~~~~63.~~~~

214 16 37
                                        

Powietrze w holu wciąż drgało od słów wypowiedzianych przez Lysandra, od jego gryzącej poufałości, która wisiała między nimi jak wyzwanie rzucone Duradelowi. Żelazny uścisk Du na karku Lysandra nie słabł, a w jego oczach paliły się iskry czegoś mrocznego — irytacji, ale też czegoś głębszego, bardziej mrocznego, poruszonego tą bezprecedensową bezczelnością.

— Lysander — powtórzył, a jego głos był teraz jak szmer mroźnego wiatru wiejącego jeszcze zdradziecko w wiosenny poranek. — Twoje popisy stają się coraz bardziej... inwazyjne.

Lysander, wciąż przyklejony do niego ustami i zębami, wydał z siebie stłumiony, gardłowy śmiech. Jego oczy, pełne wyzwania, mówiły same za siebie: A co zrobisz? Ukarzesz mnie?

Jednak po chwili, która zdawała się ciągnąć wieczność, żelazny chwyt się poluzował. Duradel odsunął go, nie tyle z siłą, co z niezmąconą, władczą wyższością. Lys zatoczył się lekko do tyłu, prostując się z kocim wdziękiem i przecierając dłonią usta, na których igrał triumfalny uśmieszek.

— No więc?— zapytał, dysząc lekko. Też nie pozbył się odruchu oddychania. — Gdzie jest ten twój nowy, nieoszlifowany diament? Chcę zobaczyć, kto sprawił, że złamałeś swoją obietnicę.

Czarnowłosy obserwował go przez moment, jego twarz znów przybrała maskę chłodnej obojętności, ale w kąciku ust gościł ledwo dostrzegalny grymas.

— Dobra — rzekł w końcu, suchym tonem. — Możemy iść. Ale musisz uważać. Jest dosyć... nieobliczalny od czasu przemiany. Jeszcze nie panuje nad sobą.

Lysander wybuchnął krótkim, dźwięcznym śmiechem.

— Nieobliczalny? Ja byłem nieobliczalny po przemianie! Pamiętasz? Przez pierwszy miesiąc chciałem wszystko pomalować na różowo i cię zgwałcić, a jak mi zabroniłeś, to próbowałem ugryźć cię w szyję. „Nieobliczalny" to moje... nasze drugie imię, Du. Najwidoczniej to mamy już w pakiecie. Ja i ten nowy.

Duradel nie odpowiedział. Nie było potrzeby. Wspomnienie tamtych pierwszych dni z Lysandrem było żywym dowodem na to, że „nieobliczalny" to było zbyt łagodne słowo. Jednak tamten chaos miał w sobie już jakąś znajomą iskrę, a tutaj nie było pewne, jaką formę przybierze nieobliczalność George'a.

Poprowadził go przez szereg korytarzy, których stonowana ciemna kolorystyka stanowiła rażący kontrast do kolorowej plamy, jaką był Lysander. Ten maszerował obok niego, jego wzrok chłonął każde znajome i nieznane szczegóły.

Wreszcie stanęli przed sporymi, dębowymi drzwiami prowadzącymi do jednej z sypialni. Duradel nie zapukał. Po prostu otworzył drzwi i weszli obaj do środka.

Atmosfera w pokoju była gęsta od stłumionej furii i zwierzęcego niepokoju. George, którego przemiana nie do końca jeszcze do niego dotarła, chodził tam i z powrotem po dywanie jak uwięziony drapieżnik. Jego ciało naprężone było nową, dziką siłą, która domagała się ujścia. Miał włosy w nieładzie i oczy, które normalnie były niebieskie, ale teraz, w przypływie emocji, płonęły gorącym, złotawym bursztynem. Był głodny. Świeża krew, którą dostawał, była jak narkotyk — wystarczający, by utrzymać go przy zdrowych zmysłach, ale nie by zaspokoić pierwotny głód, który w nim szalał.

Rozkaz od stwórcy był prosty: „Zostań w tym pokoju". Ale każdy nerw w ciele George'a krzyczał, by go złamać. Przypomniał sobie jednak ból, przytłaczający, paraliżujący ból, który spłynął na niego kilka dni temu, gdy tylko pomyślał o sprzeciwie wobec niskiego, spokojnego głosu Duradela. To było coś więcej niż ból fizyczny, to było wrażenie, że jego własna wola, coś w jego wnętrzu, jest miażdżone niczym w imadle. Wolał więc niszczyć rzeczy. Kiedy pił wodę, która teraz smakowała obrzydliwie, jego dłoń, nieświadoma swojej nowej mocy, zgniatała kryształową szklankę i pozostawały z niej tylko odłamki. Kiedy próbował odkręcić kran, by umyć twarz, wyrwał go wraz z kawałkiem rury ze ściany. Ślady jego frustracji były wszędzie: porysowane pazurami ściany, poszarpana pościel, odłamek porcelanowej wazy leżący na podłodze, a nawet jakiś pokiereszowany, nieszczęsny wazon, który jakoś nawinął mu się pod rękę.

Slave Academy. Yaoi (18+)Where stories live. Discover now