Wyjazd 17

15.4K 918 122
                                    

Tali

Przez przypadek usłyszałam rozmowę ojca z jak się okazało Nathanielem. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie pewne dwa słowa- spakowana i zabrać.

Jakie kurwa zabrać?

Miałam mieć czas do pełni, czyli jeszcze dwa dni, ale wychodzi na to, że się bardzo pomyliłam. Oddali mnie jemu jak rzecz i nie ważne czy ja tego chcę, czy nie, bo przecież ja muszę. Może i muszę, ale mogli jeszcze trochę poczekać, a tak jeszcze dzisiaj opuszczę mój rodzinny dom.

Nate mi się podoba i od początku ciągnie mnie do niego, a moja wilczyca oszaleje na punkcie jego wilka. Ale cóż, przecież miałam chłopaka, co prawda zdradzieckiego skurwysyna, ale chciałam być wierna. Wiem, że Nate i ja jesteśmy sobie pisani i to mój mate, ale to nie zmienia faktu, iż wszystko stało się bez mojej zgody.

~Ależ ty mnie wkurzasz- odzywa się moja wilczyca.- Ciesz się, że mamy swojego mate.

~Cieszę się, ale nie dostałam żadnego wyboru- tłumacze tej baraniej głowie.

~ Tak czy inaczej to nasz przyszły partner, więc staraj się.

~ No ja się chyba przesłyszałam. Czy ty siebie słyszysz?- Pytam wkurzona coraz bardziej.

~ Wyraźnie, ale jak widać ty musisz umyć uszy- odpowiada złośliwie.

~Zamknij się kurwa, po prostu się zamknij!- Krzyczę na nią i jak zwykle ucisza się.

Idę do siebie do pokoju i o mało nie zaliczam spotkania z podłogą, kiedy przed nogami wyrastają mi dwie walizki.

Co jest do cholery grane?- Mamroczę pytanie.

- O dobrze, że przyszłaś- za plecami słyszę głos mamy.

-Co to ma być?- Wskazuję głową na mój bagaż.

-Twoje rzeczy kochanie- mama klepie mnie delikatnie po ramieniu.- Masz spakowane wszystko co najpotrzebniejsze i kilka rzeczy ekstra.

- A jakie to są, te rzeczy ekstra?- Pytam z uniesioną brwią.

-No wiesz Tali- mama szepcze konspiracyjnie- coś seksownego ci się przyda, żeby pokazać się swojemu mężczyźnie.

-Jezu mamo- zakrywam dłońmi twarz.

-No co, przecież faceci lubią jak...

-Proszę cię nie kończ- wcinam się jej w zdanie.- Wątpię, żebym założyła coś z tych fatałaszków, co mi zapakowałaś- mówię zażenowana.

-Dobra, jak chcesz, ale wierz mi, że ci się przydadzą.

-Mamo- ostrzegam ją, bo takie rzeczy jak seks są dopiero przede mną i niekoniecznie chcę z nią o tym rozmawiać.

Rodzicielka każe mi iść na dół i pożegnać się ze braćmi, bo niedługo przyjedzie po mnie Nate, co mi się w ogóle nie podoba. Nic już więcej nie mówię, tylko zaciskam usta i ruszam na dół na poszukiwanie rodziny. Nawet nie zdążę wejść do kuchni, a bracia rzucają się na mnie i przytulają w geście pożegnania. Na samym końcu podchodzi tata,który mówi, że będzie za mną tęsknic, ale nie omieszka również dodać, że mam mu nie przynieść wstydu.

-To co Tali, na ciebie już pora- mówi tato.

-Co już?- Pytam zdziwiona.

-Tak, właśnie twój facet przyjechał-pokazuje przez okno, a z moich ust wyrywa się niekontrolowane warknięcie.

-Bądź miła kochanie- upomina mnie mama.

- Postaram się, ale nie obiecuję- to drugie dodaje już szeptem.

Ojciec poszedł otworzyć drzwi, a ja czekam jak na szpilkach i do tego wszystkiego jeszcze moja wilczyca wyje jak szalona. Boję się go zobaczyć, bo wiem jak on na mnie działa, a przecież oznaczył mnie bez zgody i tego mu nie puszcze płazem.

Stoję oparta o drzwi lodówki z przymkniętymi powiekami i wdycham ostatni raz domowy zapach, którego będzie mi brakować, a za chwilę to wszystko się zmieni.

-Cześć- słyszę jego niski, uwodzicielki głos, a moje zdradliwe ciało reaguje na ten dźwięk lekkim dreszczykiem.

-Cześć- szepczę i obserwuję jak podchodzi do mnie niczym drapieżnik do swojej zdobyczy.

Rozglądam się i nikogo oprócz nas tutaj nie ma.

No to pięknie mnie załatwili. Zdrajcy.

-Gotowa?

-Nie, ale to i tak niczego nie zmieni- warczę do niego moją odpowiedz.

Wymijam go i ruszam do wyjścia, ale nie jest mi dane nawet przekroczyć progu kuchni, gdy jego silne ramiona przyciągają do siebie moja osobę. Nie jestem w stanie oprzeć się jego zapachowi i wtulam się w jego ciepłe ciało, a moja wilczyca mruczy zadowolona z mojego zachowania.

-Nie uciekaj kochanie- mówi do mnie łagodnym głosem i zatapia swój nos w moich włosach, a następnie zaciągając się ich zapachem.

- Możemy jechać?- Tylko tyle jestem w stanie powiedzieć w jego obecności, bo jakimś dziwnym trafem mój mózg przestaje działać.

-Oczywiście skarbie- szepcze mi do ucha, po czym lekko przygryza jego płatek, a mnie przechodzi fala przyjemności.

Nathaniel bierze mnie za dłoń i splata nasze palce razem, co wywołuje u mnie ponowne drżenie, a ten dupek tylko cicho chichocze na zachowanie mojego ciała. I choć wiem, że powinnam być zła, bo ta racjonalna część mnie chce się sprzeciwić, to druga część chce tego dotyku jak powietrza. No i weź tu bądź mądry.

Ku mojemu zaskoczeniu przy aucie stoi cała moja rodzina i właśnie to powoduje, że momentalnie trzeźwieję.

Wyrywam dłoń, na co słyszę ciche warczenie Nata, ale mam to w dupie. Rodzice posyłają mi uśmiech i odnoszę wrażenie, że spełnia się w końcu ich marzenie. Posyłam im krzywy uśmiech i wsiadam grzecznie do samochodu, a kiedy próbuję zamknąć drzwi słyszę głos ojca:

-Tylko postarajcie się szybko o wnuki!- Krzyczy tata, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemie.

- Postaram się- odpowiada Nate.

-Po moim trupie- mamroczę pod nosem, tak żeby nikt nie słyszał.

Miłość w pełni księżycaWhere stories live. Discover now