Rozdział 2 część 2

2.1K 189 5
                                    

Tak bardzo stęskniłam się za tą książkę, że dodaje dzisiaj jeszcze jeden. Buziaczki, miłego czytania! :**

Skończyłam wszystko wypełniać równo o dwudziestej drugiej. Nie czekając na chłopaka, który jeszcze nie wrócił udałam się do sypialni, a po drodze zatrzymała mnie dziewczyna, która pielęgnuje ogród.

- Luna, nie mogłam znaleźć Alfy, a tu są listy - Zmierzyłam ją wzrokiem, po czym wzięłam listy i kontynuowałam wędrówkę przez dom.

- Dziękuję - odpowiedziałam jedynie.

Gdy przebrałam się w piżamę i umyłam miałam się kłaść spać, niestety usłyszałam, jak ktoś wchodzi po schodach na górę. Najwyższy czas, pomyślałam. Wzięłam jego poduszę oraz koc i odtworzyłam drzwi sypialni, przed którymi stał Drake. Miał zmęczoną twarz i śmierdział alkoholem i papierosami, ale nie wyglądał na pijanego.

- Co się dzieje? - zapytał delikatnie.

Wręczyłam mu koc, który niczego nieświadomy wziął.

- Od dzisiaj śpisz na kanapie - oznajmiłam z kamienną twarzą.

- Ale.. - chciał coś powiedzieć.

- Żadnych ale! I nie odzywaj się do mnie, do póki nie przemyślisz swojego zachowania i zaczniesz się zachowywać jak należy.

- Przecież ja.. - nie dokończył, bo rzuciłam poduszą w jego twarz i trzasnęłam drzwiami.

- Dobranoc! - usłyszałam jeszcze zza drzwi.

Wiem, że moje zachowanie było tak dojrzałe, że zwaliło z nóg, ale nic innego nie przyszło mi do głowy. Weszłam do cieplutkiego łóżka i od razu zasnęłam. To był bardzo ciężki dzień. 

Nie wiem ile spałam, ale obudził mnie huk dochodzący z dworu. Pokój rozjaśnił piorun, a po chwili usłyszałam krople deszczu, odbijające się o szybę. W całym domu było jakoś dziwnie cicho. Wysunęłam rękę, żeby przytulić Drake'a, ale go nie było. Ah, no tak. Przecież go wywaliłam na sofę do salonu.

Może nie powinnam? A co, jak coś mu się stało? Westchnęłam na uspokojenie i znów opadłam na łóżko. Chciałam zasnąć, ale nie potrafiłam. Burza i cisza oraz samotność to nie jest najlepsze połączenie. Może po prostu pójdę sprawdzić, czy wszystko dobrze i wrócę.

Cicho wyszłam z pod kołdry i założyłam szlafrok, który wisiał na krześle. Otworzyłam drzwi sypialni i wyszłam na korytarz. Co jakiś czas można było słyszeć grzmoty, a od razu po nich widoczne były błyskawice.

Zeszłam ostrożnie na dół, a podłoga lekko zaskrzypiała. Zaczął ogarniać mnie lekki niepokój. Nie dość, że nienawidzę burzy to jeszcze to wszystko. Weszłam do salonu i zobaczyłam poduszę i wymiętolony koc, ale bez mojego męża. Okay. Teraz to dopiero zaczęłam się bać.

Weszłam do kuchni, ale tam też go nie było. Zaczęłam panikować. Co mi przyszło do głowy, żeby go tam wysłać!? Na pewno został porwany przez.. Nie wiem! Cokolwiek! Może jakieś potwory?

- Drake? - szepnęłam cicho z lekką paniką. - Jesteś tu?

Odwróciłam się i szybkim krokiem zmierzałam z powrotem na schody. To nie był dobry pomysł, żeby tu przychodzić. A co, jeżeli to coś nadal tu jest? Przyśpieszyłam jeszcze bardziej i nawet zaczęłam biec. Gdy miałam wchodzić na pierwszy stopień usłyszałam skrzypnięcie podłogi. Tuż za mną. Przez paraliżujący strach nie mogłam nic zrobić. Bardzo wolno się odwróciłam, a chwilę później toś złapał mnie od tyłu za przedramię.

- Bu! - krzyknął chłopak, a ja się wydarłam. 

Zaczęłam piszczeć i po prostu uciekłam do kuchni, ale głośne kroki podążały za mną. Gdy poczułam uścisk na talii, który podniósł mnie do góry zaczęłam się wyrywać i krzyczeć coraz głośniej. Dopiero, gdy mój oprawca się odezwał zrozumiałam, że to był Drake. Brunet mnie puścił, a ja, odwracając się wymierzyłam mu soczystego policzka.

- Ałł, za co to było? - jęknął z wyrzutem i złapał się za czerwone miejsce. Będzie siniak.

- Nie strasz mnie tak więcej ty dupku! - założyłam ręce na piersi i miałam z powrotem iść do sypialni, ale Drake przytulił się do moich pleców.

- Proszę - jęknął - nie zostawiaj mnie w tym okropnym salonie!

- Przypominam ci, że nadal jestem na ciebie bardzo, bardzo, bardzo zła - oznajmiałam twardo.

- Przepraszam - objął mnie ciaśniej i pocałował w ucho.

- To tylko słowa.

- Już nie będę - obiecywał.

- Zachowujesz się jak dziecko - przeniósł pocałunki na moją szyję.

- Przepraszam - powtórzył, a ja w końcu zmiękłam.

- Dobrze, chodź do łóżka - uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w usta. Bardzo delikatnie, jakby się bał, że ucieknę. - Ale jutro znowu będę na ciebie zła.

- Będę cię przepraszał ile tylko zechcesz - szepnął.

- Drake, to nie chodzi o przeprosiny, ale o twoje postępowanie - mruknęłam.

- Okay, w takim razie zmienię się. Tylko dla ciebie. 

Pierwsze SpojrzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz