Rozdział 1 część 2

2.4K 177 9
                                    

Weszłam do salonu i stanęłam na środku, zasłaniając Drake'owi telewizor. Założyłam ręce na piersi, a on westchnął.

- Navi, przecież już pomalowałem ten płot, naprawiłem drzwi garażu.. - zaczął wymieniać.

- Nie o to chodzi - powiedziałam, siadając obok niego.

- To, co tym razem?

- Wataha sama się nie zarządzi. Podjąłeś za nią odpowiedzialność, stałeś się ich Alfą. Musisz być bardziej odpowiedzialny i systematyczny. Jaki będziesz dawał przykład dzieciom? 

- Przecież nie mamy dzieci - Zmarszczył brwi.

- No tak, ale kiedyś będziemy i może nawet niedługo.

- Naravi - skarcił mnie. - Dobrze wiesz, że nie chcę mieć na razie dzieci. Mówisz, że nie radzę sobie ze sforą, a co dopiero z dzieckiem? 

- Nie mówię, że..

- Skończ - przerwał mi i wyszedł z salonu.

Oparłam się plecami o kanapę i zaczęłam przeskakiwać z kanału na kanał, szukając czegoś ciekawego. Jak on mnie denerwuje, myślałam, przecież to nie jest powód, żeby się tak denerwować! Zdenerwowana podniosłam się ze sofy i wyszłam na dwór. Zamieniłam się w wilka i pobiegłam w las.

Na początku miałam odwiedzić moją, znaczy naszą polankę, ale to nie był dobry pomysł. Tam jest za dużo rzeczy, które mi się z nim kojarzą. Postanowiłam więc, że pójdę do Kally. Ona ma tyle na głowie, że chętnie przyda jej się moja pomoc. Dosłownie dziesięć minut później opuściłam naszą ziemię i od razu wkroczyłam na teren rudej. Jak miło jest być sąsiadkami.

Przed domem biegali już Tony, Jerry i Lisa, który mają trzy latka i są najstarsi. Nie siląc się na pukanie, weszłam do domu i od razu dostrzegłam Kally, która próbowała jakoś uspokoić Matta i Anitę, którzy mają dwa latka. Za nią stała Nicola, która miała roczek i trzymała się jej nogi, żeby nie upaść. Gdy miałam się odezwać do pokoju weszła opiekunka z dwoma malutkimi noworodkami na rękach. To na pewno są Alan i Matylda. Uśmiechnęłam się na widok mojej ulubionej rodziny.

- O! Hej, Navi, nie widziałam cię. 

- Miło cię widzieć - powiedziałam i usiadłam w salonie.

Po chwili dołączyła do mnie przyjaciółka, a dzieci pewnie zostały z opiekunkami.

- Nadal nie mogę uwierzyć, że przez trzy lata urodziłaś osiem dzieci! Jak wy sobie z Loganem radzicie?

- Och, kochana! On jest zachwycony! Zawsze marzył od dużej rodzinie. A jak z Drake'em? Dał się już namówić?

- Nie - powiedziałam cicho i spuściłam głowę. - Kiedyś mi mówił, że chce mieć dużo dzieci, a gdy przyszło co do czego, to się wycofuje.

- Znowu z nim o tym rozmawiałaś?

- Tak.

Obie już nic nie powiedziałyśmy tylko równocześnie westchnęłyśmy.

- Czasem się tak zastanawiam.. - zaczęłam pierwsza - ..Czy dobrze zdobiłam, wychodząc za niego.

- Oszalałaś!? - krzyknęła ruda. - Nawet tak nie myśl, przecież on by się załamał!

- Nie byłabym tego taka pewna - fuknęłam - Ostatnio coraz więcej się kłócimy. Czy to czegoś nie oznacza?

- Skądże znowu! Po prostu przechodzicie trudy okres, to minie - zapewniła.

- Ale obiecuję ci, że jeżeli będziemy mieć ciche dni.. - przerwałam, bo do salonu weszła opiekunka z płaczącą Lissą. Moją i Drake'a chrześniaczką.

Kobieta nie radziła sobie już z dziećmi, więc ruda musiała iść. Pożegnałam się ze wszystkimi i spacerkiem udałam się do domu. Zajęło mi to niecałe pół godzinki. Gdy dotarłam do domu na podjeździe stał jakiś czarny samochód. Weszłam do domu i rozejrzałam się. Było jakoś dziwnie cicho.

- Drake?! - krzyknęłam, ale odpowiedziała mi cisza.

- Udał się do miasta - oznajmiła jedna ze sprzątaczek.

- Kiedy? 

- Jakieś piętnaście minut temu.

I wszystko jasne. Miał się zająć watahą, ale nie! Bo przecież lepiej iść na piwo czy wódkę z przyjaciółmi! Rozwścieczona do granic możliwość udałam się do gabinetu i zaczęłam wypełniać papiery. Nigdy nie sądziłam, że małżeństwo może być takie trudne. Ten dupek będzie spał dzisiaj na kanapie!

Pierwsze SpojrzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz