Rozdział 23

3.4K 274 19
                                    

- Co tu się do jasnej cholery dzieje?! - krzyknął brat mojego mate.

Bella schowała się za mną i zaczęła się cała trząść z przerażenia.

- Ona idzie z nami - oznajmił Drake, pochodząc kilka kroków do chłopaka.

- Nie, nie idzie - wysyczał przez zęby.

Obydwoje patrzyli sobie z nienawiścią w oczy. Daję głowę, że jeszcze chwila i rzuciliby się na siebie z pazurami. Dosłownie. Na szczęście w odpowiedniej chwili wkroczył Tyler. Nie mam pojęcia, jak się tu znalazł, ale dobrze, że to zrobił.

- Gdzie ona kurwa jest?! - ryknął na cały dom z impetem, otwierając drzwi główne.

Jego oczy błyszczały ze wściekłości, a knykcie na zaciśniętych pięściach pobielały. Gdy jego wzrok padł na Cyryla zaczęło się piekło. Usłyszeliśmy przerażający ryk, który wydobył się z blondyna, a chwilę później ciało jego przeciwnika leżało martwe na ziemi. 

Wszystko działo się tak szybko, że starszy chłopak nawet nie był w stanie się obronić. Wystarczył jeden cios i wszystko się skończyło. Cicho podeszłam do Drake'a i przytuliłam się do jego boku. 

- Co teraz będzie? - zapytałam cicho.

- Nie wiem, ale jeden problem mamy już z głowy.

- Ale co teraz będzie ze wszystkimi omegami? - spojrzałam w jego oczy.

- Na razie będę musiał znaleźć kogoś, kto zastąpi Cyryla, a później sam przejmę dowództwo - gdy to usłyszałam aż mnie zamurowało. Co wtedy będzie ze mną?

- To.. Bardzo fajnie - uśmiechnęłam się. - Wiesz, ja już pójdę. Pozałatwiaj tutaj wszystko, co musisz, a ja będę czekać w domu - nie pozwoliłam mu nic dodać, bo wybiegłam z domu. 

Od razu zamieniłam się w wilka i popędziłam na moją polanę. Gdy byłam na miejscu z powrotem zamieniłam się w człowieka i usiadłam na samym środku, jak to mam w zwyczaju. Zamknęłam oczy i głęboko. Jedna łza spłynęła po moim policzku i gdy spadała zatrzymałam ją w połowie drogi.

Czy to prawda? Czy ja naprawdę kontroluję wodę?

~ Kochanie, nie tylko wodę - usłyszałam głos Ari. 

~ Ale jak to?

~ Umiesz kontrolować wszystkie żywioły

Gdy to usłyszałam nie mogłam powstrzymać zdziwienia. Wstałam z miejsca i podeszłam do jednego zwiniętego kwiatka.

- Kwiecie, rozwiń się! - powiedziałam wyciągnęłam w jego kierunku dłoń. 

Niestety nic się nie stało. Jasne, podobni władam wszystkimi żywiołami, więc ziemią także. Czyż nie?

~ Pamiętaj, ze twoja siła płynie z twojego serca. Czasem nawet wszystko dookoła jest odzwierciedleniem twoich uczyć. Masz potężną moc, nawet sobie nie zdajesz sprawy - kobieta skończyła mówić i już jej nie było. Czułam to.

Jeszcze raz spojrzałam na kwiatka, który w dalszym ciągu był nierozwinięty. Moje dłonie ułożyłam wokół pąka i wyobraziłam sobie, że się rozwija. Pragnęłam dać mu życie, żeby cieszył oczy wszystkich, którzy będą na niego patrzeć. Po chwili udało się. Kwiat zaczął się rozwijać, a ja mogłam podziwiać jego prześliczne płatki. Był taki delikatny.

Szybko ściągnęłam chmury deszczowe i podlałam całą łąkę. Teraz było ślicznie, bo wszystko zakwitło i promieniało kolorami. W o wiele lepszym humorze wróciłam do domu, gdzie zastałam rodziców. Obydwoje siedzieli na kanapie z Bellą i Taylerem.

- Um cześć! - uśmiechnęłam się i usiadłam obok blondyna.

- Kochanie, dlaczego pachniesz.. Bzem? - zapytałam mama i zmrużyła oczy.

Cholera.

- To.. Takie nowe perfumy. Mówiłeś, że ci się podobają - zwróciłam się do Taylera.

- No jasne, że mi się podobają - zapewnił, a kobieta wzruszyła ramionami.

Siedzieliśmy chwilę w niezręcznej ciszy, aż w końcu odezwała się Bella.

- Zdaję się, że mieliście wrócić w piątek - zauważyła.

- Ach, tak tak, ale stęskniłam się za moimi córeczkami. A poza tym musimy dokończyć planowanie ślubu.

- Mamuś - zwróciłam uwagę kobiety. - Przypomnij mi, którego dokładnie to jest? - uśmiechnęłam się sztucznie.

- No jak to, nie wiesz? Równo za dwa tygodnie, tyle, że w piątek - przełknęłam głośno ślinkę.

- Jasne.

Znowu zapadła niezręczna cisza, ale tym razem przerwał ją trzask drzwi. Kurwa tylko nie Drake. Niestety to nic nie dało, bo tak czy inaczej byłam pewna, że to on. No i właśnie chwilę później stał z szeroko otwartymi oczami w salonie. Szybko poderwałam się z miejsca i krzyknęłam.

- Drake! Miło cię widzieć. Chodź, koniecznie musisz spróbować mojej lemoniady - chwyciłam bruneta za rękę i w mgnieniu oka pociągnęłam do kuchni.

Od razu znalazłam odpowiednią fiolkę i psiknęłam na jego twarz. Mój chłopak zaczął kaszleć i spojrzał na mnie z wyrzutem.

- Co ty zrobiłaś?

- Przepraszam. Musiałam cię psiknąć, bo zaraz by cię wyczuli.

- Okay nieważne. Co teraz zrobimy?

- Nie mam pojęcia.

Pierwsze SpojrzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz