Kłótnia 32

12.7K 793 121
                                    

Nate

Stoję z tym opakowaniem w ręku i w przypływie złości, całą zawartość blistra wyłuskuję do muszli i spuszczam wodę.

Ja jej kurwa dam tabletki- syczę i walę pięścią w drzwiczki szafki, które pękają na pół.

Wychodzę z łazienki wkurwiony i kieruję się do naszej sypialni, bo mam do pogadania z tą moją zdradziecką mate. Otwieram z hukiem drzwi, jednak nawet taki hałas jej nie budzi, a spojrzenie na jej spokojną twarz i świadomość, że dopiero co martwiłem się, że mogę ją stracić, powoduje minimalne opadnięcie złości. Jednak tylko minimalne.

Zostawiam ją pogrążoną we śnie i wychodzę z domu, kierując się do lasu, przemienić się w wilka w celu pozbycia się nadmiaru adrenaliny jaka krąży w moich żyłach. 

Po dwóch godzinach biegania w wilczej postaci i nastania świtu, wciąż jestem zły na Tali, że mi nie powiedziała. A ja jak ostatni głupek liczyłem na ciążę, na dziecko, a tutaj takie chuj.

Przybieram ludzką postać i postanawiam znowu sprawdzić czy czasem nie obudziła się. Otwieram drzwi znacznie ciszej niż poprzednim razem i niestety, ale nie zastaję Tali w łóżku. Rozglądam się po sypialni uważnie, ale nigdzie nie widzę tej mojej małej oszustki, więc kieruję kroki do łazienki. Za nim zdążę zbliżyć się do drzwi chociażby na metr, wypada z nich Tali z zaciętą miną, a w ręku trzyma opakowanie.

Oho, jest wkurwiona, ale ja też.

-Powiedz, że ich nie wyrzuciłeś?-Tali warczy i widzę jak ciemnieją jej tęczówki.

- Wyrzuciłem- oświadczam z zaciśnięta szczęką.

-Jak śmiałeś?! Kurwa, jak śmiałeś je ruszyć?!  Nie miałeś prawa!-Drze się.

-Ja nie miałem prawa?! Ja?! Ty chyba sobie żartujesz do cholery!- Podnoszę głos.

- Nie żartuję. I dlaczego jesteś taki zły? To ja mam prawo być taka, a nie ty!

- Zły? O nie maleńka, ja jestem wkurwiony i jako twój partner mam wszelkie prawa wiedzieć o tym!-Teraz to ja krzyczę.- O takich rzeczy powinnaś mi powiedzieć, nie ukrywa się czegoś takiego- wskazuję ręką na trzymane przez nią opakowanie.

-A czy ty do cholery spytałeś? Nie, więc co się czepiasz idioto i gdybym się nie zabezpieczyła, już byś mnie zapłodnił.

-Dokładnie. Nosiłabyś teraz mojego potomka!

- A nie przyszło ci do tego twoje zakutego łba, ze może nie chcę mieć dzieci?! -Zaciskam dłonie w pięści i mam ochotę wyć, bo ona nie mówi chyba poważnie.

- Nie chcesz mieć ich ze mną?!- Ryczę i jeszcze chwila, a eksploduję. 

-Nie chcę mieć ich teraz, a najwyraźniej ty tak, co też przemilczałeś.

- Żebyś wiedziała, że chcę- Warczę.

-Jakoś mnie nie poinformowałeś o swoich planach. Liczyłeś, że zajdę w ciążę, ty będziesz szczęśliwy, a ja musiałabym się do tego dostosować, co?

-Nie, liczyłem, że będziesz chciała tego tak samo jak ja. Nie brałem innej możliwości pod uwagę.

-No to się przeliczyłeś. Mogłeś zapytać o dziecko, to bym ci powiedziała co o tym myślę- robię krok w jej stronę.- A teraz kiedy jest nie tak jakbyś chciał, to jest moja wina!- Ryczy i odsuwa się ode mnie.

- Masz rację, chcę mieć potomka, chcę cię zapłodnić i to zrobię, KOCHANIE- akcentuję ostatnie słowo.

-Nie ma takiej opcji do cholery!- Na jej słowa robię kolejny krok ku niej i próbuję zapędzić ją z powrotem od łazienki, skąd nie będzie miała drogi ucieczki.

-Och skarbie, nie znasz mojej siły perswazji- Tali próbuje mi się wymknąć, jednak jestem szybszy- Nie tak prędko najdroższa- przyciskam jej ciało do swojego.

- Nate puszczaj mnie do cholery!- Wyrwa się. - Puszczaj!

-Nigdy. Jesteś moją partnerką, nie zrobię ci krzywdy, więc uspokój się maleństwo.

- Maleństwo, to masz w spodniach- wybucham śmiechem, bo zaraz jej pokarzę.

- Jesteś pewna- przyciskam do jej pośladków mojego duże, twardego kutasa, bo jej bliskość i kłótnia, postawiła go na baczność.

-Och- wyrwa się jej i już wiem, że ją mam.

Powarkuję cicho i  trącam nosem jej kark, bo chęć zatopienia się w niej, prawie pożera mnie od środka.- Sprawię ci przyjemność i przestaniesz mi się sprzeciwiać.

-Zobaczymy- mówi, a raczej jęczy, bo moje palce trącają jej sutek i wiem, że wygrałem.

Miłość w pełni księżycaWhere stories live. Discover now