Weszłam do salonu i stanęłam na środku, zasłaniając Drake'owi telewizor. Założyłam ręce na piersi, a on westchnął.
- Navi, przecież już pomalowałem ten płot, naprawiłem drzwi garażu.. - zaczął wymieniać.
- Nie o to chodzi - powiedziałam, siadając obok niego.
- To, co tym razem?
- Wataha sama się nie zarządzi. Podjąłeś za nią odpowiedzialność, stałeś się ich Alfą. Musisz być bardziej odpowiedzialny i systematyczny. Jaki będziesz dawał przykład dzieciom?
- Przecież nie mamy dzieci - Zmarszczył brwi.
- No tak, ale kiedyś będziemy i może nawet niedługo.
- Naravi - skarcił mnie. - Dobrze wiesz, że nie chcę mieć na razie dzieci. Mówisz, że nie radzę sobie ze sforą, a co dopiero z dzieckiem?
- Nie mówię, że..
- Skończ - przerwał mi i wyszedł z salonu.
Oparłam się plecami o kanapę i zaczęłam przeskakiwać z kanału na kanał, szukając czegoś ciekawego. Jak on mnie denerwuje, myślałam, przecież to nie jest powód, żeby się tak denerwować! Zdenerwowana podniosłam się ze sofy i wyszłam na dwór. Zamieniłam się w wilka i pobiegłam w las.
Na początku miałam odwiedzić moją, znaczy naszą polankę, ale to nie był dobry pomysł. Tam jest za dużo rzeczy, które mi się z nim kojarzą. Postanowiłam więc, że pójdę do Kally. Ona ma tyle na głowie, że chętnie przyda jej się moja pomoc. Dosłownie dziesięć minut później opuściłam naszą ziemię i od razu wkroczyłam na teren rudej. Jak miło jest być sąsiadkami.
Przed domem biegali już Tony, Jerry i Lisa, który mają trzy latka i są najstarsi. Nie siląc się na pukanie, weszłam do domu i od razu dostrzegłam Kally, która próbowała jakoś uspokoić Matta i Anitę, którzy mają dwa latka. Za nią stała Nicola, która miała roczek i trzymała się jej nogi, żeby nie upaść. Gdy miałam się odezwać do pokoju weszła opiekunka z dwoma malutkimi noworodkami na rękach. To na pewno są Alan i Matylda. Uśmiechnęłam się na widok mojej ulubionej rodziny.
- O! Hej, Navi, nie widziałam cię.
- Miło cię widzieć - powiedziałam i usiadłam w salonie.
Po chwili dołączyła do mnie przyjaciółka, a dzieci pewnie zostały z opiekunkami.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że przez trzy lata urodziłaś osiem dzieci! Jak wy sobie z Loganem radzicie?
- Och, kochana! On jest zachwycony! Zawsze marzył od dużej rodzinie. A jak z Drake'em? Dał się już namówić?
- Nie - powiedziałam cicho i spuściłam głowę. - Kiedyś mi mówił, że chce mieć dużo dzieci, a gdy przyszło co do czego, to się wycofuje.
- Znowu z nim o tym rozmawiałaś?
- Tak.
Obie już nic nie powiedziałyśmy tylko równocześnie westchnęłyśmy.
- Czasem się tak zastanawiam.. - zaczęłam pierwsza - ..Czy dobrze zdobiłam, wychodząc za niego.
- Oszalałaś!? - krzyknęła ruda. - Nawet tak nie myśl, przecież on by się załamał!
- Nie byłabym tego taka pewna - fuknęłam - Ostatnio coraz więcej się kłócimy. Czy to czegoś nie oznacza?
- Skądże znowu! Po prostu przechodzicie trudy okres, to minie - zapewniła.
- Ale obiecuję ci, że jeżeli będziemy mieć ciche dni.. - przerwałam, bo do salonu weszła opiekunka z płaczącą Lissą. Moją i Drake'a chrześniaczką.
Kobieta nie radziła sobie już z dziećmi, więc ruda musiała iść. Pożegnałam się ze wszystkimi i spacerkiem udałam się do domu. Zajęło mi to niecałe pół godzinki. Gdy dotarłam do domu na podjeździe stał jakiś czarny samochód. Weszłam do domu i rozejrzałam się. Było jakoś dziwnie cicho.
- Drake?! - krzyknęłam, ale odpowiedziała mi cisza.
- Udał się do miasta - oznajmiła jedna ze sprzątaczek.
- Kiedy?
- Jakieś piętnaście minut temu.
I wszystko jasne. Miał się zająć watahą, ale nie! Bo przecież lepiej iść na piwo czy wódkę z przyjaciółmi! Rozwścieczona do granic możliwość udałam się do gabinetu i zaczęłam wypełniać papiery. Nigdy nie sądziłam, że małżeństwo może być takie trudne. Ten dupek będzie spał dzisiaj na kanapie!
CZYTASZ
Pierwsze Spojrzenie
WerewolfMoi rodzice zaplanowali mi całe życie. Ja, jako ta starsza, postanowiłam, że zachowam dobrą opinię o mojej rodzinie i zrobię tak, jak mi rozkarzą. Niestety moja natura była najwyraźniej zbyt ciekawska i rządna przygód, jak na poukładane życie zapewn...