Wyjrzałam przez okno, na którym pojawiły się pierwsze krople deszczu. Straszna pogoda, a zapowiadali słońce. Wróciłam z powrotem do biurka w biurze i zaczęłam czytać kolejny list, który wczoraj dostaliśmy. Drake jest aktualnie na spotkaniu w sprawie stada i chyba w końcu się ogarnął. Odłożyłam kubek z kawą, a moją pracę przerwał czarny biurowy telefon, który zadzwonił. Nacisnęłam czarny guzik i usłyszałam głos jakiejś dziewczyny.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale ma Pani gości - Westchnęłam.
- To na pewno Kally, przecież mówiłam, że macie ją wpuszczać.
- Luno, to jakiś mężczyzna - powiedziała cicho.
- Zaraz schodzę.
Z ociąganiem podniosłam się z wygodnego krzesła i pomaszerowałam w kierunku schodów. Zdecydowanie będziemy musieli zastanowić się nas windą. Ten budynek ma minimum dziesięć pięter w górę, a ja z ostatniego muszę dojść na parter.
Gdy w końcu udało mi się zejść na dół dobiegł mnie jakiś gruby głos mężczyzny, którego nie kojarzę. Mówił tak niewyraźnie, że nie byłam w stanie go zrozumieć.
- Dzień dobry - odezwałam się jako pierwsza stając w przed pokoju.
- Naviś! Jak ty wyrosłaś! - odpowiedział uradowany mężczyzna, podszedł do mnie i mnie przytulił.
Był wysoki, mega umięśniony. Jeżeli chodzi o wiek, to wygląda na czterdziestko paro latka, ale wydaje mi się, że jest ciutkę starszy. I za żadne skarby go nie kojarzę! Kto w ogóle nazywa mnie Naviś?
- Tak.. A kim pan jest? - zapytałam podejrzanie.
- Jak to, nie pamiętasz mnie? - w odpowiedzi pokręciłam przecząco głową. - Jestem twoim wujkiem chrzestnym. Mam na imię Robert, Robert Manson, a tam jest mój syn Nathan - Zza drzwi wyłonił się wysoki, ale trochę niższy od Drake'a, dobrze zbudowany chłopak o krótko ściętych czarnych włosach i tego samego koloru oczach.
I wtedy coś zaczęło mi świtać.
- Rzeczywiście, strasznie was przepraszam. Co was sprowadza w moje skromne progi?
- Czy takie skromne to ja nie wiem - zaśmiał się Rober. - Przejeżdżaliśmy akurat i nie mamy się gdzie zatrzymać. Czy byłabyś w stanie nas ugościć? - mój wuj się do mnie uśmiechnął, a Nathan nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Jasne, nie ma problemu. Zapraszam do środka
Moi goście znieśli bagaże do salonu, a później moi ludzie wzięli je do odpowiednich pokoi. Wszyscy usiedli w salonie, a dziewczyna przyniosła nam herbatę i ciastka. Po kilku minutach ( gdy Robert przestał się przyglądać wnętrzu domu) w końcu się odezwał.
- Więc żyjesz sobie tutaj tak sama.. - przerwałam mu.
- Dlaczego uważasz, że sama?
- Rodzice umarli, siostra wyjechała, och.. Życie singielki nie jest łatwe. Pamiętaj, że zawsze możesz to zmienić - ukradkiem spojrzałam na czarnego, który uśmiechnął się cwanie.
Akurat do pokoju wszedł Drake i równocześnie się roześmialiśmy. Podniosłam się, a moi goście zrobili to samo.
- Tak się składa,- zaczęłam. - że jestem mężatką od trzech lat.
Gdy Drake się przedstawił objął mnie w tali i przytulił do niebie, a ja pochwaliłam się pierścionkiem. Ich miny zrzedły, ale tylko przez chwile, bo od razu się uśmiechnęli i mi pogratulowali. No, przynajmniej Robert. Z powrotem usiedliśmy i kontynuowaliśmy rozmowę. Niestety Nathan zamiast patrzeć na mnie, jak robił to wcześniej mierzył Drake'a wściekłym spojrzeniem, a on starał się to ignorować, za co ma u mnie dużego plusa.
Coś mi się wydaje, że to będą ciężkie kilka dni.
CZYTASZ
Pierwsze Spojrzenie
WerewolfMoi rodzice zaplanowali mi całe życie. Ja, jako ta starsza, postanowiłam, że zachowam dobrą opinię o mojej rodzinie i zrobię tak, jak mi rozkarzą. Niestety moja natura była najwyraźniej zbyt ciekawska i rządna przygód, jak na poukładane życie zapewn...