Żegnam 42

10.8K 711 49
                                    

Tali

Dziewczyny przeszły same siebie i wszystko wygląda super. W sumie za dużo nie piję, pamiętając jak to się ostatnio skończyło. Impreza odbywa się u Kiry w domu, a nas uzbierała się spora grupa, nawet moja przyjaciółka Sara przyjechała. 

Alkohol, żarty z facetów i prezenty, to ostatnie jest super zabawą. Od teściowej dostaję kajdanki jako poskramiacz  w łóżku i że czasem tego mojego wilczka pewnie trzeba będzie ukarać. Od mojej przyjaciółki i Caro jakieś zabawki erotyczne, na które spoglądam sceptycznie, chociaż może coś się przyda. Od Kiry i Liną, komplet bardzo niegrzeczniej bielizny z instrukcją, że jest to narzędzie tortur. Jak sobie mój facet przeskrobie, to mogę tym go poszczuć i zabronić zbliżać się. Mam wrażenie, że ich ulubionym zadaniem jest torturowanie  i dręczenie w ten sposób ich partnerów. Ale z ich opowieści wiem, że to działa.

Impreza rozkręca się w najlepsze, a Caro z Sarą szaleją. Zresztą teściowa też potrafi nieźle się bawić i już teraz wiem, dlaczego jej mąż tak szaleje za nią. 

Przez ten cały miesiąc mieszkania obok, wspólnych posiłków, obserwowałam i  zrozumiałam. Prawdziwe braterstwo dusz jest czymś niezwykłym, intensywnym i tylko śmierć może rozerwać tą niewidzialną nić splatającą dusze. Chociaż mam wrażenie, że śmierć i tak nie jest końcem drogi, a zaledwie jej przedsionkiem.

- O jasna cholera!- krzyczy Amy, która pokazuje Caro coś na telefonie, a ich miny  wyrażają zszokowanie.

- Co tam macie?- Podchodzę do nich.

- Nic, to nic takie-próbują schować telefon. 

- Na "nic" to mi raczej nie wygląda. Pokazujcie- rozkazuję im, bo mam złe przeczucia.

- Tali, lepiej żebyś tego nie widziała- za wszelką cenę chcą mi udaremnić obejrzenie tego czegoś, ale jestem szybsza i  przechwytuje telefon dziewczyny.

Przyglądam się zdjęciu, na którym widzę Nata i jakąś uwieszona na nim prawie nagą lalę, którą trzyma za talię. Robi mi się niedobrze na myśl, że dotknął inną. Żółć podchodzi mi do gardła i jedyną rzeczą jaką robię, to szybki bieg do łazienki. Pochylam się nad muszą i wszystko co dzisiaj zjadłam i wypiłam, ląduje na dnie. Targają mną nieprzyjemne torsie, które mijają po jakimś czasie.

- Już dobrze, kochanie- słyszę pełen troski głos Arin, która pomaga mi wstać.- Obiecuję ci, że ten kto to wymyślił, straci coś więcej niż swoją dumę.

W moim oczach wzbierają łzy i nie mam ochoty już na nic. Pragnę zniknąć i właśnie to robię, wychodzę  bez pożegnania i biegnę w stronę domu. 

Wpadam do środka i mój żal, zastępuje złość ogarniająca całe moje ciało. Rzucam czym popadnie, wywalam wszystko z szafek, lecą talerze, kubki,dosłownie wszystko. Jestem jak w amoku i nie zważając na kawałki szkła, które ranią moje bose stopy, ruszam do sypialni.

Obiecałeś, obiecałeś- rzucam wściekle słowo w powietrze. 

~ Jak każdy facet myśli kutasem, a nie głową- moja wilczyca zabiera głos.

~ Ale obiecał.

~ I tylko na tym się kończyło- mówi z przekąsem.

~ Pożałuje, chociażby mnie błagał, ślubu nie będzie.

~ Nie wyjdziesz za niego?- Moje drugie wcielenie dziwi się.

~ A niby po co? I tak jesteśmy sparowani i z tym już nie mogę nic zrobić, a reszta... Reszty nie będzie. I pomyśleć, że rozważałam zajście w ciążę. Ależ jestem kretynką.

~ Nie, nie jesteś, to on jest idiotą- warczy mój wilk i odpuszcza sobie dołowanie mnie jeszcze bardziej.

Podchodzę do szafy, gdzie wisi moja suknia ślubna. Wyciągam ją z pokrowca, przyglądam się  jak materiał mieni się w świetle, jak cudownie skrzą się te wszystkie kryształki. 

Szkoda mi ciebie.

Pod wpływem impulsu podejmuję decyzję. Po chwili materiał leży w strzępach, moje pazury zrobił z niej nic nie wartą kupę śmieci.

- Tali, kochanie?!- Słyszę krzyk Nata i zaraz przekleństwa.

Obracam się do drzwi sypialni z chęcią mordu na tym dupku. Warczę groźnie na niego, kiedy tylko jego postać pojawia się w progu.

- Skarbie, ja ci wszystko wytłumaczę- błaga na wejściu.

- Nie fatyguj się- o dziwo mój głos brzmi pewnie i lodowato.- Nawet czołganie ci nie pomoże.

- Skarbie...

 - Mam nadzieję, że było warto, bo od dzisiaj nie dotkniesz mnie. 

- Nic z tego, nie zgadzam się!- Warczy i podchodzi do mnie.

- Nie waż się mnie dotknąć! I straciłeś prawo głosu dzisiejszego wieczoru- Nate próbuje mnie złapać za rękę, ale umykam mu.- I ślubu nie będzie. Żegnam.


Miłość w pełni księżycaWhere stories live. Discover now