Rozdział 26

3.5K 257 6
                                    

Co najmniej od dwóch godzin chodzę z konta w kont w salonie mojego chłopaka. Drogę, którą przeszliśmy żeby się tu dostać, pamiętam jak przez mgłę. I szczerze wolę o tym zapomnieć. 

Jakoś nie mogę usiedzieć w miejscu i cały czas coś robię. Staram się nie myśleć o Drake'u, który jest dosłownie w pokoju obok i ma jakieś badania i operacje. Strasznie się martwię, bo są tylko dwie opcje. Albo przeżyje, albo umrze. 

Oczywiście deszcz i bardzo potężny wiatr dają o sobie znać. Przez ten czas, jak tak czekam na wyniki, doszłam do wniosku, że smutek to deszcz. Strach to wiatr, nadzieja to ziemia, a złość to ogień. Moi bliscy wspierają mnie jak tylko mogą. Jest to Kally, Logan, Bella, Tayler i moi rodzice, oraz kilka przyjaciół mojego chłopaka. Moja mam oczywiście już zrozumiała, że kocham Drake'a i mam nadzieję, że nie będzie planować już tego cholernego ślubu. No chyba, że z nim. O ile przeżyje..

Usłyszałam odgłos otwieranych drzwi. W nieludzko szybkim tempie znalazłam się przed starszą panią, która operowała moją miłość. Okropna pogoda na dworze od razu ustała i wszystko się zazieleniło. Przyszło tak nagle, jak nadzieja wraz z otwieranymi drzwiami.

- Co z nim? - zapytałam siwą kobietę trochę niższą ode mnie. Chyba była jaką szamanką, czy coś.

- Spokojnie, kochanie, będzie żył - oznajmiła wolno.

Moja ulga była tak ogromna, że tego nawet nie da się opisać. Mogłam dosłownie poczuć, jak z mojego serca spada ogromny kamień.

- Czy..- zawahałam się - ..czy ja mogę do niego wejść? - mój głos był bardzo niepewny i trochę się trząsł.

- Oczywiście, ale tylko na chwilę. Drake musi odpoczywać.

- Tak, tak - odpowiedziałam i delikatnie uchyliłam drzwi.

Pokój był mały. Ze ścianami koloru zielonego. Szafa po lewej stronie, okna naprzeciwko i ogromne łóżko na samym środku. Leżał tam mój szarooki brunet. Był cały blady i miał sine usta. Oddychał płytko i miał zamknięte oczy, ale nie spał.

Ostrożnie usiadłam na krawędzi łóżka i chwyciłam jego lodowatą dłoń. Drake uchylił powieki, a ja zanurzyłam się w jego szarych tęczówkach. Nawet, gdy wyglądał tak okropnie był idealny.

- Kochanie - ścisnął mocniej moją dłoń, ale nic więcej nie powiedział, bo od razu zaczął potwornie kaszleć.

- Cii - pogłaskałam go po głowie. - Odpoczywaj - uśmiechnęłam się do niego delikatnie.

*

Od ostatnich wydarzeń minęło już kilka dni. Na ten czas przeprowadziłam się do domu Drake'a i zaopiekowałam się nim. Dzisiaj mamy już poniedziałek i trzeba wstać do szkoły. Wstałam wcześniej, ogarnęłam się i poszłam na dół robić śniadanie. Dzisiaj są tosty z szynką, serem i keczupem.

- Cześć kochanie - brunet objął mnie w talii i pocałował w policzek.

- Hej - odwróciłam się do niego i zaplotłam swoje ręce na jego szyi.

- Musimy iść dzisiaj do szkoły? - jęknął niezadowolony.

- Niestety. Siadaj, śniadanie gotowe.

Chłopak niechętnie pokierował się w stronę stołu, ówcześnie rozkładając talerze. Po skończonym jedzeniu spakowałam się do szkoły i wyszłam na dwór. Gdy Drake do mnie dołączył, wolnym spacerkiem pokierowaliśmy się do miasta.

Kolejne dni, tygodnie, a nawet miesiące mijały nie ubłagalnie szybko. Po tym, jak Drake mi się oświadczył przeprowadziłam się na stałe do niego. On został alfą, a ja luną watahy utworzonej z omeg. Gdy tylko powrócę myślami do chwili, w której stał się moim  narzeczonym ogromny uśmiech wpływa na moje usta.

Siedziałam w salonie i przeglądałam pocztę, gdy do pokoju wszedł mój, jeszcze wtedy, chłopak. Miał śmiertelnie poważną minę i stanowczą postawę. Gdy tylko go zobaczyłam zaczęłam się martwić. 

- Czy coś się stało? - zapytałam delikatnie.

Nic nie odpowiedział. Stanął na środku salonu i wbił we mnie swoje szare oczy.

- Mogłabyś na chwilę podejść? - zapytał oschle.

Podniosłam się i wolnym krokiem podeszłam do bruneta. Zaczęłam skakać po mojej pamięci i starałam przypomnieć sobie, co takiego zrobiłam niestety wszystko na nic, nie byłam wtedy w stanie racjonalnie myśleć.

- Kochanie - jego głos tym razem był miękki - wiem, że nie jesteśmy razem za długo, ale kocham cię całym sercem i nie wyobrażam sobie innego życia. Naravi, miłości mojego życia, czy uczynisz mnie tym szczęściarzem i wyjdziesz za mnie? - na ostatnie zdanie uklęknął i wyjął piękny, skromny pierścionek. Wprost idealny na mój palec i bez wahania powiedziałam:

- Oczywiście, że TAK!

Więc moi kochani, został epilog i koniec! Mam nadzieję, ze rozdział wam się podobał, chociaż inaczej go sobie wyobrażałam xD Pozdrawiam

xX_Reborn_xx

Pierwsze SpojrzenieWhere stories live. Discover now