Jestem twoim największym koszmarem 10

14.9K 904 38
                                    

Spadam ze schodów tak, że mocno uderzam głową o dwa ostatnie schodki i jestem lekko zamroczona. Kiedy próbuję się podnieść moja głowa niemiłosiernie pulsuje, a ból w nadgarstku jest nie do zniesienia. Udaje mi się cudem podnieść z kafli,  jednak przed oczami pojawiają się mroczki i czuję jak ziemia przyciąga mnie do siebie. 

Przed upadkiem ratują mnie silne męskie ramiona, które trzymają mnie w pasie niczym imadło. Do moich nozdrzy dociera znajomy zapach i już wiem, że jestem bezpieczna. Nathaniel jest przy mnie, a to jest wszystko czego teraz potrzebuję. 

Moja wilczyca tylko cicho popiskuje i skomle żałośnie, bo chce mnie chronić przed Jasonem, a przez ten wypadek nie mogę wydobyć z siebie wilka. Nawet nie mogę wysunąć kłów, a to znaczy, że coś jest bardzo nie tak. Ledwo mogę ustać na nogach i gdyby nie wsparcie bruneta, zapewne przytulałabym kafelki. 

-Trzymam cię skarbię- słyszę tuż przy swoim uchu kojący głos Nata.

-Tak się cie...- nie dokańczam, bo mój wzrok ląduje na stojącym na szycie schodów Jasonie, który ma wypisaną na twarzy furie.

-Zabieraj pieprzone ręce z mojej dziewczyny!- Krzyczy mój jebnięty chłopak, który za chwile już nim nie będzie. 

Niebieskooki na słowa tamtego przyciska moje ciało do swojego jeszcze bardziej i całuje mnie w czubek głowy, czym wywołuje lekki ból , a mi wyrywa się ciche jęknięcie.

-Co jest kochanie?- Nate szepcze pytanie.

- Moja głowa... bardzo boli- cicho odpowiadam i momentalnie robi mi się na chwile ciemno przed oczami.

-Zajebie skurwysyna- warczy brunet. 

Nie powiem, bo w tym momencie zrobiłabym to samo, ale raczej nie jestem w formie, przez ten upadek. Za to mogę bronić się słownie, co niniejszym czynie:

- Skończ Jason. Jesteś kutasem, który pieprzy inne. Powiedz mi... . Zrobiłeś to, bo ja nie chciałam czy inne były takie chętne?

- Nie chciałaś, to poszedłem do innej. Proste- wyznaje nieskruszony. 

-Od...od kiedy mnie- przełykam ślinę - zdradzasz?- Na moje pytanie z gardła Nathaniela wydobywa się ciche powarkiwanie.

-Um... od kilku dni kochanie- czuję ja brunet za mną napina mięśnie.- No wiesz od tego dnia kiedy nie chciałaś, a ja tak bardzo się starałem- na jego ustach formuje się szyderczy uśmieszek. A mi na jego słowami podchodzi żółć do gardła, a żołądek zawiązuje się w supeł.

-Ty skurwielu! -Wykrztuszam.- Jesteś podłą kreaturą i radzę ci zabierać dupę z mojego domu- dosłownie warczę na niego. - Z nami koniec!- Krzyczę i od razu tego żałuję, bo moją głowę przeszywa ponownie ostry ból. 

W tym momencie mama ochotę odciąć sobie głowę i położyć ją gdzieś z boku, bo inaczej zwariuję.  A na dodatek chętnie kopnęłabym Jasona w jego rodzinne klejnoty, tak żeby w przyszłości nie mógł mieć dzieci. Choć to cholernie kusząca perspektywa, to w tym stanie raczej nie wiele mogę, więc pozostaje mi czekać na rozwój sytuacji.

Jason schodzi ze schodów i staje na posadzce,a Nate chowa mnie za siebie, całując przelotnie w skroń po czym przyjmuje postawą wojownika. Niestety nie może rozszarpać temu dupkowi gardła, bo Jason jest człowiekiem, ale może zrobić coś innego.  Może mu spuścić niezły wpierdol.

-Kim ty jesteś złamasie?- Pyta Jason i robi krok w naszą stronę.

-Twoim największym koszmarem!- Warczy Nate i rusza w kierunku mojego już byłego chłopaka.

Kiedy tylko tracę oparcie, chwieje i łapię się za głowę, która ciąż mi coraz bardzie. Upadam na kolana z opuszczoną głową, którą ostatkiem sił podnoszę do góry, a mój wzrok ląduje na dwójce walczących chłopaków. Przed oczami pojawiają mi się mroczki i ostatnią rzeczką jaką  rejestruję, to jak Nathaniel bez opamiętania okłada Jasona.  Później nie czuję już nic, bo zapada ciemność...  

Miłość w pełni księżycaWhere stories live. Discover now