Słowne potyczki 2

20.7K 1K 69
                                    

-Nate szykuj się!- Krzyczy przez drzwi mama.

-Zaraz!- Odkrzykuję.

-Masz dziesięć minut i ani chwili więcej, dziadek nie lubi jak się spóźniamy.

-Tak, mamo!- Krzyczę.

Chcę, nie chcę, ale muszę się szykować, bo dzisiaj dziadka urodziny i jednocześnie uroczystość, że dziesięć lat temu mój  tato przejął władzę nad watahą. Może mnie też to kiedyś czeka? Mimo że jestem adoptowany i w moich żyłach płynie krew alfy z innej watahy, to czuje sie w 100% czlonkiem tej rodziny. Mój   biologiczny ojciec był  jednocześnie  przyjacielem taty i to kiedyś, gdzieś, jakieś przywództwo może być mi pisane. Ale kto to wie?

Ubieram się szybko i ruszam na dół, żeby rodzice nie marudzili, że muszą na mnie czekać, co zazwyczaj jest odwrotnie, bo to na nich trzeba czekać. 

Wchodzę do kuchni no i oczywiście, to co widzę, to dla mnie żadna nowość. Tato przytula mamę i całuje ją namiętnie, a jego ręce błądzą tam gdzie nie powinny. 

Wiecznie niewyżyci jak dwoje nastolatków- jęczę w duchu.

Powinienem się speszyć, ale tak nie jest, bo moi rodzice okazują sobie czułość na każdym kroku, co czasem doprowadza mnie do szewskiej pasji, ale i przywykłem do tego i trochę im zazdroszczę.

Reszta rodziny rodziców nie jest lepsza, bo wujek Sam i ciocia Kira, oraz Vin i Lina, też nie są lepsi od nich. Czasem mam wrażenie, że to całe partnerstwo, to tylko i wyłącznie seks, co mogę stwierdzić po zachowani tej dwójki.

Boże święci,oni nie  potrafią trzymać przy sobie rąk nawet na imprezach u dziadków. Myślą, że nikt nie wie gdzie znikają w trakcie przyjęć, chociaż może i mało kto wie, ale ja się domyślam, bo w domu to normalka. 

~Musisz znaleźć naszą mate- odzywa się mój wilk.- Będziemy robić to samo.

~ A niby co ja robię, jak myślisz?- Pytam zły na tego sierściucha, bo to wcale nie takie proste jak mu się wydaje.

~To jest proste-odgryza się.

~Tak? To gdzie ona jest?- Pytam i powoli wyprowadza mnie on z równowagi.

~ Mama mówiła, że pewnego dnia ją znajdziemy i będziemy wiedzieć- mówi dosadnie wilk.

~Pewnego dnia, ale nie wiadomo którego, a teraz z łaski swojej daj mi spokój i mnie nie denerwuj.

~Palant- słyszę wyzwisko od mojego wilczego ja,ale już więcej się nie odzywa.

Postanawiam się ujawnić i więcej nie patrzeć na scenkę rozgrywającą się przed moimi oczami, bo to się może skończyć inaczej...

-Yhym- chrząkam, na co moi rodzie odrywają się od siebie i spoglądają w moją stronę.

-No to możemy jechać synu- odzywa się tata i klepie mnie w ramię w męskim stylu.- Jeszcze trochę i będziesz taki wysoki jak ja- posyła mi uśmiech.

- A ja mam nadzieję, że dla swojej wybranki będziesz bardziej ustępliwy niż tata- mama mówi to do mnie, ale patrzy się na ojca i mruga do niego.

-Czy ty chcesz, żeby nasz syn był mięczakiem, kochanie?

-A  ty chcesz, żeby był taki zaborczy jak ty?- Mama odpowiada pytaniem, na pytanie, a ja patrzę na nich i hamuję śmiech.

-Arin,nie przeginaj skarbie- tata mówi ostrzegawczym tonem, ale wiem, że się drażni.

-Ależ oczywiście Tier- rodzicielka mówi piskliwym głosikiem i wymija nas, a po drodze zgarnia resztę rodzeństwa.

Nie pozostaje mi nic innego jak iść razem z tatą, więc ruszam z nim ramie w ramię do auta i muszę przyznać, że te ich słowne potyczki są nieodłączną częścią naszego życia. 

- Nie wiem co no to mama, ale myślę, że jaki ojciec taki syn, więc... 

- ... Jeżeli znajdę swoją wybrankę, to pewnie będę zachowywał się tak jak ty- dokańczam za niego i śmiejemy się oboje z tego.

-Totalni z nas jaskiniowcy synu, jakby to powiedział nasz generał w spódnicy- tata kręci głową, bo mama często nazywa tak jego. 

*******************************

No to mamy pierwszy, prawdziwi rozdział i mam nadzieję, że chociaż trochę spełni wasze oczekiwania. ;)

Miłość w pełni księżycaWhere stories live. Discover now