Coś się stało?

- Jezu, dziewczyno. Gdyby Nate zobaczył twoją kieckę, to masz jak w banku, żeby cię zamknął w domu. Ale muszę stwierdzić, że podoba mi się. Niegrzeczna dziewczyna.

- A ty to niby co? Krótszej się nie dało.

-Dało, ale nie posiadam takiej- obie wybuchamy śmiechem i prędko odjeżdżamy spod domu w kierunku lokalu Sama.

Po niespełna dwudziestu minutach wkraczamy do baru i muszę przyznać, że jest całkiem sympatycznie. Co prawda nie podobają mi się męskie spojrzenia kierowana na nas, ale nic na to nie poradzę.

Wchodzimy głębiej i tuż przed nami wyrasta Sam, który prowadzi nas na tyły gdzie jest spokojniej i bezpiecznie. Kiedy tylko siadamy wybucha śmiechem.

-Co cię tak bawi?

- Dawno temu Arin wywinęła Tierowi podobny numer- marszczę brwi w niezrozumieniu.- Założę się o ten bar, że Nate nie wiem w czym wyszłaś.

-No nie wie.

-No właśnie i nie chciałbym być w twojej skórze, jak się dowie.

-E tam, nie będzie tak źle- macham ręką, na co Sam odchodzi ubawiony.

Po pięciu minutach dołączają do nas dziewczyny i całą czwórką ruszamy trochę potańczyć. Wiem, że moja sukienka nie ma pleców, za to przód jest dosyć mocno zabudowany i sama w sobie sięga  mi prawie do kolana, więc nie rozumiem tych wszystkich, głodnych męskich spojrzeń. 

Nie przejmując się tym, bawię się w najlepsze, póki nie czuję na swoich biodrach czyiś rąk. Do nosa dociera do mnie męski zapach i nie jest on wilkiem, bo w przeciwnym razie by tak nie postąpił ze sparowaną samicą. Strzepuję jego dłonie z siebie i ruszam do naszego stolika, umieszczonego w ciemniejszej części barku. Nie chce psuć zabawy dziewczynom, więc sobie spokojnie posiedzę.

Niestety nie jest mi dane dojść do miejsc docelowego, bo tuż przed stolikiem zostaję szarpnięta za rękę i obrócona do tyłu. Moje oczy powiększają się na widok osobny przede mną.

-Witaj kochanie. Tęskniłaś?

-Co ty tutaj robisz do cholery?!- Krzyczę przestraszona i wyrywam się z uścisku Jasona.

-Przyjechałem po ciebie, należysz do mnie- wzmacnia swój uścisk na mojej ręce.

- Nigdy do ciebie nie należałam. Jesteś kutasem-używam siły wilka i wyrywam się jemu.- A teraz wypierdalaj stąd! Jak Nate się dowie, to cię rozszarpie.

-A tak twój kochaś. Już się jemu oddałaś sprzedajna dziwko?- Aż się we mnie zagotowało.

- Ty sukinsynu- nie wytrzymałam i przywaliłam mu z liścia, na co jego głowa lekko odskoczyła w bok.

- Ty suko- syczy i zanim orientuję się co właśnie ma miejsce, czuję przeszywający ból w policzku i po chwili upadam tyłkiem na podłogę.

Ten skurwiel nachyla się nade mną i uśmiecha się obrzydliwie, a ja wstrzymuję oddech.

- No i gdzie ten twój obrońca? Jak widać nie ma go tutaj- śmieje się.

-I tu się mylisz- słyszę warczenie znanego mi głosu, i widzę stojącego za nim Nata. Wypuszczam wstrzymywane powietrze.

- O proszę we własnej osobie. Co przyjechałeś ratować tą kurwę?- Obaj stają twarzą w twarz, a ja podnoszę się z obolałymi pośladkami.

- Najwidoczniej mało ci połamanych żeber, ale jak wolisz. Nie mam nic przeciwko spuszczeniu ci łomotu sukinsynu. Dostaniesz wpierdol koleś i intensywną terapię- Nate warczy i uderza Jasona tak, że w ostatniej chwili odskakuję, a ten skurwiel ląduje na naszym stoliku łamiąc go.

Jason podnosi się chwiejnie i rzuca na mojego partnera. Patrzę na to wszystko i jestem przerażona, bo to nie tak miał się zakończyć ten wieczór.


***************************

Tego się spodziewaliście? ;)

Miłość w pełni księżycaWhere stories live. Discover now