- Co tu się do jasnej cholery dzieje?! - krzyknął brat mojego mate.
Bella schowała się za mną i zaczęła się cała trząść z przerażenia.
- Ona idzie z nami - oznajmił Drake, pochodząc kilka kroków do chłopaka.
- Nie, nie idzie - wysyczał przez zęby.
Obydwoje patrzyli sobie z nienawiścią w oczy. Daję głowę, że jeszcze chwila i rzuciliby się na siebie z pazurami. Dosłownie. Na szczęście w odpowiedniej chwili wkroczył Tyler. Nie mam pojęcia, jak się tu znalazł, ale dobrze, że to zrobił.
- Gdzie ona kurwa jest?! - ryknął na cały dom z impetem, otwierając drzwi główne.
Jego oczy błyszczały ze wściekłości, a knykcie na zaciśniętych pięściach pobielały. Gdy jego wzrok padł na Cyryla zaczęło się piekło. Usłyszeliśmy przerażający ryk, który wydobył się z blondyna, a chwilę później ciało jego przeciwnika leżało martwe na ziemi.
Wszystko działo się tak szybko, że starszy chłopak nawet nie był w stanie się obronić. Wystarczył jeden cios i wszystko się skończyło. Cicho podeszłam do Drake'a i przytuliłam się do jego boku.
- Co teraz będzie? - zapytałam cicho.
- Nie wiem, ale jeden problem mamy już z głowy.
- Ale co teraz będzie ze wszystkimi omegami? - spojrzałam w jego oczy.
- Na razie będę musiał znaleźć kogoś, kto zastąpi Cyryla, a później sam przejmę dowództwo - gdy to usłyszałam aż mnie zamurowało. Co wtedy będzie ze mną?
- To.. Bardzo fajnie - uśmiechnęłam się. - Wiesz, ja już pójdę. Pozałatwiaj tutaj wszystko, co musisz, a ja będę czekać w domu - nie pozwoliłam mu nic dodać, bo wybiegłam z domu.
Od razu zamieniłam się w wilka i popędziłam na moją polanę. Gdy byłam na miejscu z powrotem zamieniłam się w człowieka i usiadłam na samym środku, jak to mam w zwyczaju. Zamknęłam oczy i głęboko. Jedna łza spłynęła po moim policzku i gdy spadała zatrzymałam ją w połowie drogi.
Czy to prawda? Czy ja naprawdę kontroluję wodę?
~ Kochanie, nie tylko wodę - usłyszałam głos Ari.
~ Ale jak to?
~ Umiesz kontrolować wszystkie żywioły
Gdy to usłyszałam nie mogłam powstrzymać zdziwienia. Wstałam z miejsca i podeszłam do jednego zwiniętego kwiatka.
- Kwiecie, rozwiń się! - powiedziałam wyciągnęłam w jego kierunku dłoń.
Niestety nic się nie stało. Jasne, podobni władam wszystkimi żywiołami, więc ziemią także. Czyż nie?
~ Pamiętaj, ze twoja siła płynie z twojego serca. Czasem nawet wszystko dookoła jest odzwierciedleniem twoich uczyć. Masz potężną moc, nawet sobie nie zdajesz sprawy - kobieta skończyła mówić i już jej nie było. Czułam to.
Jeszcze raz spojrzałam na kwiatka, który w dalszym ciągu był nierozwinięty. Moje dłonie ułożyłam wokół pąka i wyobraziłam sobie, że się rozwija. Pragnęłam dać mu życie, żeby cieszył oczy wszystkich, którzy będą na niego patrzeć. Po chwili udało się. Kwiat zaczął się rozwijać, a ja mogłam podziwiać jego prześliczne płatki. Był taki delikatny.
Szybko ściągnęłam chmury deszczowe i podlałam całą łąkę. Teraz było ślicznie, bo wszystko zakwitło i promieniało kolorami. W o wiele lepszym humorze wróciłam do domu, gdzie zastałam rodziców. Obydwoje siedzieli na kanapie z Bellą i Taylerem.
- Um cześć! - uśmiechnęłam się i usiadłam obok blondyna.
- Kochanie, dlaczego pachniesz.. Bzem? - zapytałam mama i zmrużyła oczy.
Cholera.
- To.. Takie nowe perfumy. Mówiłeś, że ci się podobają - zwróciłam się do Taylera.
- No jasne, że mi się podobają - zapewnił, a kobieta wzruszyła ramionami.
Siedzieliśmy chwilę w niezręcznej ciszy, aż w końcu odezwała się Bella.
- Zdaję się, że mieliście wrócić w piątek - zauważyła.
- Ach, tak tak, ale stęskniłam się za moimi córeczkami. A poza tym musimy dokończyć planowanie ślubu.
- Mamuś - zwróciłam uwagę kobiety. - Przypomnij mi, którego dokładnie to jest? - uśmiechnęłam się sztucznie.
- No jak to, nie wiesz? Równo za dwa tygodnie, tyle, że w piątek - przełknęłam głośno ślinkę.
- Jasne.
Znowu zapadła niezręczna cisza, ale tym razem przerwał ją trzask drzwi. Kurwa tylko nie Drake. Niestety to nic nie dało, bo tak czy inaczej byłam pewna, że to on. No i właśnie chwilę później stał z szeroko otwartymi oczami w salonie. Szybko poderwałam się z miejsca i krzyknęłam.
- Drake! Miło cię widzieć. Chodź, koniecznie musisz spróbować mojej lemoniady - chwyciłam bruneta za rękę i w mgnieniu oka pociągnęłam do kuchni.
Od razu znalazłam odpowiednią fiolkę i psiknęłam na jego twarz. Mój chłopak zaczął kaszleć i spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Co ty zrobiłaś?
- Przepraszam. Musiałam cię psiknąć, bo zaraz by cię wyczuli.
- Okay nieważne. Co teraz zrobimy?
- Nie mam pojęcia.
CZYTASZ
Pierwsze Spojrzenie
WilkołakiMoi rodzice zaplanowali mi całe życie. Ja, jako ta starsza, postanowiłam, że zachowam dobrą opinię o mojej rodzinie i zrobię tak, jak mi rozkarzą. Niestety moja natura była najwyraźniej zbyt ciekawska i rządna przygód, jak na poukładane życie zapewn...