Rozdział 7

5.7K 401 17
                                    

Stoję na środku ogromnej polany, którą przecina rzeczka. Nie wiem, co to za miejsce bo jestem tu pierwszy raz, ale czuję się jakbym tu była od zawsze. Nagle z gąszczu drzew po prawej stronie strumyka (ja stoję po lewej) wychodzi ogromny, czarny wilk. Sam kontakt wzrokowy przyprawia mnie o dreszcze. Z mojej strony wychodzi przywódca strażników, jest białym wilkiem tak ja pozostali.

Stoją naprzeciwko siebie jakiś metr od brzegu strumyka i warczą na siebie. Zaczynam sie niepokoić, ponieważ czarnych wilków jest coraz więcej. W ciemnym lesie widać tylko tysiące czerwonych ślepi. Następnie pojawiają się strażnicy. Białych wilków jest identyczna liczba, jak czarnych.

Wygląda to, jak bitwa żywiołów. Biały kontra czarny- zło kontra dobro. Przywódca wyklętych przeskakuje rzeczkę i zaczyna atakować. W jego ślady idą pozostali, a wszystkie kolory mieszają się w jedną papkę.

Chcę coś zrobić. Biegam dookoła i próbuje ich rozdzielić. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że jest to moja wina. Po jakim czasie, nie wiem dokładnie bo straciłam rachubę, dostrzegam Draka. Idzie pewnych siebie krokiem w stronę strumyka. Wyróżnia się tak jak ja spośród wszystkich. On- szary na tle czarnych, a ja- brązowa na tle białych.

Gdy przekroczył umowną linie pobiegam do niego i bardzo się ciesze, ze go widzę. Jedyne, co zaskakuje mnie w jego wyglądzie to to, że jego oczy nie błyszczą tym złotem, co kiedyś. Teraz są zupełnie wybrane z emocji.

Chce podejść. Zapytać, czy coś się stało, czy mogę pomoc, chce go pocieszyć, ale on mnie odpycha.

Nie wiem dlaczego, ale bardzo mnie to zabolało. Gdzieś w oddali dostrzegam Tylera. Podchodzi do mnie i się o mnie ociera. Wtedy przypomina mi się, że przecież jutro wychodzę za niego za mąż. Szary wilk podchodzi do nas wściekły. Rudy, jak się wszyscy domyślają jest nim Tayler, przybiera obronną postawę.

Gdy myślałam, że wojna była najgorsza, nie wiedziałam, co mnie czeka teraz. Wszystko się jakby zatrzymało. Cały świat stanął w miejscu jakby brał głęboki wdech. Chłopacy rzucili się na siebie, a po chwili rudy zatopił kły w szyi złotookiego. Świat wypuścił powietrze, a ja nie mogłam znieść spojrzenia Draka, który był pełen bólu.

Gwałtownie podniosła się na łóżku do pozycji siedzącej, biorąc głęboki wdech, jakby zabrakło mi tchu. Przecieram czoło i trzęsę się z zimna przez zimny pot, który zalał moje ciało. Próbuje uspokoić oddech i w pewnej chwili nawet ścieram samotną łzę.

Po kilku minutach, gdy się uspokoiłam rozglądam się po pokoju. W jego rogu dostrzegam tajemniczą postać, która mi się przygląda. Szybko zapalam lampę nocna i mrużę przez chwile oczy, aby przyzwyczaić je do światła. Ku mojemu zaskoczeniu widzę te piękne szare oczy.

- Drake?- zapytałam szeptem. - Co ty tu robisz?

- Ja.. Em.. - jąkał się.

- Okay, nie ważne. Zawsze możemy udawać, że włamywanie się do kogoś w środku nocy jest normalne.

Uśmiechnął się tylko szczerze, co odwzajemniłam. Poklepałam miejsce obok siebie, dając mu znak, że ma usiąść. Na początku trochę się wahał, ale ostatecznie wykonał moje polecenie. Położyłam się na plecach i wpatrywałam w sufit. Ukradkiem Spojrzałam, że chłopak robi to samo.

- To ty, prawda? - zapytałam po kilku minutach ciszy.

- Co ja? - odwrócił się do mnie bokiem, a ja zrobiłam to samo.

- Jesteś szarym wiekiem. - bardziej stwierdziłam niż zapytałam.

- Tak.. - chłopak chyba był trochę zmieszany.

- Czemu to zrobiłeś?

- Co zrobiłem?

- Nie udawaj idioty. Mimo, że jesteśmy wrogami, Ja- alfa, ty- omega, i nawet mnie nie znasz to mnie uratowałeś. Dlaczego?

- Naravi ja.. - nie dokończył, bo przerwał mi mój telefon.

Spojrzałam na wyświetlacz ekranu i dostrzegłam zdjęcie Kally. Bez wahania nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Czemu dzwonisz o piątej rano? - zaczęłam rozmowę.

- Proszę, powiedz, że nie ma u ciebie wyklętego.- powiedziała prawie błagania.

- Skąd to pytanie?- zaniepokoiłam się.

- Jest tam Drake, prawda? Navi nie ma czasu. Powiedz mu, ze musi iść jak najszybciej do siebie. Niedługo będzie tam również Tyler, jak tylko się dowie o ataku.

- Co? Kally, o czym ty mówisz.

- Zaraz u ciebie będę, powiedz chłopakowi, że musi się zmywać.

Po czym zakończyła rozmowę. Nic z tego nie rozumiałam, ale postanowiłam przekazać informacje szarookiemu.

Drake Pov

- Spoko, nie musisz nic mówić. Słyszałem, co Kally powiedziała.- wzruszyłem ramionami.

- Ja na prawdę nie wiem, o co jej chodzi.

Wstałem bez słowa. Ku mojemu zaskoczeniu dziewczyna zrobiła to samo i doprowadziła mnie do okna, którym wszedłem.

- Uważaj na siebie.- powiedziałem i spojrzałem w jej piękne grafitowe oczy.

Zacząłem się powoli zbliżać. Ale zaraz, ja jej przecież nie mogę pocałować, dlatego w ostatniej chwili musnąłem jej policzek. Od razu po tym zniknąłem za oknem w ciemnym lesie. Głupi myślałem, że będzie chciała mnie zatrzymać. Zawsze mogę użyć mojej mocy, ale szanuje jej prywatność i nie jestem wścibski. Może kiedyś się to jeszcze zmieni. Może doceni i zobaczy, że mi się podoba, chociaż nie sądzę. Przecież ona jest z Taylorem, czy jak mu tam. Pozostało mi wierzyć, ale jak to mówią nadzieja matką głupich..

Hej! Przepraszam wszystkich za błędy, ale rozdział pisany na telefonie. Niestety wystąpiły problemy z internetem, wiec nie wiem, kiedy będzie next. Nie. Zapomnijcie o gwiazdce i komentarzu! ❤

Pierwsze SpojrzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz