Rozdział 20

3.9K 308 15
                                    

Z racji tego, że wszyscy dorośli byli na spotkaniu mieliśmy dom do dyspozycji. Udaliśmy się więc do salonu, aby omówić szczegóły planu dotyczącego uwolnienia Drake'a. Doszłam do wniosku, że nie ma co zwlekać. Im szybciej się z tym uwiniemy, tym lepiej. Skierowaliśmy się na dół do piwnicy. Czekałyśmy chwilę z Kelly aż Logan załatwi sprawę ze strażnikami. 

Gdy to nastąpiło, szybko do niego dołączyłyśmy i skupiliśmy się na otwieraniu drzwi. Po kilku minutach ustąpiły. Wpadłam do środka zdeterminowana, żeby w końcu zobaczyć się z moją miłością. Żeby móc go poczuć, przytulić, pocałować, usłyszeć..

- Drake? - zapytałam delikatnie.

- Tu jestem - usłyszałam jego cichy szept.

Spojrzałam w stronę, gdzie go usłyszałam. Wtedy go zobaczyłam. Leżał pod jedną ze ścian. Był cały we krwi i ranach. Podeszłam do niego i kucnęłam. Delikatnie pogłaskałam jego policzek, a później wtuliłam się w jego tors.

- Chodź, zabiorę cię do domu - znów spojrzałam na jego twarz, ale nie dostrzegłam żadnych zadrapań. - Ale jak.. ?

- To dzięki tobie. Twoja bliskość działa na mnie kojąco. Dosłownie - uśmiechnęłam się szeroko i dałam mu przelotnego całusa w usta.

Podniosłam się i otrzepałam z niewidzialnego pyłku. Pomogłam wstać brunetowi, który wyglądał już o niebo lepiej. Jeszcze lekko kuśtykał, ale był zdolny chodzić samodzielnie. Bardzo się ucieszyłam z tego powodu, bo może w końcu wszystko się ułoży.

- Chodźcie, szybko. Zaraz wrócą strażnicy - usłyszałam szept czarnego.

- Już już. Gdzie teraz? - chłopak wskazał małe okno, które wychodziło na las.

Nie było czasu, więc najszybciej jak się dało wspięliśmy się na nie i wyskoczyliśmy na dwór. Zamieniłam się w wilka i pognałam do domu. Ukradkiem spojrzałam, że brunet poszedł w moje ślady i teraz biegliśmy ramię w ramię. Było idealnie i czułam, że tak powinno być zawsze.

- Wiesz, że to niemożliwe - powiedział cicho Drake, gdy siedzieliśmy już w salonie przytuleni do siebie. Minęła już jakaś godzina, ale do teraz żadne z nas się nie odezwało.

 - Ale co jest niemożliwe?

- To, że zawsze będzie tak jak teraz.

- Co masz na myśli? - mocniej objęłam jego szyję.

- Mam na myśli to, że niedługo przyjeżdżają twoi rodzice. Jak chcesz im powiedzieć, że twoim chłopakiem jest wyklęty, kiedy oni zaczynają planować twój ślub z Taylorem? 

- Taylerem - poprawiłam go.

- Bez różnicy i nie odpowiedziałaś na pytanie - westchnęłam.

- Nie wiem. Nie mam pojęcia, co mam zrobić, ale mam nadzieję, że nie zostawisz mnie z tym samej.

- Kochanie, oczywiście, że nie. Ja zawsze będę przy tobie.

- Cieszę cię i obiecuję, że razem jakoś z tego wybrniemy.

- Jasne..

- Drake? - zapytałam po kolejnej godzinie w jego ramionach.

- Hę? - odpowiedział, na co zachichotałam, ale od razu spoważniałam.

- Ja.. Ja muszę ci coś pokazać - powiedziałam niepewnie.

- To coś poważnego? - zaniepokoił się.

- Zdaje się, że tak.

Podniosłam się i chwyciłam rękę mojego chłopka. Teraz nie mam wątpliwości. Drake jest tylko i na zawsze mój. Poprowadziłam go do mojego pokoju i posadziłam na łóżku. Sama podeszłam do komody i wyciągnęłam z niej księgę z legendą. Otworzyłam na odpowiedniej stronie. Podałam mu ją, a on zmarszczył brwi. Zaczął czytać. Gdy skończył widziałam, że jest zdziwiony, ale też zły. Gwałtownie odłożył książkę i wstał. Zaczął do mnie podchodzić, a ja się cofałam. Niestety po chwili napotkałam ścianę, a Drake przycisnął mnie do niej. Położył obie ręce pomiędzy moją głową i zacisnął pięści. Zbliżył głowę do mojego ucha i powiedział:

- Nie umrzesz - dwa słowa, w których można było wyczuć bezsilność, którą starał się zamaskować złością i obojętnością. - Nie możesz do cholery umrzeć!

- Drake - powiedziałam cicho i delikatnie objęłam jego szyję moimi rękoma.

- Nie możesz mnie zostawić. Nie pozwolę ci odejść.

- Kochanie.. Ty nie masz na to wpływu.

- Bzdury! Dlaczego akurat ty musisz być tą, która wszystkich uratuje?

- Uważasz, że się nie nadaję? - podpuszczałam go.

- Uważam, że ty nadajesz się do tego idealnie.

- No więc masz odpowiedź.

Chłopak nic już nie mówił. Spojrzał w moje oczy, a później zbliżył swoją twarz do mojej. Pocałował mnie delikatnie, ale stanowczo. Bez wahania oddałam pocałunek i zatraciłam się w przyjemności. Brunet zjechał rękoma na moją talię i przycisnął do ściany. Gdy się odsunęliśmy powiedział w moje usta:

- Skoro i tak masz zamiar odejść, to spędź ze mną każdą wolną chwilę swojego życia.

- Z wielką przyjemnością, ale nie możemy zapomnieć o Belli.

- Oczywiście. Ja już sobie pogadam z moim braciszkiem.

Drake znowu zaczął mnie całować, a później moją wyję. Było tak przyjemnie aż w końcu.. Poczułam ogromny ból. Właśnie w miejscu szyi. Spojrzałam przerażona na chłopaka, który nie wiedział, co się dzieje.

- Drake, czy.. Czy ty mnie oznaczyłeś? - zadałam pytanie. 

Mój chłopak miał właśnie odpowiedzieć, ale nie zrobił tego, ponieważ zobaczył jak przez moje ciało przechodzi fala bólu. Straciłam czucie w nogach i upadłam. Brunet przeniósł mnie na łóżko i gdy kolejna fala bólu ogarnęła moje ciało poczułam, jak Drake całuje moje miejsce ugryzienia. 

Okładał cały obojczyk i szyję pocałunkami i, co chwilę lizał lub delikatnie przygryzał. Ból diametralnie ustał. Teraz było bardzo przyjemnie i mogłoby być tak zawsze.

- Naravi? - zapytał.

- Tak?

- Czy.. Czy już dobrze?

- Jasne - uśmiechnęłam się i usiadłam na łóżku, a chłopak obok mnie. - Nie.. Chwila. Czy ty mnie oznaczyłeś?! - zapytałam zszokowana, gdy to do mnie dotarło.

- Navi przepraszam. To tak niechcący.. - zaczął się tłumaczyć.

- Jak można niechcący kogoś oznaczyć?! - wydarłam się na niego i wyszłam z pokoju. 

Pierwsze SpojrzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz