Rozdział 4 część 2

1.9K 161 2
                                    

Jak co dzień wstałam o szóstej rano. Ogarnęłam się i zeszłam na dół, ogarnąć wszystko to, co powinnam. Weszłam do kuchni, gdzie, ku mojemu zdziwieniu, zastałam Nathana.

- O, cześć. Nie wiedziałam, że jesteś rannym ptaszkiem.

- Dzień dobry Navi - obdarzył mnie zniewalającym uśmiechem. - O której śniadanie?

- Za godzinę.

Po naszej krótkiej wymianie zdań udałam się do mojego gabinetu i przygotowałam kartkę z posiłkami na cały tydzień dla kucharek. Wyznaczyłam nowe godziny pracy da sprzątaczek, ogrodnik zostaje tak jak jest.. I chyba to wszystko. 

Nawet się nie zorientowałam, kiedy minął cały czas. Bez zbędnego czekania weszłam do jadalni, gdzie siedzieli już wszyscy najważniejsi ludzie. Doradcy Alfy - Charlie i Steve, główny zarządca oddziałem bezpieczeństwa czyli taki jakby wojskowy - Gregory i jego zastępca Robert, skarbnik czyli William, i bibliotekarka, która jest odpowiedzialna za wszystkie ważne papiery - Paula. A, no tak, zapomniałabym o Nicoli, która jest tak jakby moją prawą ręką. Zawsze przypomina mi o wszystkich ważnych wydarzeniach.

Gdy podeszłam do mojego miejsca wszedł Drake i tak jak ja stanął obok krzesła, które zaraz zajmiemy. Wszyscy wstali, a my usiedliśmy. Dopiero wtedy reszta zajęła swoje miejsca. To jest gest szacunku do nas i tak powinno być. Dwa miejsca nadal były wolne, więc pospieszyłam z wyjaśnieniami.

- Wczoraj odwiedził mnie mój wuj i jego syn. Będą u nas gościć, więc proszę o odpowiednie zachowanie względem ich  - uśmiechnęłam się.

- Oczywiście Luno - odpowiedzieli.

Gdy dziewczyny, które mają rolę kelnerek, podały nam śniadanie weszli Robert i Nathan.

- Bardzo przepraszamy za spóźnienie, mam nadzieję, że nie przeszkadzamy.

- Nic nie szkodzi, siadajcie - odezwał się mój mąż.

Śniadanie przebiegło sprawnie. Szybko, bez żadnych komplikacji i już po pół godzinie mogliśmy rozejść się do swoich obowiązków. Na początek miałam iść sprawdzić, jak idzie praca z ogrodem. Miały pojawić się nowe kwiaty i plac zabaw dla dzieci.

- Drake, musimy już iść - powiedziałam i odwróciłam się, gdzie stali przede mną Nicola, Charlie i Steve. Westchnęłam i przymrużyłam oczy, żeby lepiej się zastanowić. - Nicola i Steve idźcie i ustalcie na jutro wspólną godzinę na otwarcie placu zabaw, a ty Charlie idź do swojej mate, teraz cię potrzebuje, ponieważ niedługo urodzi.

- Ale Luno.. - chciał zaprzeczyć, ale Drake mu przerwał.

- Nie dyskutuj - skinął głową i już ich nie było.

Złapałam rękę mojego mate i udaliśmy się w stronę drzwi wejściowych. Zrobiliśmy sobie spacerek, a po drodze prowadziliśmy luźną rozmowę.

- Kochanie.. - zaczęłam.

- Tak Navi? Co tym razem - westchnął.

- Dlaczego nie możemy mieć dziecka?

- Znowu zaczynasz? Tyle razy ci mówię, że nie teraz. Dlaczego nie możesz odpuścić?

- A dlaczego ty nie możesz odpuścić? I w końcu się zgodzić na dziecko?

- Czy jeżeli spłodzimy dziecko, a ja nie będę umiał go kochać, będziesz szczęśliwa? - zapadła cisza. Od kiedy on jest taki mądry? 

- No dobra, przepraszam - mruknęłam.

Teraz jestem po prostu smutna. Czy jakby się okazało, że zaszłam w ciążę to Drake by nie kochał naszego dziecka? Czy może jednak, jak je zobaczy coś w nim pęknie i będzie je kochał najbardziej na świecie? Ale moment, ja muszę być najpierw w ciąży, a tak nie jest.

- Hej, nie smuć się - Stanął naprzeciwko mnie i objął w talii. - Popatrz na mnie. - Podniosłam głowę do góry i napotkałam jego piękne szare tęczówki. - Navi, bardzo cię kocham i nie smuć się z mojego powody, bo to sprawia mi ból. Kiedyś będziemy mieć całą gromadkę dzieci i wszyscy będziemy szczęśliwi, okay?

- Obiecujesz? - uśmiechnęłam się lekko.

- Obiecuję - odpowiedział i pocałował mnie.

Mimo, że trwało to trochę dużej niż powinno nadal było mi mało. Jakoś ostatnio stałam się bardziej niewyżyta. Brunet odkleił się od moich ust, a później pocałował w czoło.

- Chodź, zobaczymy ten plac zabaw - zaproponował i pociągnął mnie za rękę w odpowiednim kierunku.

Pierwsze SpojrzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz