Nathaniel
Dzień zapowiadał się interesująco, cóż wyłączając tą cholerną sukę, która rano pojawiła się przed naszymi drzwiami. Oczywiście byłem dumny z mojej kruszynki, kiedy pokazała tamtej gdzie jej miejsce i aż dziw, że takie piórko jak Tali potrafiło tak przyłożyć.
Oczywiście rodzinka nie wiedzieć czemu, sprzysięgła się dzisiaj przeciw nam i postanowiła zając nam czymś czas. Tak jakbyśmy tego do cholery potrzebowali?
Pół godziny temu mama i jej przyjaciółki porwały moją kobietę, a mi w udziale przypadła narada stada u ojca w gabinecie.
Kiedy wszedłem cały nasz klan już tam był i coś było nie tak, bo nawet dziadek się zjawił, a to zły znak.
-Doszły mnie słuchy, że rano na nasze terytorium wtargnął intruz- dziadek wypowiada te słowa patrząc na mnie.
-Tak, to prawda- kiwam również głową i od razu muszę coś wyjaśnić.- Ale ta suka nie miała mojego pozwolenia i nie zapraszałem jej tutaj- zaciskam dłonie w pięści na myśl o tym babsku.
-Tego się domyśleliśmy, biorąc pod uwagę fakt, że masz już swoją wybrankę. Jednakże- mój tato odchrząkuje- rozmawiałem dzisiaj z ojcem tej dziewczyny i nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Cóż, był nieziemsko wkurwiony.
- Ale przecież, nigdy jej nic nie obiecywałem, ani wy, że już nie wspomnę o tym, iż nawet bym jej kijem nie tknął. To jakaś wariatka- słyszę cichy chichot Sama, na ojciec gromi go wzrokiem.
-Wiem synu, ale oni sobie coś ubzdurali i efektem była wizyta tej dziewuchy tutaj. Do tego wdarła się na naszą prywatną ziemię i...
-I ?
-Jest coś jeszcze, dlatego zebrałem nas tutaj wszystkich.
-Chyba nie rozumiem.
-Dostaliśmy informację, że - ojciec zaciska usta w wąską linie- ona coś planuje. Ponoć rozgłasza wszem i wobec, że dzisiejsze nocy sparujesz się z nią.
- To kurwa jakiś absurd- warczę.- Przecież ona wie, że mam już kogoś.
-No i tutaj mamy problem.
-Chyba nie chcesz powiedzieć. że...?- Zmroziła mnie myśl, jaka wpadła mi do głowy.
-Dokładnie, to mam na myśli synu.
-Jeżeli tknie Tali, to ja rozszarpię. Przysięgam- warczę.
-Wierzymy. Dlatego Nate- odzywa się dziadek- żeby do tego nie doszło....No cóż chyba będziesz musiał zmienić na dzisiaj plany.
-Że co kurwa? Chyba sobie żartujecie do cholery!- Podnoszę głos.
-Nathaniel- o dziwo upomina mnie wujek Sam.
-Dobra mówcie, ale wcale mi się to nie podoba- zakładam ręce na piersi w geście niezadowolenia.- Jestem wkurwiony- mówię z zaciśniętą szczęką.
-Nie musi, Tali ma być bezpieczna, dlatego cały proces parowania przejdziecie u nas w domu.
Krztuszę się własną śliną na słowa dziadka.
Popierdoliły ich dokumentnie. Nie ma takiej cholernej opcji.
-Chyba sobie żartujecie, przecież nie będę się pieprzył z moją kobietą, kiedy dziadek będzie za ścianą!- wszyscy wybuchają śmiechem.- Co was tak bawi do cholery?
-Ty.
- Ja pierdolę- mamroczę pod nosem, bo zaczynają mnie naprawdę wkurwiać.
-Czy ty myślisz, że my będziemy tam, kiedy wy...?- Nie dokańcza śmiejąc się. -Wybacz młody, ale mam lepsze rzeczy do robienia z twoją babcią niż słuchanie waszych jęków zza ściany, bo wiesz nie jestem jeszcze...- przerywam mu pospiesznie, żeby nie kończył.
-Stop. Oszczędź mi szczegółów, ja nic nie chce wiedzieć. Ok? Wystarczy mi, że moi rodzice się z tym nie kryją- patrzę z uśmieszkiem na ojca, który mruży na mnie oczy.
-W każdym razie- senior rodu kontynuuje- wszystko jest już ustalone, a ty musisz przyszykować wszystko i zabrać tam Tali.
-A co z tą nawiedzoną?-Pytam.
- Zwiększymy obstawę terenu i częstotliwość patroli- tato przejmuje głos.- Nie wiadomo co ona wymyśli, więc zanim wzejdzie księżyc, musicie być już na miejscu. Przykro mi synu, ale najważniejsze, żebyście dzisiaj zakończyli cały ten proces, bo inaczej...- kręci głową.
-Wiem, mojemu wilkowi jednym słowem odpierdoli i mi też.
- No właśnie, więc się rozumiemy- ojciec mruga do mnie i wychodzi.- Dzisiaj stajesz się jej partnerem i aniołem stróżem.
Potakuję bezgłośnie i wiem, że ta noc będzie bardzo ciekawa. Nie chcę nawet myśleć, jak ukochana zareaguje na taką rewelacje. Zaraz...
-Tali wie o wszystkim?
-Pochujałeś Nate?- Odzywa się Vin.- Chcesz, żeby się stresowała jeszcze bardziej? - Kręcę przecząco głową, bo to ostatnia rzecz jakiej teraz chcę.
- No młody, musisz stanąć na wysokości zadania- słyszę Sama, który klepie mnie po ramieniu- Zrób wszystko, żeby nie przynieść nam wstydu.
-O czym ty do cholery mówisz?- Marszczę brwi.
- Ujmę to tak. Użył swojego fiuta tak, żeby wiedziała, że należy do Woodsa. Nazwisko do czegoś zobowiązuje, co nie panowie?- Szczerzy się ten idiota, a wszyscy wybuchają gromkim śmiechem.
-Jesteście nienormalni- wyrzucam ręce w powietrze, a oni jeszcze bardziej się śmieją.
YOU ARE READING
Miłość w pełni księżyca
WerewolfLosy syna Arin i Tiera z pierwszej części - "Przynależność". On pragnie swojej mate i ciągle jej szuka, bo wie, że gdzieś tam jest ta jedyna i w każdą pierwszą letnią pełnię księżyca, coś ciągnie jego wilka do lasu i nie wie dlaczego. Ona jest pewn...