A konie zaczną latać 43

11.2K 728 76
                                    

Nathaniel

Wyszła z sypialni nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem. To bolało, jej obojętność rozrywała moją duszę, nie pozwala mi oddychać.

Pobiegłem za nią, nie mogłam tak tego zostawić. Ona jest moim życiem. Jednak znowu nie dała mi niczego wytłumaczyć. Poszła do drugiego pokoju, zatrzaskując mi drzwi przed nosem. 

Porozbijane talerze i pocięta suknia ślubna, to nic w porównaniu do tego jak się czuję.Moje serce właśnie pęka i kruszy się przez głupotę mojego brata. 

Ja nie przeżyję bez niej.  Zrobię wszystko, nawet zamknę ją w naszej sypialni, jeżeli będzie trzeba, nie będziemy spali osobno. Nie ma takiej kurewskiej opcji.

Jednak najgorsze jest to, że ona za mnie nie wyjdzie, powiedziała, że prędzej piekło zamarznie niż to zrobi. 

Zamorduję Rona. Braciszek już nie żyje. Przez niego, jutro nie poślubię mojej partnerki, mojej miłości. 

Zaciskam dłonie w pięści, a szczęka tak mocno, że aż boli. Mój wilk domaga się krwi i ma ochotę rozszarpać tą gnidę. Zresztą jeżeli się postaram, to może uda mi się go uszkodzić w znacznym stopniu.

Biegnę do domu i mam gdzieś, że jest środek nocy. Nic mnie to do cholery nie obchodzi. Wpadam do środka i widzę go siedzącego w kuchni. Rzucam się na tego skurwiela, zwanego moim bratem. Formuje dłoń w pięść i jednym zamachem posyłam go z hukiem na podłogę, jakieś dwa metry dalej. Okładam go pięściami po żebrach by po chwili zostać odciągniętym przez ojca.

- Co ty robisz?!- Krzyczy.

- Przez niego nie będzie ślubu!- Ryczę.- Tali nie chce za mnie wyjść! Rzuciła we mnie pierścionkiem zaręczynowym!- Nie panuję nad swoim głosem.

- Ale jak to?- Pyta skonsternowany ojciec.

- A tak to!- Nie przestaję się drzeć.-  Przez niego rozsypało się moje życie!- Szarpię się z ojcem, żeby mnie puścił.

- Jest jeszcze doba, na pewno wszystko da się wytłumaczyć i jutro weźmiecie ślub.

- A konie zaczną latać- kpię sobie. -Pocięła suknie ślubną! Poszła spać do drugiego pokoju! Przez niego!- Znowu próbuję dopaść brata, który chyba dopiero teraz spostrzegł co go czeka.

- Ja pierdolę- wyrywa się ojcu. - Nie wiem jak, ale masz to naprawić!- Mówi bliski krzyku.

- Żebym wiedział, nigdy bym tego nie zrobił- Ron siada na podłodze załamany. 

To ja mam prawo się tak czuć, a nie on.

- Radzę ci zrobić to szybko, bo inaczej zginiesz!- Warczę, mój wilk prawie wychodzi ze mnie.

Ten idiota wychodzi z domu, a ja siadam załamany na krześle i rzucam pierwszą lepszą rzeczą, która się nawinęła.

- Nate- ostrzega mnie tato.

- Daj mi spokój- mówię zrezygnowany- jeżeli jemu się nie uda, to moje życie będzie przypominać piekło.

- Wiem jedno. Twoja mama nie darowałaby mi czegoś takiego...

- Nie pomagasz- przerywam mu i kładę głowę na blacie.

- Daj mi skończyć. Tali przypomina mi mamę w młodości i wierzę, że jest tak samo rozsądna i da się przekonać. 

- Wierzysz w to?

- Tak.

- Przekonamy się niedługo- wzdycham.

Tato ku mojemu zaskoczeniu przynosi mi szklaneczkę czegoś mocniejszego. Wiem, że nie pomoże na moje problemy, ale chociaż uśmierzy ból od środka. Najlepiej byłoby się znieczulić, ale nie dzisiaj, nie kiedy waży się moje życie, moje małżeństwo. Siedzimy w ciszy, bo żaden z nas nie ma ochoty rozmawiać, a jedynie delektujemy się smakiem trunku. 

Po kilkunastu minutach wraca Ron z podbitym okiem i rozciętą wargą. Nie przypominam sobie, żebym ja mu tu zafundował.

- Kto cię tak zmasakrował? -Pytam brata.

- Twoja kobieta ma niezłe przyłożenie. Dostało mi się, za moje pomysły.  W każdym razie wywaliła mnie za drzwi ze słowami, że pomyśli. Ale, że możesz nie wracać dzisiaj.

- Kurwa, jebana mać! Już po mnie- dopijam zawartość szklanki, odstawiając ją z hukiem.

Zapada cisza. 

- Czekajcie, coś mi się przypomniało- ojciec do kogoś dzwoni i po chwili ma zadowolony wyraz twarzy.- Załatwione.

-Co? -Pytamy oboje.

- Jakiś czas temu, Sam zamontował kamery w barze i wszystko się nagrało, także możesz jeszcze ocalić wszystko synu.

- Jesteś wielki - rzucam się na niego w geście podziękowania.

- Musisz jechać tylko po nagranie i pokazać je Tali.

Tylko to było mi potrzebne, kiedy to zobaczy, będzie wiedziała, że jestem niewinny. Jednak najpierw muszę ją przekonać do obejrzenia tego. Już wiem, Caro mi pomoże, ją na pewno wpuści do siebie. 

Z ułożonym planem w głowie ruszam po dowód mojej niewinności.

Kochanie jesteś moją bratnią duszą i będziesz ze mną już na wieki. Wypowiadam to patrząc na księżyc, który jutro będzie w pełni i będzie świadkiem naszej miłości w jego blasku.


Miłość w pełni księżycaTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang