~~~~48.~~~~

647 35 19
                                        

— A o co? — Przez twarz Risha przeszedł cień niezrozumienia.

— Alkohol. Mówi ci coś to słowo? Chociaż sądząc po twojej minie to chyba nie bardzo.

— Wiem co to alkohol. Nie wolno ci! Pan...

— Pan nie będzie miał nic przeciwko, bo tak się składa, że go nie ma w pobliżu. Przyjedzie za co najmniej dwa dni, a do tego czasu zdążę wytrzeźwieć pięć razy. I wiesz co? Ty napijesz się ze mną.

— Alkohol mogą pić tylko Panowie! Niewolnicy nie są godni, aby...

— Albo się napijesz, albo szukaj sobie nowego przyjaciela — postawił ultimatum.

— To znaczy, że uważasz mnie za przyjaciela? — Chłopak spojrzał na niego z nadzieją wymalowaną na twarzy. Fałszywą nadzieją. Całkiem nieźle udawał.

— Tak. Pod warunkiem, że się ze mną napijesz.

— Nie powinniśmy tego robić. Nie wolno nam.

— Pijesz czy nie?

— Piję — odparł mu cicho. Ramiona nieco mu drżały.

— Oj weź, nie dramatyzuj! Co się może stać?! Pana nie ma. I szybko nie wróci. Nie dowie się. Jeśli mu nie powiesz, to jesteśmy całkowicie bezpieczni. Wypijemy tylko troszkę. Znam przecież umiar. Zaufaj mi. Wiem, co mówię.

— P-piłeś już kiedyś?

— No... może nie tak strasznie dużo, ale zdarzyło mi się... raz czy dwa. Bardziej raz. Ale uważam, że mam doświadczenie — kłamał jak z nut, bo nie pamiętał czy pił. Tak mu się tylko coś kojarzyło. — A ty kiedyś piłeś?

— Raz na przyjęciu treser dał mi trochę spróbować.

— I co? — zaciekawił się.

— Było ble.

— Było ble? Hmm... to może po prostu pili coś okropnego. Zresztą nieważne. Wiem, gdzie Pan trzyma alkohol. Spokojnie. Zaufaj mi. Nic się nie stanie. Wampir ma go tyle, że nie zauważy, jak z każdej karafki trochę mu ubędzie tego czy owego.

— No nie wiem... To kradzież.

— Co ty?! Jaka kradzież?! Wiesz, co to jest w ogóle kradzież?

— Jeśli niewolnik weźmie coś bez zgody Pana i...

— Nie! Kradzież jest wtedy, jeśli niewolnik wyniesie i sprzeda coś z domu Pana. A czy my będziemy wynosić rzeczy z domu Pana? Nie! My tylko... — szukał odpowiednich słów, aby przekonać Risha. — My tylko umieścimy trochę alkoholu w sobie. Można nas uznać za beczki. Wiesz... alkohol w nas sfermentuje czy coś w tym stylu. W końcu według ciebie jesteśmy rzeczami Pana. Jeśli nie uciekniemy, to korzystając z innych rzeczy, w tym z alkoholu, nie popełniamy kradzieży, bo znajdujemy się w obrębie domu Pana. Rozumiesz?

— Yyy... w ośrodku dla niewolników uczono mnie czegoś innego.

— Stary! Wiesz, ile jest ośrodków?! Bardzo dużo. Moja definicja po prostu pochodzi z innego ośrodka. I tyle.

— Ale skąd ty to możesz wiedzieć, przecież...

— Po prostu wiem. Chodź. — Chwycił go za rękę i powlókł do gabinetu, gdzie w barku stało całkiem sporo karafek z różnymi alkoholami. — No. Co prawda nie wiem, co znajduje się w tych karafkach, ale to nic. — Przyjrzał się różnym kolorom alkoholi. Najwięcej było takich prawie przeźroczystych, czerwonych, pomarańczowych i brązowawych. Najbardziej wyróżniała się karafka z czymś niebieskim w środku. Coś mu się nagle przypomniało i szukał wzrokiem, takiej z rudawym alkoholem, bo ten wampir najbardziej sobie upodobał. Odnalazł taki kolor. Uśmiechnął się pod nosem, chwycił karafkę i wyszedł z nią na chwilę z gabinetu, aby Ri nie widział, co chce zrobić.

Slave Academy. Yaoi (18+)Where stories live. Discover now