Rozdział 19

4.1K 265 5
                                    

Deszcz przestał padać. Uspokoiłam się. Postanowiłam, że pomyślę nad tym wszystkim jutro. Muszę odpocząć i chłonąć od natłoku informacji i wydarzeń dzisiejszego dnia. Z powrotem wzięłam książkę do ręki i przycisnęłam ją do piersi. Wyszłam z polanki i zaczęłam kierować się do domu. Już delikatnie się ściemniało, ale nie przeszkadzało mi to. Słuchałam muzyki płynącej z lasu. Szelest liści i wyginające się gałęzie, tańczyły niczym baletnice. Wykonywały subtelne i pełne gracji ruchy. Zamknęłam oczy i kilka razy głęboko odetchnęłam. Nadal nie mogę uwierzyć, że to się dzieję. Że to właśnie j a nie pozwolę wojnie się rozpocząć. Że to właśnie ja umrę..

Nigdy nie zastanawiałam się nad śmiercią lub, co po niej jest. Czy umieranie boli? Czy rzeczywiście widzi się ciemność? Czy będę tam sama? Mam tak ogromnie dużo pytań, ale kto mi na nie odpowie? Zdaję się, że nikt. Znów jestem skazana na samotność. Mimowolnie przypomniał mi się Drake. Nie wiem jak to zrobię, ale muszę go uwolnić. Skończyłam nad tym wszystkim rozmyślać, gdy dotarłam do domu. Nawet nie zauważyłam, jak droga mi szybko minęła. 

Weszłam do środka. Zdjęłam buty i, nie myśląc więcej popędziłam do swojego pokoju. Księgę odłożyłam na komodę. Podeszłam do garderoby i wyjęłam z niej jakąś luźną bluzkę i krótkie spodenki. Z wymienionymi wcześniej ubraniami udałam się do łazienki, gdzie wzięłam prysznic. Przebrałam się w piżamę, umyłam zęby i położyłam się spać.

Nad ranem słońce świeciło jasno. Nawet jeszcze na czerwono, ale nie powstrzymało mnie to, żeby zwlec się z łóżka. Założyłam pierwsze lepsze ubrania, które wpadły mi do ręki. Zeszłam na dół, ale uznałam, że nie będę jeść śniadania. Jakość straciłam ochotę na jedzenie. A poza tym bez Drake'a czuje się taka.. Pusta. Jakby mi czegoś brakowało. Ukradkiem starłam pojedynczą łzę i wzięłam się za sprzątanie. 

***

Skończyła. Spojrzałam na zegarek i zorientowałam się, że jest kilka minut po piętnastej. Westchnęłam i poszłam ubrać buty. Zdecydowałam, że pójdę porozmawiać z Loganem i Kally. Może uda się coś zrobić  i uwolnię Drake'a. No nic, trzeba być dobrej myśli. Wyszłam z domu wcześniej go zamykając na klucz. Skierowałam się w stronę pałacu strażników. Nie miałam zbyt daleko, ponieważ znajdował się jakieś dwadzieścia minut z mojego domu. Oczywiście kierowałam się w stronę lasu, a nie miasta. Gdy dotarłam do rezydencji zapukałam w ogromne drzwi. Czekałam tylko chwilę, bo po zaledwie kilku sekundach otworzyła mi niska starsza kobieta.

- Yyy dzień dobry - zaczęłam niepewnie. - Zastałam może Kally, albo Logana?

- Oczywiście. Zapraszam do środka - siwa pani uchyliła szerzej drzwi, żebym mogła wejść.

Czmychnęłam do środka, a moim oczom ukazał się pokaźnej wielkości salon połączony z holem, w który się właśnie znajdowałam. Oglądając obrazy i rzeźby, nawet nie zauważyłam pary moich przyjaciół, którzy szli w moją stronę. Kally, jak  tylko mnie zobaczyła rzuciła mi się na szyję. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo mi jaj brakowało. 

- Navi, nawet nie wiesz, jak bardzo mi przykro z powodu Drake'a.

- Mi też jest przykro - odpowiedziałam jej.

- Co jest tak właściwie pomiędzy wami? - dopytywała.

- W zasadzie to nie jestem pewna. Wydaje mi się, że jesteśmy razem, ale tak nieoficjalnie i on.. On się we mnie wpoił - dokończyłam bardzo cicho.

Ruda wytrzeszczyła oczy, a po chwili uśmiechnęła się bardzo szeroko. Przytuliła mnie jeszcze raz.

- Czy jest szansa, że zdołamy go wyciągnąć? - to pytanie skierowałam bardzie do Logana.

- Myślę, że tak - teraz to ja uśmiechnęłam się bardzo szeroko. 

Hej :D

Dzisiejszy rozdział taki krótki. W następnym Naravi będzie uwalniać Drake'a. Myślicie, że jej się uda? Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli :*

xX_Reborn_Xx

Pierwsze SpojrzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz